Flesz dnia: COMA, INTERSTELLAR, RIHANNA, TYSON, aktorka z IDY kończy karierę?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Coma rusza w trasę z debiutancką (sic!) płytą, "Interstellar" w kinach IMAX, nowa płyta Rihanny, nowy serial o włoskiej mafii, Mike Tyson oficjalnie rosyjskim literatem.

3 listopada ukaże się zapis koncertu "Pierwsze wyjście z mroku 2014 - Live in Jarocin" zespołu Coma. Premiera będzie miała miejsce na platformie nuplays.pl. Spokojnie, to nie U2 - opłata wynosi 8,99 zł... Koncert na festiwalu w Jarocinie w charakterze czcigodnego gościa był wielkim wyróżnieniem dla Comy.

Najwyraźniej 5 minut Roguckiego wciąż trwa. Po części to zasługa aktywności artystycznej Comy. Zespół nagrał do tej pory sześć płyt. Ostatnia "Don't Set Your Dogs On Me" ukazała się w ubiegłym roku. Wszystkie znalazły się w pierwszej 10. najlepiej sprzedających się płyt w Polsce. Albumy "Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków" (2006), "Hipertrofia" (2008) i "bez tytułu" (2011) okupowały nawet pierwsze miejsca całego zestawienia.

Teraz można spokojnie odcinać od tego kupony. W końcu ZUS tego nie zrobi...


Na swoją premierę czeka również film Christophera Nolana "Intestellar" (w Polsce film zobaczymy 7 listopada). Przedsprzedaż biletów już ruszyła, również do kin IMAX. Nowe dzieło twórcy takich hitów jak "Incepcja" czy nowej serii "Batmana" już zostało ogłoszone najbardziej wyczekiwanym filmem roku. Znowu będzie futurystycznie - Nolan stawia na starą, sprawdzoną konwencję science-fiction. Bohaterem filmu będzie bowiem naukowiec, który przenosi się w inny wymiar. W obsadzie zobaczymy m.in.: Anne Hathaway, Matthew McConaughey, Jessica Chastain, Casey Affleck, John Lithgow, Ellen Burstyn i Michael Caine.


Dziś dzień samych zapowiedzi... Również Rihanna (a raczej osoby z jej otoczenia) wieszczy premierę swojego nowego dzieła. Album ma się nazywać "Lost Files", a na półki sklepów muzycznych może trafić już 25 listopada.

Doniesienia są owocem wycieku informacji z wytwórni Roc Nation. Przypadeg?


"O "Idzie" myślę przede wszystkim jak o spotkaniu międzyludzkim. Bardzo cenna jest dla mnie znajomość z Pawłem Pawlikowskim, z którym wciąż utrzymuję bliski kontakt. Nie mogę powiedzieć, że udział w tym filmie i jego sukces przewartościowały moje życie. Być może dlatego, że gdy propozycja się pojawiła, byłam już ukształtowaną osobą - miałam wyraźne poglądy i plany. "Ida" ich nie zmieniła" - mówi w TVN24 Agata Trzebuchowska, odtwórczyni roli tytułowej w "Idzie" Pawła Pawlikowskiego. Czy film, który podbił światowe festiwale i kina nie będzie przełomem w jej karierze?

Propozycje były, ale ja nie byłam nimi specjalnie zainteresowana. Może dwie czy trzy wydały mi się interesujące i chwilę się nad nimi zastanawiałam, ale ostatecznie nie zdecydowałam się na żadną. Nie wiążę swojej przyszłości z aktorstwem, choć nie jest też tak, że kategorycznie odmawiam ponownego udziału w filmie. Może kiedyś pojawi się projekt, w który z jakichś powodów będę chciała się zaangażować.

mówi aktorka, która wcieliła się w tytułową rolę. Na dodatek Trzebuchowska zachowuje dystans wobec realnych szans filmu na Oscara.

Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że wszystko, co się dzieje wokół "Idy", włącznie z szansami na Oscara, to sukces, jakiego w polskim kinie nie było od lat. Bardzo się cieszę z takiego odbioru filmu i z tego, jak bardzo został doceniony. Zupełnie nie potrafię jednak połączyć tego faktu z moim udziałem w tym projekcie. Mimo że zagrałam w filmie tytułową rolę, odczuwam spory dystans. Jasne, że życzę "Idzie" jak najlepiej, świetnie by było, gdyby otrzymała Oscara, ale w tym kibicowaniu przyjmuję bardziej pozycję widza, niż współuczestniczki tego obrazu.

Cóż, są jednak osoby w showbiznesie, które mimo gigantycznego sukcesu potrafią się od niego odwrócić. Niespotykane.


No i stało się. Dziś sądna data - Mike Tyson oficjalnie został honorowym członkiem Związku Pisarzy Rosyjskich. Legenda amerykańskiego boksu odbierze legitymację w połowie listopada, gdy pojawi się w Moskwie na pięściarskiej gali. Zaszczyt kopnął boksera w cztery litery w dniu premiery jego autobiografii na rosyjskim rynku. Książka nie jest dziełem, a i samego zainteresowanego trudno uznać za literata, skoro jego rola ograniczała się jedynie do opowiedzenia dziennikarzowi kilku historii z jego życia.

Ale tytuł to tytuł... Putin może mieć satysfakcję, że przekonał do siebie kolejną przebrzmiało gwiazdę. W dodatku taką, która jeszcze do niedawna krytykowała Rosję za aneksję Krymu.

gah

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych