Na palcach jednej ręki można wymienić aktorów, którzy nigdy nie zagrali głównej roli, a mimo to na zawsze pozostaną w pamięci widzów w różnym wieku. Z pewnością w tak nielicznym gronie, honorowe miejsce zajmuje Jerzy Nowak. Dziś popularny aktor odszedł do wieczności. Pozostawił po sobie niezapomniane kreacje.
Co ciekawe, Nowak nigdy nie zagrał głównej roli w filmie fabularnym. Nawet pod koniec życia nie uśmiechnęło się do niego szczęście, jak w przypadku Krystyny Feldman, która wcieliła się w postać głównego bohatera filmu "Mój Nikifor" Ryszarda Krauze. Również zdecydowaną większość filmów w jakich zagrał Nowak, trudno uznać za przełomowe obrazy, choć oczywiście zdarzały się również perełki (wystarczy wymienić choćby "Listę Schindlera" Stevena Spielberga czy "Ziemię obiecaną" Andrzeja Wajdy).
Chyba najbardziej kojarzona z aktorem pozostanie rola Hirsza Singera w spektaklu Romana Brandstaettera "Ja jestem Żyd z Wesela", którą zagrał aż...600 razy! Trzeba przyznać, że artysta często był obsadzany w rolach Żydów. Charakterystyczna uroda, oryginalny akcent, równie niespotykany sposób gry sprawiały, że Nowak bez problemu wcielał się w rolę brodatych starców z pejsami, usłużnie kiwających głową.
Aktorstwo Jerzego Nowaka łączyło się z jego doświadczeniem życiowym, z jego wspaniałym usposobieniem, dobrocią i olbrzymim poczuciem humoru. To wszystko kumulowało się gdzieś na scenie. Był wybitnym aktorem o olbrzymiej gamie możliwości. Zagrał wiele wspaniałych i różnorodnych ról - powiedział Trela. - Jerzy Nowak był jedną z osób, która wprowadzała mnie do teatru. Był zawsze bardzo pomocny, mogłem na niego liczyć i radzić się go - wspominał aktor
powiedział Jerzy Trela, cytowany przez portal tvn24.pl.
Chyba najbardziej oryginalną kreacją Nowaka było chyba jednak... zagranie samego siebie, a raczej zaprezentowanie publiczności spektaklu w postaci własnego życia. Mowa oczywiście o filmie dokumentalnym Marcina Koszałki "Istnienie". Reżyser (i ceniony operator filmowy), który lubi szokować ekshibicjonizmem ("Takiego pięknego syna urodziłam", "Jakoś to będzie") tym razem zdecydował się odsłonić tajemnicę kogoś spoza własnej rodziny - właśnie znanego krakowskiego aktora, który próbuje oswoić się ze śmiercią.
Aktor przygotowuje się do śmierci ze szczególnym namaszczeniem, pamiętając o najmniejszym szczególe. Nie boi się śmierci, powoli się z nią oswaja. Cieszy go nawet, że nie zna jej daty, bo powtarzając słowa filozofa, gdyby wiedział, kiedy nastąpi ten moment, jego życie stałoby się nieznośne. Krok po kroku obserwujemy codzienność Nowaka w oczekiwaniu na ostateczność. Stajemy się świadkami jego sentymentalnej podróży na Ukrainę, wizyty w szpitalu, rozmów z przyjaciółmi i żoną. Momentem przełomowym jest chwila, kiedy aktor podejmuje decyzję o przekazaniu swoich zwłok na cele naukowe. W tym celu odwiedza miejsce, gdzie studenci medycyny w praktyce zdobywają wiedzę na temat ludzkiej anatomii. Spokój i pogodzenie się z tym, co lada chwila nadejdzie to wyraz jego życiowej odwagi, której można tylko pozazdrościć.
czytamy na portalu Filmweb.pl.
Jak postanowił, tak zrobił. Zwłoki autora posłużą studentom Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego do nauki ratowania ludzkiego życia. Jak widać, od zapomnienia ocalone zostaną nie tylko role autora.
"Non omnis moriar", jak lubił powtarzać - w ślad za poetą - Jerzy Nowak... Miał 89 lat.
Aleksander Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/247615-jerzy-nowak-nie-zyje-kres-istnienia-mistrza-drugiego-planu