„Spieszmy się kochać ludzi”. Film dokumentalny o poezji księdza Jana Twardowskiego. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Kino Świat
Kino Świat

Reżyser Dariusz Gajewski zrealizował dokument pt. „Czas niedokończony” w rocznicę stulecia urodzin wybitnego księdza poety. „Wiersze były dla mnie rodzajem pamiętnika, dzięki czemu jest w nich pierwsze spojrzenie, zatrzymana chwila dawnego wzruszenia” („Zaufałem drodze”, 2005). Ta poezja to fenomen polskiej literatury. Choć wnikliwych opracowań krytycznych doczekała się dopiero w ostatnich latach, to o wiele wcześniej stała się popularna wśród zwykłych ludzi. Jej uniwersalny charakter powodował, że czytali ją nie tylko katolicy. Punkowy zespół „Włochaty” uczynił ją nawet kanwą swojego utworu muzycznego (wiersz „Głodny”).

Jan Twardowski tworzył poezję jako uczeń, student, a potem ksiądz. Już jako osiemnastolatek redagował pismo „Kuźnia młodych” (1933 – 1935 r.). Na Uniwersytecie Warszawskim studiował polonistykę, dyplom z poezji Juliusza Słowackiego obronił u profesora Wacława Borowego. Przez całe życie pomagał ludziom, w czasie wojny mieszkańcom warszawskiego getta, potem uczniom szkoły specjalnej, w której uczył religii po wojnie.

Jego charakter kształtował się w szeregach Armii Krajowej i w czasie powstania warszawskiego. Naukę w tajnym seminarium duchownym rozpoczął w 1945 roku. „Wszystko potrzebne było – i rozstanie / młodość wesoła, zwątpienie i trud / i nawrócenie nagłe i powstanie / i okupacja i dziurawy but” (*** bez tytułu, 1946) – pisał w swoim wierszu. Twardowski debiutował w 1937 roku tomikiem „Powrót Andersena” nawiązującym do poetyki Skamandra. Po wojnie opublikował tomy: „Wiersze” (1959), „Znaki ufności” (1970), „Zeszyt w kratkę. Rozmowy z dziećmi i nie tylko z dziećmi” (1973), „Niebieskie okulary” (1980) , „Który stwarzasz jagody” (1983), „na osiołku” (1986), „Nie przyszedłem pana nawracać. Wiersze 1939 – 85”, „Sumienie ruszyło” (1989), „Nie martw się” (1992), „Wiersze” (1993). Ksiądz Jan od 1959 roku aż do emerytury był rektorem kościoła sióstr Wizytek w Warszawie, wykładał też w Seminarium Duchownym.

Tak bogate życie domaga się uwiecznienia. Czy reżyser Dariusz Gajewski dobrze wykorzystał szansę, jaką daje ta różnorodność?

„ Żal, że się za mało kochało”

„Spieszmy się kochać ludzi” – od słynnych już słów, które weszły do języka potocznego zaczyna się ten dokument. Potem widzimy przygotowania do narodzin dziecka Polki i Włocha Ricardo de Zordo. Filmowym obrazom towarzyszą słowa wiersza „Bezdzietny anioł” czytane przez młodą bohaterkę. I tu pojawia się pierwsza wątpliwość: jak się one mają do życia pokazywanych ludzi, czy naprawdę ta poezja gra jakąś rolę w ich życiu? Czy z całego bogactwa słów księdza Twardowskiego nie można było wybrać lepiej pasujących? Owszem słowa o Bogu, który „stworzył świat tak dobry / że niedoskonały / i ciebie tak niedoskonałego / że dobrego” („Bezdzietny anioł”) są uniwersalne, ale tu sprawiają wrażenie doklejonych na siłę. Niewiele dowiadujemy się też o bohaterach. Para ta pojawia się również na końcu filmu. Mężczyzna przenosi nowo narodzone niemowlę przez próg, mówiąc: „witaj w domku”. Dowiadujemy się, że Ricardo pracuje na morzu pomiędzy Maltą a Libią i słyszymy wiersz „Widzę”: „najłatwiej się pamięta, kiedy kogoś nie ma”, słowa odniesione bezpośrednio do długich nieobecności Włocha w domu, bez metaforycznej wieloznaczności. Nie ma głębszego powiązania obecnego w tym wierszu motywu wiary w to, że świat i ludzie są dobrzy, tak wszechobecnego w poezji księdza Twardowskiego, z życiem bohaterów. Możemy tylko domniemywać, że łączy to wszystko zwykła ludzka miłość i jej ważność w życiu, tak podkreślana w utworach poety. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego Gajewski wybrał następnych bohaterów: motorniczego i jego rodzinę.

„Baranek ze śniegu”

Nie dowiadujemy za wiele o życiu Tomasza Rogozińskiego, który kieruje warszawskimi tramwajami. Nie wiemy, jaki wpływ na niego miała poezja księdza Twardowskiego. Bohater stwierdza tylko, że niewiele mu potrzeba, by być zadowolonym i że do szczęścia idzie się małymi krokami. Co tu robi „Oda do rozpaczy”, w której pojawia się afirmacja smutku? Inaczej pojawiłby się „zachwyt / nieludzki / okropny jak sztuka bez człowieka” („Oda do rozpaczy’). To znów ogólne dywagacje o szczęściu, nieprzystające do pokazywanego obrazu.

Potem pojawia się uczennica przygotowująca się do ważnego egzaminu, o której dowiadujemy się jedynie, że bardzo jej zależy na nauce. Czyta wiersz „Postanowienie’. Dlaczego taki przeskok problematyki? Ksiądz Twardowski pisze: „Postanawiam pracować nad tym / żeby (…) przynieść Ci niewykwalifikowaną ręką / baranka ze śniegu”. Sprawy boskie przejawiają się tu w ukochanych drobiazgach codziennego życia, są sprowadzone na ziemię. Czy ta dziewczyna jest alter ego reżysera? Czy raczej została wybrana, żeby pokazać różnorodnych odbiorców tej poezji? Obie odpowiedzi są nieprzekonywujące.

