Kiedy MIŁOŚĆ rozmawia z miłością. Julia KIJOWSKA o nowym filmie WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Julia Kijowska. "Miłość". Materiały prasowe
Julia Kijowska. "Miłość". Materiały prasowe

Julia Kijowska to jedna z najzdolniejszych aktorek młodego pokolenia. Jej znakomita, złożona rola w serialu „Bez tajemnic” pokazała ogromny potencjał aktorki. Teraz Kijowska wystąpiła we wstrząsającej „Miłości” Sławomira Fabickiego. Prezentujemy wywiad z aktorką. Recenzja filmu wieczorem!

Miłość to podobno największa wartość w życiu – siła napędowa i sprawcza, dzięki której funkcjonujemy. Jaka jest w filmie Sławomira Fabickiego?

Tytułowa „Miłość” snuje się gdzieś pod spodem, pod masą codziennych zdarzeń, pod ktorą – wydaje się – nie ma miejsca na nic wielkiego, szlachetnego i wartościowego. Tymczasem Sławkowi udaje się pokazać ludzi, dla ktorych staje się ona napędem mądrych i ważnych decyzji.

Czy bohaterowie, choć mają już po trzydzieści lat, muszą do swojej miłości dorosnąć, dojrzeć?

Na pewno są w momencie granicznym, gdy w wyniku dramatycznych wydarzeń wszystko, co do tej pory zbudowali, co pozornie dawało im poczucie bezpieczeństwa – kupiony na kredyt dom, stabilna praca, małżeństwo, a teraz oczekiwanie dziecka – zostaje poddane probie. Pojawia się pytanie, co ich związek scala. Można ten stan nazwać dorosłością albo dojrzałością, ale dowiadują się o sobie nowych rzeczy, dokopują się do siebie głębiej.

Fabicki – reżyser przenikliwy. Marcin Dorociński grający pani męża – introwertyczny. Trudno było wam mówić jednym głosem?

Była to rzeczywiście figura złożona, ze skomplikowanymi relacjami i bardzo rożnymi doświadczeniami, jakie do niej wnieśliśmy. Na dodatek wiele emocjonalnych scen realizowaliśmy nocą, w jednym mieszkaniu, więc dochodziło jeszcze fizyczne zmęczenie. Wszystko jednak okazało się potrzebne do zbudowania tej historii. Także to, że patrzyliśmy na nią z tak rożnych punktów widzenia, iż momentami wydawało się, że rozmawiamy o czymś zupełnie innym. A jednak doszliśmy do tej samej konkluzji. Niesamowite jest dla mnie, jak naszym wspólnym, jednym głosem, jest ten film.

Jak ten głos zabrzmi po nagrodzonej ostatnio Oscarem (dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego)

„Miłości” Michaela Hanekego? Haneke jest wspaniałym punktem odniesienia. Z dystrybucyjnych powodów taka sytuacja może jest trudna, ale wydaje mi się, że żaden z tych filmów nie mógłby się nazywać inaczej. Po obejrzeniu „Miłości” Hanekego – poza tym, że poraził mnie sam obraz – byłam pod wielkim wrażeniem tego, jak dwoch mężczyzn o tak rożnych doświadczeniach, z tak rożnych miejsc na świecie, w tym samym czasie mogło zrobić takie filmy. Uważam, że znakomicie ze sobą „rozmawiają”.

Z Julią Kijowską rozmawiała Jolanta Gajda-Zadworna (Sieci)

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych