Lata mijają, a Abel Ferrara znów stara się zszokować ziewającą publikę. Tym razem dzięki filmowej biografii Pasoliniego z Willemem Defoe w roli głównej.
Twórca takich filmów jak „Zły porucznik” czy „Maria” podkreśla swoją więź z jednym z największych skandalistów w dziejach kina.
Uwielbiam jego styl, który łączy życie i śmierć. On jest moim nauczycielem. Połączyła nas buddyjska medytacja. Medytuję w imię jego siły i piękna. Ten facet był poetą. Rozmawiałem z setką osób 35 lat po jego śmierci i nikt nie powiedział o nim złego słowa. Był duchowo utalentowany, nigdy nie podnosił głosu na planie
— mówi Ferrara.
Reżyser tłumaczy również swoje odejście od wiary katolickiej.
Dorastałem we Włoszech. Moja mama pochodzi z Irlandii i od początku uważała, że powinienem chodzić do kościoła. Trafiłem do katolickiej szkoły - to było zanim jeszcze wszyscy dowiedzieli się o moim ADHD. Uczono tam fetyszu do rzeczy, ale nie duchowości. Po latach uznałem, że właśnie najważniejsze jest znalezienie duchowości i zostałem buddystą
— relacjonuje z przekąsem Ferrara.
Filmowiec wyjaśnia, dlaczego to akurat Willem Defoe zagra skandalizującego reżysera.
Zrobiliśmy razem cztery filmy. Jesteśmy inspiracją dla siebie i naszych filmów. Znamy się, więc Willem bardzo dobrze rozumie, o co mi chodzi w robieniu filmów. Potrzebuję aktora, który wyruszy ze mną w podróż, zaangażuje się w projekt. „Pasolini” powstawał już na planie „4:44. Ostatni dzień na Ziemi”. Większość scenariusza powstała z naszych rozmów
— tłumaczy twórca filmu „Pasolini”.
Pytanie, czy wyświechtane hasełka o zakurzonym katolicyzmie, odnalezienia „czegoś nowego” w buddyzmie i zachwyty nad mocno wyblakłą ikoną są w stanie nie tylko przyciągnąć uwagę widza, ale również skłonić do ciekawej refleksji. Co do tego mamy wątpliwości.
gah/Onet.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/258552-ferrara-znow-chce-wywolac-skandal-rezyser-o-pasolinim-uwielbiam-jego-styl-jest-moim-nauczycielem