POLSKIE KINO, czyli gdzie się podziały te wykrzykniki ulicy?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Kadr z filmu "Męska sprawa" (2001)
Fot. Kadr z filmu "Męska sprawa" (2001)

Nie wiem po co rodzimi twórcy porywają się za kopiowanie zachodnich produkcji. To chyba najbardziej irracjonalny krok, jaki można sobie wyobrazić. Polska rzeczywistość dostarcza tak bogatego materiału, że jego zmarnowanie woła o pomstę do nieba.

Jeden z popularnych polskich seriali. Grupka studentów, niby nie są zbyt zamożni, ale mieszkają w ekslukzywnym mieszkanku, noszą markowe ciuchy, umawiają się w drogich kmajpach. Nie doskwiera im zupełnie nic poza miłosnymi perypetiami.

Inny przykład: obraz przedstawiający grupę młodych lekarzy. Miejsce ich pracy to istna medyczna arkadia - piękne wnętrza (tylko marmurów brak), nowoczesne technologie, rozmowy na "ę"/"ą" żywcem wyjęte ze studia lifestyle'owych programów śniadaniowych dla lemingów. I pomyśleć, że rzecz dzieje się w publicznym szpitalu...

Podobne przypadki można mnożyć. Produkcje pojawiają się równie, co znikają. Nikt o nich nie pamięta. I słusznie. Nie rozumiem tylko po co silić się na zachodni high life, skoro polska rzeczywistość dostarcza znacznie więcej barwnych scenariuszy. Filmowcy, którzy obrali ją sobie jako źródło inspiracji nie stracili.

Chyba najlepszym przykładem jest polskie kino kryminalne. O ile reżyserzy starali się idealnie odwzorować realia, ich obrazy cieszyły się sporą populrnością, a nawet urastały do miana kultowych (wystarczy wymienić choćby "Psy czy "Pitbulla"). Pisząc z Darkiem Lorantym książkę "Spowiedź psa" (premiera 10 czerwca - przyp. red.) doskonale przekonałem się, że fabuła nie była czystym wymysłem twórców.

Jednak nie tylko kryminalne historie mogą być świetnym materiałem dla polskiego kina. Jest jeszcze bieda, brak perspektyw dla młodych ludzi, korupcja na szczytach władz, sitwa wzajemnych powiązań... W ostatnim czasie "Układ zamknięty" Ryszarda Bugajskiego jest najlepszym przykładem, że temat dobrze nam znanych patologii może być gwarantem filmowego sukcesu. Podobnie w przypadku znakomitej "Męskiej sprawy" Sławomira Fabickiego czy "Cześć Tereska" Roberta Glińskiego (reżyser ma na swoim koncie równie udane "Świnki").

Niestety nieco gorzej jest w przypadku seriali. Warto jednak zwrócić uwagę na serial Magdaleny Łazarkiewicz "Głęboka woda". Owszem, przedstawieni w nim pracownicy opieki społecznej sprawiają wrażenie nieskazitelnych herosów bez urzędniczej skazy, ale samo ukazanie pejzażu rodzimej biedy i rodzinnych dramatów jest krokiem w dobrą stronę.

Kto pójdzie tym tropem? Jeśli twórców, a przede wszystkim producentów, nie przekonają walory artystyczne, niech zwrócą uwagę na zainteresowanie widzów. Czasem szary Kowalski jest lepszym materiałem na bohtera, niż kolejna marna - jak to zwykle w przypadku podrób bywa - kopia dr. House'a.

Aleksander Majewski

----------------------------------------------------------------

Do nabycia wSklepiku.pl:"Historia kina. Tom 1. Kino nieme" Praca Zbiorowa

Kino nieme to pierwszy tom przygotowywanej w Instytucie Sztuk Audiowizualnych Uniwersytetu Jagiellońskiego czterotomowej Historii kina pod redakcją Tadeusza Lubelskiego, Iwony Sowińskiej i Rafała Syski. W zamierzeniu redaktorów ma to być książka wykorzystująca nowe źródła, uwzględniająca przyjęte dziś kryteria ocen i aktualne opracowania naukowe, która w formie kompetentnej narracji będzie uczyć rozumienia dziejów kina, a zarazem stanowić bazę lekturową dla dalszych studiów. Autorami poszczególnych rozdziałów są czołowi polscy specjaliści (także spoza Krakowa), zajmujący się na co dzień opisywanymi przez siebie okresami, gatunkami i szkołami narodowymi. W ciągu najbliższego pięciolecia ukażą się trzy kolejne tomy, poświęcone kinu klasycznemu, kinu epoki nowofalowej i kinu współczesnemu. Mamy nadzieję, że - zaspokoiwszy pilną potrzebę podręcznika, którego od dawna brakuje - książka stanie się też ciekawą lekturą dla szerszego grona miłośników filmu.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych