Wiktor Suworow ujawnia, jak Chruszczow chciał wywołać wojnę atomową CZYTAJ

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.. mat.prasowe Rebis
fot.. mat.prasowe Rebis

Jak doszło do tego, że w 1962 roku świat stanął na krawędzi wojny nuklearnej? Po co naprawdę Nikita Chruszczow wysłał sowieckie rakiety na Kubę? Co ma z tym wspólnego plan lądowej inwazji Rosjan na Europę Zachodnią? I dlaczego kluczową postacią w tej historii okazuje się szpieg Oleg Pieńkowski? Fascynująca nowa książka Wiktora Suworowa "Matka diabła" już w księgarniach! Tylko u nas fragmenty najnowszego dzieła twórcy słynnego "Lodołamacza", "Żołnierzy wolności" i "Akwarium".

  • Oto fagmenty rozdziałów 4 i 5.

Związek Radziecki był zdolny do wielu rzeczy. Związek Radziecki mógł jako pierwszy na świecie wystrzelić sztucznego satelitę Ziemi, jako pierwszy wysłać w kosmos swojego obywatela, zdetonować najpotężniejszą na świecie bombę termojądrową, zestrzelić pierwszą rakietą niezidentyfikowany samolot na prawie nieosiągalnej wysokości. Jednak Związek Radziecki nie potrafił zaopatrzyć się w żywność. Powodem tego był system gospodarczy socjalizmu.

Od najwcześniejszych lat próbowałem zrozumieć, czym jest socjalizm. Przez długie lata zebrałem ponad czterysta definicji. Później zaprzestałem tego procederu, zdając sobie sprawę, że socjalizmów jest dokładnie tyle, ilu jest socjalistów. I nawet więcej. Wczoraj towarzysz Lenin tak rozumiał socjalizm, dzisiaj – w inny sposób.

Mimo wszystko wspólną ideę – można powiedzieć, wspólny mianownik – jednak znalazłem. Wszyscy socjaliści wyznają w takiej lub innej formie to samo. Weźcie program dowolnej partii socjalistycznej, materiały z jakiegokolwiek ich kongresu, przemówienie płomiennego rewolucjonisty lub hasła postępowego związku zawodowego, odrzućcie puste słowa i frazesy – a jest ich tam sporo – dokładnie wyciśnijcie i w tym, co pozostanie, odkryjecie istotę: będziemy pracować coraz mniej, a brać coraz więcej.

Najważniejsze jest to, że człowiek, grupa ludzi, związek zawodowy czy partia realizują tę zasadę, wydają się być bojownikami o wolność i sprawiedliwość: przecież nie dla siebie się staramy, ale dla dobra całego cechu czy całej klasy, całego kraju i ludzkości.

Wykorzystując to gładkie hasło (oczywiście nie w gołej i szczerej postaci, a w otoczeniu pięknych frazesów), można zniszczyć każdą, nawet najpotężniejszą gospodarkę. To hasło pomaga torować drogę do władzy. Tłum zawsze was poprze: czy ktoś by nie chciał pracować coraz mniej, a brać coraz więcej?

Ale ci, którzy na grzbiecie zasad sprawiedliwości dorwą się do władzy, będą musieli natychmiast z nich zrezygnować. Ponieważ pracując coraz mniej, nie można dostawać coraz więcej. Państwo upadnie. Stąd pytanie: Czy oni sami rozumieją, dokąd prowadzą głupi tłum? Czy oni sami zdają sobie sprawę, że ze swoich własnych haseł i wizji trzeba będzie zrezygnować?

Jeżeli nie rozumieją – oznacza to, że są idiotami.

Jeżeli przywódcy wszystko rozumieją, ale swoich obywateli prowadzą, ciągną, wloką w tę przyszłość, oznacza to, że ci przywódcy to kłamcy, dranie, oszuści, szarlatani, przestępcy.

Innych wśród nich być nie może, oprócz warstwy pośredniej – głupich przestępców.

Ale jeżeli nowy ustrój społeczny i jego system gospodarczy tworzą kretyni i kryminaliści, to również wynik ich działań może być tylko idiotyczny i przestępczy.

Komunizm jest wyższym stadium socjalizmu. Pracować – wedle zdolności, brać – wedle potrzeb. Po prostu pracować będziemy nie tylko coraz mniej, a w ogóle ile dusza zapragnie. A brać nie tylko coraz więcej, a również ile dusza zapragnie – ile będziesz chciał!

W 1917 roku władzę w Rosji zdobyli ludzie, którzy byli wyznawcami tej idei: pracować – według zdolności, brać – według potrzeb.

