"Historie o zwykłym szaleństwie". Charles Bukowski bez pijackiego romantyzmu Hemingwaya. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

„Historie o zwykłym szaleństwie” pochodzą z najlepszego okresu twórczości pisarza (początek lat 70.), w którym Bukowski stworzył również — znane polskiemu czytelnikowi — teksty, wchodzące w skład tomu „Najpiękniejsza dziewczyna w mieście”.

Charles Bukowski zabiera nas w jądro rynsztoku amerykańskich ulic, cuchnących barów z prostytutkami, gangsterami i upadłymi moralnie aniołami. Pozbawiony pijackiego romantyzmu Hemingwaya i napuszonego infantylizmu Morrisona nie celebruje pisarskiego chlania. Bukowski to nonkonformistyczna „ćma barowa”, doskonale sportretowana przez Mickeya Rourke’a w filmie Barbeta Schroedera. To wyglądający jak zwykły menel, żebrak bez księżnej u boku i niepoprawny politycznie indywidualista tak samo mocno walący zarówno w pokolenie beatników, jak i stróżów moralności.

Pisał o niczym. A jednak pisał wybitnie. Docierał do mroków ludzkiej natury. Obnażał nie tylko swoją duszę. Był pod maską zapijaczonego mizogina i erotomana wrażliwym poetą. „Nie próbuj” — wyryto na jego nagrobku. On nie próbował podrabiać innych. Mrok pijaństwa mógł opisać tylko ktoś tak niewyrachowany i surowy jak Bukowski.

Mieszał uliczne bagno z odwołaniem do Kanta czy Platona. Kulturę wysoką kadził odorem nędznych spelun Los Angeles. Wydane pierwszy raz w Polsce „Historie o zwykłym szaleństwie” to kawał wielkiej literatury. Szokującej, odrażającej, ale szczerej, prawdziwej i powalającej z siłą Pana Jacka Danielsa.

Charles Bukowski, „Historie o zwykłym szaleństwie”,  wyd. Noir sur Blanc

wSieci

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych