Kolejny film z Adamem Sandlerem jest masakrowany przez krytyków. Znów utalentowanemu aktorowi dostaje się za rolę dramatyczną. Sandler postanowił zmierzyć się z pytaniem dlaczego krytycy go nienawidzą.
Adam Sandler od dawna próbuje wyjść z komediowego repertuaru. Pisał o tym procesie kilka ponad rok temu wNas.pl Łukasz Adamski.
Sandler został również zaszufladkowany jako aktor komediowy dla nastolatków. Ambitny filmowiec postanowił zerwać z tym wizerunkiem. Przełom (niestety krótkotrwały) przyszedł wraz z przedziwnym filmem „Lewy sercowy” Paula Thomasa Andersona. Twórca „Boogie Nights” i „Magnoli” niespodziewanie obsadził Sandlera w roli znerwicowanego, pełnego fobii (mroczna wersja Woodego Allena), wychowanego w towarzystwie 7 sióstr Barrego, który zakochuje się w przypadkowo poznanej kobiecie (Emily Watson). Gdy życie Barry’ego zaczyna się powoli układać, na horyzoncie pojawiają się kłopoty z właścicielem sex-telefonu (fenomenalny Philip Seymour Hoffman), z którego korzystał Barry. Z głupkowatego frajera Adam Sandler stał się pełnym problemów emocjonalnych, skomplikowanym mężczyzną, który walczy z własnymi demonami. Recenzent „Chicago Sun-Times” napisał, że Sandler nie tylko pokazał swoją głębie jako aktor, ale nawet mógłby z powodzeniem grać mroczne postacie w filmach Dennisa Hoopera. Za tą rolę aktor dostał nominację do „Złotego Globu”. Niestety, film nie przyniósł spodziewanych zysków, choć nie był katastrofą finansową. Może to spowodowało, że Sandler nie poszedł za ciosem i kolejną poważną rolę zagrał dopiero cztery lata później u Jamesa L. Brooksa w filmie „Spanglish”. Obraz niestety przepadł, zarabiając mniej, niż kosztował. Sandler spróbował jeszcze tylko raz swoich sił jako dramatyczny aktor i zrobił to (w moim przekonaniu) fenomenalnie. Był to film o traumie po 9/11 „Zabić wspomnienia”, gdzie przejął rolę napisaną dla Toma Cruisa.
Najczęściej nagradzany Złotą Maliną w historii aktor ponownie spróbował sił w kinie dramatycznym. Niestety „The Cobbler” zgarnia niemal tak słabe recenzje jak większość kręconych „na jedno kopyto” komedyjek z Sandlerem. Aktor wystąpił obok takich uznanych aktorów jak Dustin Hoffman, Steve Buscemi, ale również rapera Method Mana. Jak widać rola szewca nie będzie dla Sandlera tym czym występy u Wesa Andersona, innego komika, Billa Murraya.
Sandler odniósł się na festiwalu filmowym w Toronto do ciągłej krytyki, jaką zbiera.
Korzystam z okazji. Nigdy taka rola by się nie trafiła, gdyby Tom nie napisał jej i nie zadzwonił do mnie. Pokochałem ten scenariusz. Granie tego faceta sprawiło mi wielką frajdę.
mówi Sandler, który odnosi się do fatalnych recenzji jego ostatnich kilku filmów.
Mam je gdzieś. Przyjaciele mi o nich mówią. Słyszę jak oni ( krytycy-przy. red) nienawidzą każdego filmu jaki robię. Nie czytam tych recenzji choć chyba chciałbym trochę przystopować.
mówi chyba szczerze Sandler.
Aktor zagrał w “The Cobbler” na jednoznaczne życzenie reżysera Toma McCarthy’ego. Ten napisał rolę specjalnie dla Sandlera. Aktor przyznał na konferencji prasowej, że ubiera się jak zwykły człowiek, bowiem wychował się w robotniczej rodzinie i pewne rzeczy w nim zostały. McCarthy przyznaje, że pochodzenie aktora bardzo pasowało do roli prostego szewca w jego filmie. Sandler przyznał też w Toronto, że chciałby kiedyś zagrać jakiś czarny charakter. Czy rola w “The Cobbler” może go do tego przybliżyć? Na razie jest daleki nawet od przerysowanej roli drania w „Batmana Forever” zagranej przez Jima Carreya…
Q
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/252116-adam-sandler-odpowiada-krytykom-mogliby-troche-przystopowac