I gdy tylko dorwali się do władzy, ci bojownicy o sprawiedliwość i równość zrezygnowali ze swoich haseł. Powiedzieli: Owszem, dostaniecie wedle potrzeb. Ale nie teraz. Najpierw trzeba zbudować socjalizm, a potrwa to kilkadziesiąt lat. A gdy zbudujemy socjalizm, zaczniemy budowę komunizmu. To też jest długa perspektywa historyczna. A do tego czasu będziemy żyli, jak się da, zamykając granice przed tymi, którzy próbują uciec, mordując miliony tych, którzy nie wierzą w piękne obietnice o wspaniałym życiu w świetlanej przyszłości.

(...)

Mamy ogromny kraj. Granica jest zamknięta. Ucieczka prawie niemożliwa. Poza granicami rozciągają się podbite przez nas ziemie: Polska, Niemcy Wschodnie, Czechosłowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria. Tam wszystko było prawie jak u nas. Ale już dalej zaczęło się dziać coś niedobrego. Skandal, szczerze mówiąc. Dalej jest przeklęty kapitalizm. Ludzie żyli tam jakoś nie po ludzku. Niezależnie od tego, ile się tłumaczyło, że tam u nich wszystko jest złe, nasz nieuświadomiony lud tak i ciągnęło do tego, żeby prowadzić takie życie jak u nich. A do tego nie można dopuścić. Dlaczego? Dlatego, że jeśli życie będzie wyglądało jak u nich, to partia rządząca będzie rozliczana przez lud nie tylko ze zwycięstw i osiągnięć, ale również z błędów i przestępstw, z braku kiełbasy i sera, z kilometrowych kolejek. W wolnym kraju nikt na taką partię nie zagłosuje. I przywódcy pozostaną bez pracy.

Największe zmartwienie polegało na tym, że Związek Radziecki nie mógł długo współistnieć z normalnymi państwami, ponieważ planowa (czyli kierowana przez biurokratów) gospodarka nie może konkurować z gospodarką wolnych państw. Właśnie dlatego nie mogą długo prosperować dwa sąsiadujące ze sobą sklepy, gdzie w jednym jest czysto i schludnie, przystępne ceny, uprzejmi sprzedawcy, duży wybór towarów, a w drugim są puste półki, brud, karaluchy, awantury, chamski stosunek do klienta.

Właściciel drugiego sklepu ma dylemat: albo ogłosić bankructwo, albo puścić bogatszemu sąsiadowi „czerwonego kura”.

Właśnie dlatego Korea Północna nie może w perspektywie historycznej długo współistnieć z Koreą Południową, nie może utrzymywać z nią normalnych stosunków. Tam Koreańczycy i tu Koreańczycy. Tacy sami ludzie, ta sama historia, psychologia, zdolności. Ale Korea Południowa jest potęgą gospodarczą, a w Korei Północnej – sprawiedliwość, świetlane jutro i głodne dzisiaj. Jeżeli otworzą granicę, cały lud ucieknie z północy na południe. Dlatego granica jest zamknięta. Dlatego każdego, kto w Korei Północnej powie, że w Korei Południowej żyje się lepiej, wysyłają do obozu na reedukację.

Korea Południowa produkuje wspaniałe, zdumiewające samochody, telewizory i komputery, a Korea Północna buduje rakiety i bomby atomowe.

W takiej sytuacji znaleźli się również przywódcy Związku Radzieckiego: zasobów w nadmiarze, ziemi – ile dusza zapragnie, mieszkańcy utalentowani. Ale w sklepach kolejki po kiełbasę, produkowaną z jakichś podejrzanych składników.

I naród pyta: A dlaczego tak jest? Tych, którzy zadawali takie pytania, trzeba było szukać, znaleźć, uwięzić, reedukować.

Miał rację towarzysz Lenin: zwycięży albo jedno, albo drugie.

Albo przeklęci burżuje uwiodą i nakłonią cały nasz lud do takiego życia, jakie prowadzą sami. Albo my ich zdusimy i wówczas na całym świecie wszyscy będą żyć tak, jak u nas się żyje. Wtedy nie będzie dokąd uciekać. I nie będzie wzoru do porównania i naśladowania. Wówczas nie będzie do czego porównywać. Wszyscy będą wiedzieli, że inne życie po prostu nie istnieje.