A chłopiec ćwiczący karate, który jest kolejnym bohaterem, stwierdzający że bierze udział w konkursach recytatorskich, bo poezja uczy nas komunikować się z ludźmi? Czy dość zwyczajne wydarzenia z jego życia predestynują go do wypowiadania prawd objawionych w czytanych przez niego utworach księdza Twardowskiego? Czy w ogóle w tak młodym wieku rozumie słowa: „ta straszna pustka, co graniczy z Bogiem / to że jeśli nie wiesz dokąd iść / sama cię droga poprowadzi” („Jak się nazywa”) i „bo to co nas spotyka / przychodzi spoza nas” („Wiersz z banałem w środku”)? Dość powierzchowna dokumentalna obserwacja nijak nie przystaje do czytanej poezji.

Wiersz „Kubek”, jeden z najbardziej znanych utworów księdza Twardowskiego: „przywróć mi święty Antoni / mój kubek z jednym uchem” znów odzwierciedla umiłowanie rzeczy małych. Czyta go młoda tłumaczka, po raz pierwszy wyprowadzająca się od rodziców, żeby zamieszkać ze swoim chłopakiem. Dziewczyna dokłada jeszcze swoją refleksję, że poezja Twardowskiego jest jak modlitwa, a świat w jego wierszach jest z natury dobry. Słyszymy także wiersz „Daj nam ubóstwo”: „i daj nam czystość co nie jest ascezą / tylko miłością – tak jak życie całe / i posłuszeństwo co nie jest przymusem”. Są to myśli nader mądre i szczególnie w tym momencie zastanawiamy się, dlaczego Gajewski nie pokazał żadnych szczegółów z biografii księdza Twardowskiego, nie przybliżył widowni jego postaci. Tym bardziej, że żyje jeszcze wielu przyjaciół i znajomych niezwykłego kapłana.

„Cisza od muzyki większa”

Jednym z nich jest wieloletni współpracownik, ksiądz Aleksander Seniuk, obecny rektor kościoła sióstr Wizytek w Warszawie, z którym łączyło Twardowskiego piętnaście lat wspólnej pracy. Dowiadujemy się od niego, że nauczył się od swojego przełożonego, że trzeba być najpierw człowiekiem, potem chrześcijaninem, a na trzecim miejscu księdzem. Ile jeszcze ciekawych wspomnień można było wydobyć od Seniuka, ilu spraw i refleksji Gajewski nie przedstawił?

To jest najważniejsza wada tego filmu: grzech zaniechania, pójście na twórczą łatwiznę, brak spójnej koncepcji i ciekawego pomysłu na przedstawienie poezji.

Znajomym księdza Twardowskiego jest też organista z kościoła sióstr Wizytek, kolejny interlokutor Gajewskiego. Czterdziestokilkuletnia zażyłość mogła obfitować w ciekawe spostrzeżenia i przeżycia, ale widzowie słyszą tylko wiersz „Po koncercie” („jest jeszcze cisza / od muzyki większa”). Refleksja na temat relacji Bóg – sztuka, wypływająca z tego utworu i kolejna zaprzepaszczona szansa dowiedzenia się czegoś na temat: jak mógł powstać ten wiersz, co go inspirowało, jaka była relacja między księdzem Twardowskim i muzyką, sztuką szeroko pojętą. Jakim był człowiekiem, czy takim jakiego obraz wyłania się z wierszy?

Za mało jest też prób analizy czy osadzenia tej poezji w kontekście historyczno-literackim i kulturowym. Pod koniec filmu na ekranie pojawia się profesor Maria Puzynina, która docenia głębię i różnorodność wierszy Twardowskiego. Dostrzega dar mówienia do wszystkich. „Kierowca taksówki czyta Twardowskiego i Miłosz go cenił, i Herbert. Wielu ludziom w Polsce takiej poezji potrzeba.” Poezja współczesna – zauważa Puzynina – ogranicza człowieka do spraw materialnych, degraduje go. W tym kontekście pojawia się tytułowy wiersz „Czas niedokończony”: „moja matka / łagodna i nieubłagana / cała w czasie teraźniejszym niedokończonym / wychyla się z nieba”. W wierszu jest konkluzja, która akurat współgra z refleksjami Puzyniny: „tyle dzisiaj uczuć, a mało miłości”.

Wielokrotnie nagradzany reżyser Dariusz Gajewski, twórca dokumentów i filmów fabularnych („Warszawa”, „Lekcje Pana Kuki”, „Obce niebo”)) miał na planie znakomitych współpracowników. Autorem zdjęć jest Wojciech Staroń, który ma w dorobku produkcje takie jak: „Plac Zbawiciela”, „Papusza”, „Jeszcze nie wieczór”. Film „Czas niedokończony. Wiersze księdza Jana Twardowskiego” powstał w Wytwórni Filmów Fabularnych i Dokumentalnych.
Wszyscy ci zdolni twórcy „odbębnili”, mam wrażenie, swoją lekcję i zrealizowali w pośpiechu dzieło, któremu wiele brakuje do doskonałości. Ma ono jedną niepodważalną zaletę, że przypomina widzom poezję księdza Twardowskiego, która powinna być w stałym kulturowym obiegu. Jednak można było bardziej spożytkować swoje talenty i lepiej wykorzystać znakomity materiał, jakim są te proste, a zarazem pełne metafizycznej głębi wiersze.

Małgorzata Kulisiewicz

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych