W niedzielę 29 grudnia 2013 roku zmarł wielki polski kompozytor Wojciech Kilar. Trzecia rocznica śmierci artysty zachęca do wspomnień i przypomnienia jego wielobarwnej biografii.
Urodził się 17 lipca 1932 roku we Lwowie - jego rodzinny dom stał przy ulicy Sapiehy 89. Ojciec kompozytora był lekarzem, a matka aktorką teatralną. Po przymusowym wysiedleniu ze Lwowa kilkunastoletni Wojciech uczył się gry na fortepianie w klasie prof. Kazimierza Mirskiego w Rzeszowie. Jako pianista i kompozytor zadebiutował mając 15 lat na konkursie Młodych Talentów, wykonując z sukcesem własne „Dwie miniatury dziecięce”. Ostatni etap szkoły średniej to w latach 1948–1950 Państwowe Liceum Muzyczne w Katowicach. Ponieważ nigdy nie lubił żmudnych ćwiczeń na instrumencie, szybko postanowił skorzystać z talentu do komponowania, ucząc się tworzenia melodii na lekcjach u samego Bolesława Woytowicza, który nawet w późniejszych latach pozwolił mu zamieszkać w swym domu. W roku 1955 Kilar ukończył z wyróżnieniem Akademię Muzyczną w Katowicach, z którymi związany był do końca życia. W roku 1959 został stypendystą rządu francuskiego i przez rok kształcił się w Paryżu pod kierunkiem Nadii Boulanger. W latach 1958-2011 stworzył muzykę do ponad 150 filmów, wśród których są między innymi „Dracula” (reż. F.F. Coppola), „Portret damy” (reż. J. Campion), „Ziemia obiecana”, „Smuga cienia”, „Korczak”, „Zemsta”, „Pan Tadeusz” (reż. A. Wajda), „Przygody Pana Michała”, „Trędowata” (reż. J. Hoffman), „Sól ziemi czarnej”, „Perła w koronie” (reż. K. Kutz), „Sami swoi” (reż. S. Chęciński), „Lalka” (reż. W.J. Has), „Śmierć i dziewczyna”, „Dziewiąte wrota”, „Pianista” (reż. R. Polański), „Hubal” (reż. B. Poręba), „Rejs” (reż. M. Piwowski) oraz wszystkie filmy Krzysztofa Zanussiego.
Wraz z Krzysztofem Pendereckim i Henrykiem M. Góreckim uznawany jest Wojciech Kilar za twórcę sonoryzmu, nurtu, w którym nadrzędne było samo brzmienie. Pewien czas poświęcił na muzyczne eksperymenty, lecz szybko wrócił jednak do pisania dzieł pełnych szacunku wobec klasyki i zasad harmonii. „A miałem prawo zwariować – powiedział po latach – ponieważ gdy w roku 1962 napisałem „Riff 62”, to zagrała go Filharmonia Nowojorska i orkiestra z Cleveland, czyli największe orkiestry świata.
Pan Bóg oblał mnie zimną wodą. Zrozumiałem, że awangardę muzyczną spotka taki sam los, jaki spotyka każdą awangardę. Takie ruchy odnowy są konieczne, ale nie można być ich niewolnikiem. W końcu wszystko wraca do Beethovenów, Mozartów, Monteverdich, mnichów gregoriańskich… (…) Muzyka to opowiadanie komuś o sobie, opowiadanie bez pogardy, bez poczucia wyższości. Trzeba umieć podrzeć partyturę, jeśli jest zła. Trzeba umieć spalić rękopis, jeśli się czuje, że nie jest on norwidowskim kształtem miłości.
W tymże duchu, zgodnym z sumieniem twórcy, wybiegły spod jego palców dzieła tak wspaniałe, jak „Krzesany” (1974), „Bogurodzica” (1975), „Kościelec 1909” (1976), „Siwa mgła” (1979), „Exodus” (1981), „Victoria” (1983), „Angelus” (1984), „Orawa” (1986), „Missa pro pace” (2001) czy „September Symphony” (2003). Ostatnim dokończonym utworem jest „II Koncert na fortepian i orkiestrę” z roku 2011. Do „Obcego ciała” Zanussiego muzyki w całości napisać już nie zdążył.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/321373-muzyka-to-opowiadanie-komus-o-sobie-trzecia-rocznica-smierci-wojciecha-kilara