Od zawsze broniłem Quentina Tarantino przed zarzutami o puste epatowanie przemocą. Tarantinowski balet śmierci można było zawsze usprawiedliwić jako opowieści o czystej vendetcie: Żydów na nazistach, Murzynów na rasistach czy niewiast w Dodge Challanger 1970 na psychopatycznym drogowym mordercy. „Nienawistna ósemka” to zupełnie inna parafia.
W skąpanej w śnieżnej burzy chatce, gdzieś górach Wyoming, spotyka się kilku psychopatycznych kowbojów. Nic nie wiedzą oni nic o swojej przeszłości. Nie ufają sobie i nie spuszczają palca ze spustu. Wiadomo tyle, że każdy z nich to wredny sukinsyn, spokojnie mogący nosić portfel Julesa z „Pulp Fiction”. Tarantino mówi, że chciał sprawdzić co może wyniknąć z zamknięcia ze sobą w jednym pomieszczeniu samych łajdaków, którzy nie ufają sobie na tyle mocno, że w mgnieniu oka są w stanie się pozabija. Czy jednak nie wyeksploatował tego tematu w swoim przełomowym debiucie? Ten film to nowa wersja „Wściekłych psów”, z tą różnicą, że zdrajca nie jest tutaj uczciwym policjantem, a degeneratem nie różniącym się od reszty kowbojów, zaś w tle pulsuje klimat Agathy Christi.
wSieci:”Bone Tomahawk”. Konserwatywny horror na Dzikim Zachodzieh
Zamiast błyskotliwego ugryzienia poetyki Packinpaha czy Leone Tarantino tak bardzo napuszył się swoim talentem, że się… przedawkował. O ile w poprzednich dziełach tarantinizmy były ekskluzywnie dawkowane, tutaj mamy ich nadmiar. Powiedzonkami świetnego jak zwykle Samuela L. Jacksona w roli murzyńskiego majora z jankeskiej armii można by obdzielić kilka filmów. A przecież równie smakowity jest łowca głów Kurt Russel jako John „Szubienica” Ruth, pasujący do farmy Leo z „Django” rasistowski generał konfederacji o twarzy Bruce’a Derna czy ciekawie przerysowana, charyzmatyczna Jennifer Jason Leigh. Po raz pierwszy od kilku dekad muzykę do westernu napisał maestro Ennio Morricone, którego utwory samplował w poprzednich filmach Tarantino. Przepiękne zdjęcia na 70mm taśmie zrobił Robert Richardson, wpisując się w klimat choćby z „The Great Silnece” Carbucciego. Jest za co pochwalić film Tarantino. A jednak…
Tarantino zupełnie bezczelnie wypełnia 190 minut filmu (sic!) ekscentrycznie długimi rozmowami, będącymi kabotyńskim i przeszarżowanym popisem scenopisarskich umiejętności zdobywcy dwóch Oscarów za scenariusz. Mimo tego, że moim ulubionym filmem Q jest „Kill Bill” z tryskającą z każdej strony ekranu krwią i latającymi członkami ciał, to te same rozwiązania w „Nienawistnej ósemce” przerażają. „Kill Bill” był filmem komiksowym, eklektycznym hołdem złożonym kinu kung-fu i westernom. Z wyraźnie pozytywną postacią i ofiarami, którymi mogliśmy współczuć. Tutaj zaś bohaterowie wypluwają z siebie flaki, mają głowy oblepione kawałkami eksplodującego mózgu towarzyszy, wieszają kobiety zupełnie bez żadnego uzasadnienia. To sadyzm w czystej postaci, który nie ma nawet szokować widza, przyzwyczajonego do przemocy Q. Amoralność, nihilizm, opakowywanie sadystycznej brutalności w komediowe szaty- tutaj ma to gargantuiczne rozmiary. Nie chodzi o to, że brakuje tutaj dobra z równie brutalnego „Bone Tomahawk. Problem, że natężenie podłości w tym filmie przekracza normy minimalnego realizmu.”
Dziwi też niespotykana u niego wtórność. Tim Roth gra na nucie Christophera Waltza i broczy w krwi jak Pomarańczowy we „Wściekłych psach”. Michael Madsen znów jest zimnym psycholem jak Blondas w tym samym filmie, a Zoe Bell tryska infantylizmem z „Death Proof”. Nie mówię już o społecznym podtekście, wyeksploatowanym błyskotliwie w „Django”, który wygląda jak politpoprawne oddawanie pokłonu Spike’owi Lee.
„Nienawistna ósemka” jest hołdem Tarantino złożonym samemu sobie. Hołdem tak bardzo pozbawionym jakichkolwiek wartości etycznych i moralnych ( a przecież film przewrotnie otwiera długie ujęcie kamiennego krzyża), że każe stawiać pytania o formę Tarantino. Nie tylko moralną, ale też psychiczną. Naprawdę nie sądziłem, że napiszę kiedykolwiek te słowa.
3/6
Łukasz Adamski
„Nienawistna ósemka”, reż: Quentin Tarantino, dystr: Monolith
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/296392-nienawistna-osemka-tarantino-sklada-hold-swojemu-nihilizmowi-dvd