PREMIERA DVD "Warsaw Dark" - film o zabójstwie Dębskiego i Inki? Nie sądzę RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Film-kuriozum, którego jednak nie sposób przemilczeć z kilku powodów. Po pierwsze, reklamowany jest jako opowieść o zabójstwie ministra sportu Jacka Dębskiego. Po drugie – nakręcił go w całości w Polsce Christopher Doyle, utalentowany etatowy operator Wong Kar-Waia. Po trzecie – obrazu naszej rzeczywistości ukazanego w filmie nie sposób nie skomentować.

Panienka lekkich obyczajów Matylda vel Ojka (niby że Inka – w tej roli Anna Przybylska), wykonuje dla Ernesta (Jan Frycz) misję – wywabia z nocnego klubu znanego polityka. Senator zostaje zastrzelony, a sprawę tajemniczego morderstwa próbuje rozwikłać inspektor Grottger (Adam Ferency). Tyle wiemy na pewno – i niewiele więcej. „Warsaw Dark” jest bowiem jedynie ciągiem wysmakowanych obrazów (robota operatorki kamery Rain Li robi wrażenie), które mieszają się w nielinearną opowieść, dziwaczny koktajl wizualny oparty na wątłych dialogach.

Co można wydedukować z rozrzuconych po filmie tropów? Że w sprawę zaangażowani są jacyś tajniacy, którzy kiedyś byli „na szczycie” i teraz chcą tam powrócić, aby „znowu być razem” (m.in. niejaki Lewy – Jerzy Bończak). Że Polska to kraj, którym jacyś znani politycy przemawiają w radiu o potrzebie pójścia drogą Chrystusa. Że jest wśród nich ktoś, o kim owi tajniacy mówią „inkwizytor”, ale nie wiadomo dlaczego. Że policja działa na zlecenie polityków i wszystko to jest „powtórką z tego co było kiedyś”, a zamordowany senator figuruje w nagłówku gazety jako „przyjaciel Wschodu” (Rosji? Czy dlatego zginął?). Do tego jakaś tajemnicza firma transportowa, korowód drugoplanowych postaci ze świata przestępczego i nic, czego można by się uchwycić, żeby fabułę zrozumieć.

W warstwie emocjonalnej mamy rozciągnięty niemożebnie na wiele scen psychologiczny pojedynek między Fryczem i Przybylską. Ona jest dziewczyną, która przybyła z małego miasta marząc o lepszym życiu, on chce ją złamać i zmusić, by pracowała dla niego jako call-girl od szpiegowania polityków. Bóg jeden wie zresztą, dlaczego Fryczowi tak zależy akurat na Ojce – dużo mniejszym nakładem czasu i wysiłku znalazłby sobie tanich panienek do brudnych zadań na pęczki. Do tego dochodzi jeszcze element więzów rodzinnych między niektórymi bohaterami – nie będę opisywał między którymi, na wypadek gdyby komuś faktycznie przyszło do głowy ten film obejrzeć.

Całość przypomina trochę najsłabsze momenty „Hotel New Rose” Abla Ferrary, a gdyby odziana w podarte czarne pończochy Przybylska była nie tylko bita po twarzy i brzuchu, lecz jeszcze elegancko wykorzystywana na wizji, to mogłoby to wszystko udawać podróbkę thrillera erotycznego w stylu „Tokyo Decadence”. Tak naprawdę nie wiadomo dla kogo to film i o czym – na pewno nie jest to historia Inki i zamordowanego ministra Jacka Dębskiego, i na pewno nie jest to film o współczesnej Polsce.

Jedyna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę, to intrygujący kształt, jaki w oku operatora z zagranicy przybiera znana z naszych seriali i filmów do znudzenia Warszawa. Stołeczne mosty, place, hotel Europejski czy boczne ulice nabierają niezwykłego, całkiem obcego posmaku i dziwacznego, chorego uroku. Rain Li jest naprawdę utalentowaną operatorką i jej zdjęcia pokazują, że gdyby tylko Doyle miał do opowiedzenia jakąkolwiek naprawdę interesującą fabułę, to byłaby ona opowiedziana obrazami naprawdę interesująco. Inna sprawa, że nie wiem jak bardzo na kształcie ostatecznym filmu zaważyła praca montującej rozsypane obrazki Agnieszki Glińskiej. Z tego co oglądałem przez bardzo długie 82 minuty dałoby się wykroić kilka niesłychanie efektownych teledysków dla jakiejś depresyjnej wokalistki – trochę za mało jak na ponad pięć lat produkcji.

Jak wieść niesie projekt pierwotnie nosił tytuł „Izolator”, a autorem scenariusza był Maciej Pisarek. Tylko był – bo wycofał swoje nazwisko z czołówki na znak protestu przeciw zmianom dokonanym przez reżysera, kompletnie wypaczającym sens oryginalnej historii. Otrzymujemy więc film, w którym w ogóle nie pojawia się nazwisko żadnego scenarzysty – wychodzi na to, że rzecz jest autorską impresją Doyle’a, opartą nie wiadomo na czym. W dodatku impresją na którą nikt od początku nie panował, historia filmu wygląda bowiem tak, że zdjęcia nakręcono późną jesienią 2007, montaż odbył się rok później, potem film pokazywano (bez powodzenia) na festiwalach w Wenecji i Sao Paolo. Kilka miesięcy temu podobno film przemontowano i teraz wchodzi po cichu do sprzedaży jako direct-to-dvd.

Ostrzegam – to humbug tylko dla bardzo ciekawskich, bardzo cierpliwych i bardzo odważnych (co najmniej tak odważnych, jak Polski Instytut Sztuki Filmowej, który swego czasu dofinansował oczywiście i tę produkcję).

Piotr Gociek

„Warsaw Dark”, Polska 2007-2011, reż. Christopher Doyle, wyst. Anna Przybylska, Jan Frycz, Adam Ferency, Jerzy Bończak, Łukasz Simlat, Jacek Poniedziałek.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych