Pierwszy od czterech lat kinowy film Stevena Soderbergha, który swego czasu przekonywał, że definitywnie porzuca Hollywood na rzecz pracy w telewizji, jest uroczy w swojej bezczelności. „Logan Lucky” to nic innego jak nowa wersja trylogii „Ocean’s eleven” Soderbergha. Tyle, że tym razem łotrzykowska historia jest osadzona w krainie tzw. rednecków na głębokiej amerykańskiej prowincji. Film od razu wychodzi w Polsce na DVD.
Ciężko pracujący fizycznie prości Amerykanie, lecące z głośników country i NASCAR- oto świat nowego filmu jednego z najlepszych współczesnych amerykańskich reżyserów. Wyścigi NASCAR stały się jednym z symbolów Ameryki. Tej prostej, kowbojskiej, najczęściej prawicowej i religijnej Ameryki, która w zeszłym roku zbuntowała się wybierając na prezydenta Donalda Trumpa. Soderbergh nie zrobił satyry z tych ludzi. Bliżej mu do braci Coen, którzy z sympatią i ujmująco potrafią pokazywać amerykańską prowincję.
Tym razem nie w Las Vegas, ale w Charlotte w Północnej Karolinie. Nie 11, 12 i 13, ale 7 złodziejaszków postanawia zrobić skok życia. Wszystko w czasie wyścigu NASCAR. Soderbergh przećwiczył schemat w trylogii o Dannym Oceanie, więc „Logan Lucky” jest w jego rękach samograjem. Urok tego filmu kryje się nie w scenariuszu, ale postaciach granych przez znakomite nazwiska.
Mechanik Jimmy Logan (Channing Tatum) to wieczny pechowiec. W mieście nazwisko Logan kojarzy się wyłącznie z klątwą. Był licealną gwiazdą footballu, a teraz zmaga się z bezrobociem. Całym jego życiem jest córeczka, która zamieszkała z matką i bogatym ojczymem. Tatum to ostatnio ulubiony aktor Soderbergha, który już w „Magic Mike” spod umięśnionego ciała i twardzielskiego imagu wyciągnął aktorskie umiejętności. Nie mniejszym pechowcem jest jego brat Clyde ( Adam Driver). Bezręki weteran z Iraku pracuje jako barman w lokalnym barze. Po roli czarnego charakteru w nowych „Star Wars”, wcielenie się w kalekę ( nomen omen bez ręki) jest zabawnym puszczeniem oka przez Drivera.
Cały film Sodenbergha jest autoironiczny. Ba, pada nawet bezpośrednie nawiązanie do tytułu „Oceans Eleven”. Przezabawna jest też rola Jamesa Bonda czyli Daniela Craiga, który wciela się w prostackiego więźnia Joe Banga. To spec od domowych bomb. Bracia Logan potrzebują go do swojej kuriozalnie wyglądającego napadu.
Wyrosły z niezależnego kina Soderbergh zadbał by „Logan Lucky” był autorskim filmem, na który wpływ nie mają producenci z Hollywood. Reżyser sam zdobył 30 milionów dolarów budżetu ( m.in. od NASCARA) i skompletował autorską obsadę. Opłaciło się. W każdej scenie czuć rękę twórcy „Traffic”. Zamiast typowego humoru dla takiego rodzaju komedii sensacyjnych, dostajemy głęboką ironię i groteskę. Jest też ten film pomysłowo wyreżyserowany, mimo, że bezczelnie bazuje na znanej konstrukcji scenariusza. Nawet jeżeli historia nie wydaje się odkrywcza, to warto ten film zobaczyć dla zdjęć samego Soderbergha i zabawnych ról Daniela Craiga czy Adama Drivera.
Niezobowiązująca i miła rozrywka podana w formie kina niezależnego.
4/6
„Logan Lucky”, reż: Steven Soderbergh, dystr: Monolit
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/375784-logan-lucky-wiesniaki-z-poludnia-jak-jedenastka-clooneya-recenzja