Podczas wybuchu awantury o Opole, podczas której polskie gwiazdy ( również te grające za PRL na różnych festiwalach piosenki radzieckiej) bohatersko wdrapały się na pluszowy krzyż i w imię walki z Kaczyzmem przebiły się włócznią obciachu, napisałem żartobliwie na Twitterze, kto powinien je zastąpić.
„Dlaczego nie wpuścić na scenę Liroya i jego ekipę?”- pytałem prowokacyjnie. Cóż, rzeczywistość pokazała, że moje żarty wcale nie są aż tak oderwane od rzeczywistości. Okazuje się, że Telewizja Polska będzie organizowała w kieleckim amfiteatrze coroczne koncerty, które mają być alternatywą dla popowej sieczki Opola. Jak zapewnia prezes TVP Jacek Kurski festiwal będzie lansował pomijane w maistreamie gatunki muzyczne jak hip-hop, new soul, new jazz, electropop, oraz alternatywny pop i rock. Mają występować artyści publikujący swoje piosenki na YouTube, a nie tylko w wielkich wytwórniach płytowych.
Czy to jest dobra zmiana, czy może to jest dobra zmiana?- chciałoby się sparafrazować amerykańskie powiedzonko. To jest cholernie dobra zmiana. Polski rap to w zasadzie jedyna polska muzyka, jakiej słucham regularnie. Zaraziłem się nim w podstawówce, gdy zostałem pociachany „Scyzorykiem” Liroya i ustrzelony kulą wylatującą z magazynku „Kalibra 44”. Już nigdy mnie nie uliczne rytmy nie opuściły. Nie musiałem się nawet wychowywać w blokowisku, by dojrzeć wiarygodność jaka płynie z rapu. Wiarygodność przekazu, szczerość i w końcu realne wartości. Jest to o tyle istotne, że nie każdy polski raper skończył jako gwiazda hiphopolo. Nie każdy wpadł w wir komercji i rozmydlił w niej swój przekaz.
Najlepsi polscy raperzy dorastając stali się duchowymi przewodnikami młodych Polaków. Chłopaki z Hemp Gru, Peja, OSTR i kilku innych nie rymują już tylko o imprezach, trawce i napie….policji. Rymują o Bogu, patriotyzmie i walce z systemem. Mądrej walce. Walce przez edukacje, tradycyjne wychowanie, ale też poprzez pielęgnowanie indywidualizmu. Ostatnie płyty mającego chuligańską przeszłość Peji to celebracja wierności małżeńskiej, ojcostwa i trzeźwości. To przestroga przed pułapkami sławy, które niemal zabiły Ryszarda Andrzejewskiego. Wciąż ich przekaz jest zanurzony w ostrym, wulgarnym stylu, który jednak jeszcze mocniej trafia do konkretnych grup odbiorców. OSTR po problemach zdrowotnych spowodowanych m.in marihuaną i otarciu się o śmierć jest wyjątkowo refleksyjny. Hardcorowcy z Hemp Gru to zaś najlepsi nauczyciele historii i miłości o ojczyzny. Nie piszę już o znanych po prawej stronie raperach jak Tadek, ale gwiazdach hip-hopu popularnych wśród odbiorców najróżniejszej wrażliwości ideologicznej.
Dla nich miejsca na głównej scenie polskiej piosenki nie było. Teraz może się to zmienić. Inna sprawa czy wymienieni raperzy będą chcieli dokonywać autocenzury tekstów ( z uwagi na publiczną stację). Niemniej jednak pomysł by promować ten rodzaj muzyki jest więcej niż dobry. Przez polityczną awanturę z Opolem zapomnieliśmy z jak kiczowatym i mdłym festiwalem mieliśmy do czynienia. Głównymi piosenkami były skrojone pod masowe gusta „hity na czasie” wyjęte z playlist radiowych stacji. Od lat nie było na tym festiwalu świeżego powiewu. Kolejne klony takich samych, nic nie znaczących pioseneczek lśniły ale plastikiem.
Trzymam więc kciuki za festiwal w Kielcach. Nie dlatego, że staję po stronie Kurskiego w konflikcie z celebrytami. Staję po prostu po stronie kultury i sztuki. Prawdziwej sztuki, która obecna jest nie w kolejnym plastikowym hicie gwiazdeczki z okładki kolorowej prasy, ale w rymach chłopaka z blokowisk, mającego do powiedzenia coś konkretnego. Coś co zmienia percepcje odbiorców, drażni, inspiruje i wpływa na życie. Mdły pop z Opola tego nie robił. Może w Kielcach będzie inaczej. W końcu to stąd jest Scyzoryk.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/342313-hip-hop-zamiast-kiczu-i-tandety-z-opola-to-swietna-zmiana-w-polskim-rapie-jest-prawda-i-wiarygodnosc