Marianna Kolbe tak opisywała tamto wydarzenie:
Byłam niespokojna, czy czasem nie jest chory, więc pytałam się go: „Co się z tobą dzieje? Zaczęłam więc nalegać. Mamusi musisz wszystko opowiedzieć”. Drżący ze wzruszenia i ze łzami mówi mi: „Jak mama mi powiedziała, co to z ciebie będzie, to ja prosiłem Matkę Bożą, żeby mi powiedziała, co ze mnie będzie. I potem, gdy byłem w kościele, to znowu ją prosiłem. Wtedy Matka Boża pokazała mi się, trzymając dwie korony: jedną białą, a drugą czerwoną. Z miłością na mnie patrzała i spytała, czy chcę te korony? Biała znaczy, że wytrwam w czystości, a czerwona, że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę. Wówczas Matka Boża mile na mnie spojrzała i zniknęła”.
W 1910 r. Rajmund Kolbe wstąpił do zakonu, gdzie przyjął imię Maksymilian. Studiował w Rzymie, gdzie w 1917 r. założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski wrócił dwa lata później. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później wyjechał do Japonii, skąd wrócił w 1936 r. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie.
We wrześniu 1939 r. Niemcy po raz pierwszy aresztowali Kolbego i franciszkanów. Duchowni odzyskali wolność w grudniu. 17 lutego 1941 r. Maksymiliana aresztowano po raz drugi. Trafił na Pawiak, a potem - 28 maja 1941 r. - do Auschwitz.
O. Maksymilian po deportacji otrzymał obozowy numer 16670. Jak opisywała historyk z Muzeum Auschwitz Teresa Wontor-Cichy, początkowo trafił on do pracy przy zwożeniu żwiru na budowę parkanu przy krematorium. Potem o. Kolbe dołączył do komanda w Babicach, które budowało ogrodzenie wokół pastwiska. W Babicach losy zakonnika zetknęły go z Tadeuszem „Teddym” Pietrzykowskim, przedwojennym wicemistrzem Polski w boksie, również więźniem. Któregoś dnia dostrzegł on nadzorcę, który okrutnie znęcał się nad Kolbem. Pięściarz postanowił dać oprawcy nauczkę. Zaproponował esesmanom, że stanie z nim do walki na pięści. Niemcy zgodzili się, po chwili nadzorca leżał na ziemi powalony ciosem. Pobity Kolbe zaczął wtedy prosić „Teddy’ego”, by nie bił mężczyzny.
W Auschwitz o. Maksymilian podupadł na zdrowiu. Trafił do szpitala obozowego. Więźniowie zaczęli otaczać go opieką.
Gdy poczuł się lepiej, wręcz wypchnięto go ze szpitala w obawie, by nie został w nim uśmiercony
— opisywała Wątor-Cichy.
Później o. Kolbe trafiał do lżejszych prac, początkowo w pończoszarni, gdzie reperowano odzież, a później w kartoflarni przy kuchni.
Gdy pod koniec lipca 1941 r. z obozu uciekł więzień, za karę zastępca komendanta Karl Fritzsch zarządził apel, wybrał 10 więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek.
Opisując w 1946 r. tzw. wybiórkę, Gajowniczek opowiadał:
Nieszczęśliwy los padł na mnie. Ze słowami „Ach, jak żal mi żony i dzieci, które osierocam” udałem się na koniec bloku. Miałem iść do celi śmierci. Te słowa słyszał ojciec Maksymilian. Wyszedł z szeregu, zbliżył się do Fritzscha i usiłował ucałować go w rękę. Wyraził chęć pójścia za mnie na śmierć.
*Franciszkanin dobrowolnie wybrał śmierć głodową w zamian za Gajowniczka. Po dwóch tygodniach męki o. Kolbe wciąż żył. 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.
Kilka tygodni przed śmiercią o. Kolbe powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera:
Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość.
Maksymilian Kolbe stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny światowej, który został wyniesiony na ołtarze.
Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę. Zmarł w 1995 r. w Brzegu na Opolszczyźnie w wieku 94 lat.
