„Atak paniki” był wielkim przegranym ostatniego festiwalu w Gdyni. Debiutant Paweł Maślona zasłużył na nagrodę dla najlepszego reżysera. Jego tragikomedia to brawurowo wyreżyserowany film, który może być porównywany do takich pereł jak „Magnolia” Andersona czy „Dzikie historie” Szifróna.
Maślona kontynuuje wątek poruszony w świetnej krótkometrażowej „Magmie”. Na ile tłumione lęki niszczą nas od środka? Co się stanie jak eksplodują z siłą Etny i obryzgają wszystko dookoła? Panika u Maślony jak magma bulgocze w środku nie tylko każdego bohatera, ale też całego społeczeństwa.
Autorka kryminałów (wzruszająca Magdalena Popławska) spotyka się na „randce” z mężem. Z wakacji w Egipcie wraca małżeństwo w średnim wieku (przezabawni Dorota Segda i Artur Żmijewski), nastolatki palą pierwszy raz w życiu ukradzioną trawkę, młoda dziewczyna (rozdygotana Aleksandra Pisula) pracuje w internetowym serwisie erotycznym, naładowana New Agem panna młoda (Julia Wyszyńska) czeka na pana młodego, uzależniony od gier komputerowych kelner (Bartłomiej Kotschedoff) natyka się na telefonicznego stalkera. Każdy z bohaterów zostanie ukąszony przez atak paniki, który z każdą minutą próbuje się wydostać na powierzchnię.
Maślona bez efekciarstwa i bardzo pewną ręką prowadzi widza do głośnego finału. Świetnie radzi sobie w grze gatunkowej, wydobywając z aktorów ich mało znane oblicze. Naładowane sytuacyjnym humorem sceny mieszają się z emocjonalnym filmem obyczajowym. Gładko przechodzą w thriller i kino socjologiczne. Maślona jest współautorem eklektycznego i zjawiskowego „Demona” Wrony. Potrafi równocześnie bawić i przerażać. W „Ataku paniki” daje upust swojego wielkiego talentu. Wszystkie historie są ze sobą pomysłowo splecione. Doskonale zmontowane przez Agnieszkę Glińską historie tworzą ostatecznie jedną całość. Jeden świat pokiereszowany pazurem paniki. Świat, z którego interesująca Maślonę magma wylewa się z destrukcyjną siłą.
Na gorąco po seansie w Gdyni napisałem, że Maślona zagwarantował widzom szaloną jazdę bez trzymanki. „Atak paniki” jest jednak znacznie głębszy. Ostatnie słowa w filmie brzmią: „Nic już nie ma”. W podobnie skonstruowanym „11 minut” Jerzego Skolimowskiego słyszymy, że „niczego już nie naprawisz”. Oba filmy kończą się eksplozją. U Skolimowskiego ma ona wymiar osobisty. U Maślony uniwersalny. To siła jego szalonej wizji.
5,5/6
„Atak Paniki”, reż: Paweł Maślona, dystr: Akson
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/376554-atak-paniki-bulgoczaca-magma-brawurowa-tragikomedia-recenzja