Obejrzałem film „Tożsamość zdrajcy” (ang. tytuł „Unlocked”). Dla tych, którzy nie widzieli - wyjaśniam jednym zdaniem - typowy James Bond, tyle tylko, że z kobietą w roli głównej. Doborowa obsada (Douglas, Malkovich, Bloom, Rapace), dobre tempo, zaskakujące zwroty akcji… i zdumiewająca proislamska propaganda, którą ciężko wytłumaczyć jedynie poprawnością polityczną, szczególnie w dobie regularnych zamachów w europejskich miastach.
Osią akcji jest próba powstrzymania terrorystycznego ataku wirusem ebola na Londyn. Środki finansowe i logistykę zbrodniczego przedsięwzięcia zapewnia bogaty, radykalny wyznawca Allacha - David Mercer - nawrócony na islam Europejczyk brytyjskiego pochodzenia. Z ostatecznym rozkazem użycia śmiercionośnych ładunków czeka na wiadomość, którą ma otrzymać od wpływowego arabskiego imama, swojego duchowego guru. Wiadomość ma dostarczyć kurier – młody Arab, szeregowy współpracownik dżihadystów. Plan CIA i MI5 jest prosty: aby powstrzymać atak trzeba złapać kuriera, wydobyć od niego treść wiadomość wraz ze sposobem identyfikacji i umówionym miejscem kontaktu, a następnie wysłać na spotkanie z organizatorem ataku podstawionego kuriera z nową, neutralizującą atak wiadomością, która pozwoli schwytać terrorystów oraz zabezpieczyć broń biologiczną. Niestety w wyniku zasadzki kurier ginie. Czas ucieka. Główna bohaterka decyduje się na bezpośrednią konfrontację z imamem, aby wydobyć od niego treść nadanej przez niego wiadomości. Ten typowy starszy Arab z brodą, odpowiedzialny za setki ofiar i wiele ataków terrorystycznych tłumaczy naszej bohaterce, że owszem, kiedyś zabijał, zniesmaczony rozpustą świata zachodniego, ale teraz wstąpił na ścieżkę pokoju. Z uwagi na autorytet, jakim się cieszy wśród radykałów, nie może odsłonić swej nowej, prawdziwej natury (zapewne zgodnej z islamem). Daje nam do zrozumienia, że mając posłuch u ekstremistów jest w stanie trzymać ich zapędy na wodzy. Okazuje się, że wiadomość, jaką wysłał nakazywała cierpliwość i odłożenie ataku terrorystycznego na inny czas, a jakże! Oczywiście przekazuje naszej bohaterce ustalony sposób identyfikacji i miejsce spotkania. Wspaniały człowiek! MI5 przystępuje do planu podstawienia swojego kuriera, który przekaże oryginalną wiadomość. Niestety w wyniku zdrady misterny plan pali się na panewce - kurier przekazuje w umówionym miejscu i w określony sposób wiadomość, ale okazuje się, że kolejnemu podstawionemu kurierowi. Ten zaś dociera do radykała z bombą biologiczną i informuje go, że Allach będzie uradowany, jeśli ładunki eksplodują.
Celem ataku jest stadion, na którym mają rozegrać mecz drużyny UK i USA. Ładunki umieszcza w systemach wentylacyjnych wind technik arabskiego pochodzenia, który ma świadomość, że jest to bomba biologiczna. I tu zaczyna się problem, bowiem młody Arab odczuwa wyrzuty sumienia. Powinien uzbroić bomby, dzwoniąc na przypięty do nich telefon z zaprogramowanego telefonu komórkowego, który ma przy sobie. Ale nie chce tego zrobić. Zamiast tego dzwoni do szefa, czyli Mercera i dzieli się z nim swoimi lękami - że przecież tu jest tyle niewinnych ludzi, że tyle dzieci, że Allach by tego nie chciał, że to nie jest dobre. A fanatyczny Mercer (przypominam - przeszedł na islam, Europejczyk, typowy biały człowiek) tłumaczy mu, że dzieci może nie są złe, ale ich ojcowie nie idą za Allahem, i te dzieci też nie pójdą, że to wymaga poświecenia, że święta wojna, nagrody, jesteś wojownikiem, czas próby. Trwa walka na argumenty. Ostatecznie bohaterski Arab podejmuje decyzję, że nie uzbroi ładunków i się rozłącza. Sumienie i dobro wygrało. Ale to nic, bowiem okazuje się, że był pilnowany przez białego najemnika, który zabija szczerego chłopaka i uzbraja ładunki.
W scenie finałowej dowiadujemy się, że tymi, którzy przejęli kuriera i którym zależy na wybuchu bomby są… Amerykanie. A dokładniej grupa renegatów z CIA, działająca na własną rękę. Ich intencje - przygotować USA do wojny biologicznej – zarażeni wirusem kibice wrócą do Stanów.
Podsumujmy zatem obraz arabskiej społeczności: kurier to naiwny i szczery młody Arab, któremu imponuje praca dla imama, ale w rzeczywistości to miękki chłopak, który pęka na pierwszym przesłuchaniu, nie mając pojęcia, czego jest częścią. Nie znajdziemy w nim zacietrzewienia i fanatyzmu, jest strach o własne życie i łzy. Imam, symbol siły sprawczej i autorytetu, to pacyfista, który korzysta ze swojej pozycji, zbudowanej na krwawej przeszłości, by trzymać w ryzach radykałów. Oczywiście zbrodnicze akty usprawiedliwia złością na zepsucie zachodu, ale teraz zrozumiał, że złość i nienawiść są złe i że przecież islam jest religią pokoju… W końcu technik, kolejny młody Arab, który ma uzbroić ładunki sprzeciwia się woli swojego mocodawcy, ruszony wyrzutami sumienia, widzi w zabijaniu niewinnych (i niewiernych) działanie niezgodne z wolą Allacha. Czy cokolwiek się tu zgadza? Po drugiej stronie mamy: Rosjanina, który za pieniądze szmugluje wirusa, Japończyka, który tworzy z niego bombę, białego najemnika-zdrajcę z szeregów brytyjskich sił specjalnych. Za całe zło odpowiada fanatyczny David Mercer (wspominałem już, że konwertyta na islam, który oczywiście nie jest Arabem?) oraz grupa podstarzałych agentów CIA. Wspaniały film dla dramatycznie powiększającej się społeczności mahometańskiej na zachodzie. Oczywiście wzbudzi jedynie jeszcze większą pogardę dla innowierców, którzy i tak już mają dostatecznie namieszane w głowach, by gotowi byli uwierzyć, że islamiści to gołąbki pokoju, wykorzystywani przez białych. Film idealnie wstrzelił się w wydarzenia, które widzimy regularnie na ekranach telewizorów, ale przedstawiony obraz społeczności arabskiej i sprawców okrutnych mordów jest nonsensowny, szkodliwy i nie ma nic wspólnego z prawdą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/349326-film-tozsamosc-zdrajcy-jak-z-mahometan-terrorystow-zrobic-golabki-pokoju