Jak poinformowali twórcy filmu „Dwie Korony”, aby mógł on zostać ukończony, potrzebne są dodatkowe środki. Zbiórkę funduszy na realizację fabularyzowanego dokumentu prowadzi Fundacja Filmowa im. św. Maksymiliana Kolbe.
lap/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Marianna Kolbe tak opisywała tamto wydarzenie:
Byłam niespokojna, czy czasem nie jest chory, więc pytałam się go: „Co się z tobą dzieje? Zaczęłam więc nalegać. Mamusi musisz wszystko opowiedzieć”. Drżący ze wzruszenia i ze łzami mówi mi: „Jak mama mi powiedziała, co to z ciebie będzie, to ja prosiłem Matkę Bożą, żeby mi powiedziała, co ze mnie będzie. I potem, gdy byłem w kościele, to znowu ją prosiłem. Wtedy Matka Boża pokazała mi się, trzymając dwie korony: jedną białą, a drugą czerwoną. Z miłością na mnie patrzała i spytała, czy chcę te korony? Biała znaczy, że wytrwam w czystości, a czerwona, że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę. Wówczas Matka Boża mile na mnie spojrzała i zniknęła”.
W 1910 r. Rajmund Kolbe wstąpił do zakonu, gdzie przyjął imię Maksymilian. Studiował w Rzymie, gdzie w 1917 r. założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski wrócił dwa lata później. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później wyjechał do Japonii, skąd wrócił w 1936 r. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie.
We wrześniu 1939 r. Niemcy po raz pierwszy aresztowali Kolbego i franciszkanów. Duchowni odzyskali wolność w grudniu. 17 lutego 1941 r. Maksymiliana aresztowano po raz drugi. Trafił na Pawiak, a potem - 28 maja 1941 r. - do Auschwitz.
O. Maksymilian po deportacji otrzymał obozowy numer 16670. Jak opisywała historyk z Muzeum Auschwitz Teresa Wontor-Cichy, początkowo trafił on do pracy przy zwożeniu żwiru na budowę parkanu przy krematorium. Potem o. Kolbe dołączył do komanda w Babicach, które budowało ogrodzenie wokół pastwiska. W Babicach losy zakonnika zetknęły go z Tadeuszem „Teddym” Pietrzykowskim, przedwojennym wicemistrzem Polski w boksie, również więźniem. Któregoś dnia dostrzegł on nadzorcę, który okrutnie znęcał się nad Kolbem. Pięściarz postanowił dać oprawcy nauczkę. Zaproponował esesmanom, że stanie z nim do walki na pięści. Niemcy zgodzili się, po chwili nadzorca leżał na ziemi powalony ciosem. Pobity Kolbe zaczął wtedy prosić „Teddy’ego”, by nie bił mężczyzny.
W Auschwitz o. Maksymilian podupadł na zdrowiu. Trafił do szpitala obozowego. Więźniowie zaczęli otaczać go opieką.
Gdy poczuł się lepiej, wręcz wypchnięto go ze szpitala w obawie, by nie został w nim uśmiercony
— opisywała Wątor-Cichy.
Później o. Kolbe trafiał do lżejszych prac, początkowo w pończoszarni, gdzie reperowano odzież, a później w kartoflarni przy kuchni.
Gdy pod koniec lipca 1941 r. z obozu uciekł więzień, za karę zastępca komendanta Karl Fritzsch zarządził apel, wybrał 10 więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek.
Opisując w 1946 r. tzw. wybiórkę, Gajowniczek opowiadał:
Nieszczęśliwy los padł na mnie. Ze słowami „Ach, jak żal mi żony i dzieci, które osierocam” udałem się na koniec bloku. Miałem iść do celi śmierci. Te słowa słyszał ojciec Maksymilian. Wyszedł z szeregu, zbliżył się do Fritzscha i usiłował ucałować go w rękę. Wyraził chęć pójścia za mnie na śmierć.
*Franciszkanin dobrowolnie wybrał śmierć głodową w zamian za Gajowniczka. Po dwóch tygodniach męki o. Kolbe wciąż żył. 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.
Kilka tygodni przed śmiercią o. Kolbe powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera:
Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość.
Maksymilian Kolbe stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny światowej, który został wyniesiony na ołtarze.
Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę. Zmarł w 1995 r. w Brzegu na Opolszczyźnie w wieku 94 lat.
Jak poinformowali twórcy filmu „Dwie Korony”, aby mógł on zostać ukończony, potrzebne są dodatkowe środki. Zbiórkę funduszy na realizację fabularyzowanego dokumentu prowadzi Fundacja Filmowa im. św. Maksymiliana Kolbe.
lap/PAP
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/305332-zycie-sw-maksymiliana-kolbego-na-wielkim-ekranie-ruszyly-zdjecia-do-filmu-dwie-korony-galeria?strona=2