Przywódcy na Kremlu nie chcieli ogłaszać bankructwa. Pozostawało puścić „czerwonego kura”. Nie ma innej opcji. W pierwszych dniach i latach istnienia nowej władzy jej przywódcy otwarcie i bezczelnie oświadczyli: „Wzniecamy pożar rewolucji światowej”. Śpiewano o tym piosenki. A jak pokonać burżujów? Stalin próbował, ale na dłuższą metę przegrał. Stalin wyrwał od Europy co nieco i zafundował tam szczęśliwe życie. Ale Europa Zachodnia się oparła. Po fiasku, jakim zakończyła się II wojna światowa dla Związku Radzieckiego, powstało pytanie: Co dalej? Ogłosić bankructwo? Tuż po śmierci Stalina rozpoczęły się wzmożone poszukiwania wyjścia z tej patowej sytuacji.

W 1954 roku Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR sporządził tak zwany „lokomotywowy” (albo „parowozowym”) referat.

Jego idea polegała na tym, że lokomotywy kapitalizmu – a dokładniej, lokomotywy gospodarki kapitalistycznej – nie da się zniszczyć bez użycia broni jądrowej. Jednak czy należy niszczyć całą lokomotywę? Czy nie łatwiej jest znaleźć jakąś część, po której uszkodzeniu można zatrzymać ruch?

Tą częścią, tym najsłabszym elementem konstrukcji, była według GRU ropa. Trzeba zagarnąć najważniejsze złoża ropy na Ziemi lub przynajmniej przejąć kontrolę nad szlakami przesyłowymi.

Kremlowscy przywódcy uznali ten program za rozsądny i w oparciu o niego nadano kierunek polityce zagranicznej. Natychmiast zaczęła się jego realizacja. Od tego momentu uwaga Związku Radzieckiego została skierowana na Egipt, Syrię, Algierię. Właśnie tam Chruszczow wysyłał działa i czołgi, samoloty, tysiące doradców wojskowych i miliony ton najrozmaitszych ładunków. W 1955 roku radzieccy robotnicy budowlani zaczęli budować drogi i tunele w górach Afganistanu. Z północy na południe, rzecz jasna. Do Beludżystanu. Do ciepłych mórz, do głównych źródeł ropy.

W 1956 roku rządy Wielkiej Brytanii, Francji i Izraela zorientowały się, po co Związek Radziecki zbroi Egipt i czym to się może skończyć. Egipt nie może pochwalić się zapasami ropy naftowej. Ale na jego ziemiach znajduje się Kanał Sueski, którym ropa dostarczana jest do Europy. Zamknąć kanał – i co zrobi Europa? Egipscy towarzysze próbowali (korzystając z podpowiedzi Kremla) go zamknąć, co postawiło świat na krawędzi wojny. Ale i wówczas Europa się nie poddała.

Kryzysu sueskiego w październiku 1956 roku w żaden sposób nie można nazwać zwycięstwem Związku Radzieckiego. Kanału nie zamknięto. Nie udało się.

Co robić, jeżeli wroga nie można pokonać? Pozostaje mu grozić.

18 listopada 1956 roku na przyjęciu w Moskwie Nikita Chruszow oświadczył ambasadorom państw zachodnich: „Historia jest po naszej stronie. Pogrzebiemy was”.

Mamy taki ton dyplomatyczny: „We will bury you”. (...)

14 stycznia 1960 roku Nikita Chruszczow na sesji Rady Najwyższej ZSRR powiedział: „Lotnictwo wojskowe i marynarka przy współczesnym rozwoju sprzętu wojskowego straciły swoje dotychczasowe znaczenie. Te rodzaje broni nie zostaną zredukowane, lecz wymienione. Lotnictwo wojskowe prawie w całości zostanie wymienione na broń rakietową. Teraz znacznie zmniejszyliśmy i prawdopodobnie jeszcze zmniejszymy i nawet wstrzymamy produkcję bombowców oraz innego przestarzałego sprzętu”.

Nie możemy jednak stać w miejscu. Chruszczow przestrzegał: „Pewne państwa, nawet tego nie kryjąc, uważają się za naszych nieprzyjaciół. Nie będą stały w miejscu. Jeżeli te państwa nie mają takiej ilości rakiet jak my, a ich rakiety są mniej doskonałe, to mają one możliwość nadrobienia opóźnień, udoskonalenia swojego sprzętu rakietowego i być może wcześniej czy później nam dorównają”.

Z przemówienia wynikało, że zarówno pod względem ilości, jak i jakości rakiet nadal musimy być przed nimi, żeby w każdej chwili pokazać przeklętym burżujom matkę diabła.

Niecałe cztery miesiące później waleczni żołnierze radzieckiej artylerii przeciwlotniczej 1 maja 1960 roku pierwszą rakietą zestrzelili amerykański samolot zwiadowczy.

O szczegółach planu ataku Chruszczowa na Europę Zachodnią czytaj w książce Wiktora Suworowa "Matka diabła" (Rebis 2012).

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych