Znawcy książek Johna Le Carrego nie będą zaskoczeni specyfiką tego filmu. W latach 1959-1964 Carry był agentem MI6, który został zadenuncjowany przez komunistycznego agenta Kima Philby’ego.**
Carry służył m.in. w Hamburgu, gdzie osadzona jest akcja „Bardzo poszukiwany człowiek”. Jego szpiegowskie powieści są więc naznaczone realizmem, która świetnie została przekuta na język tego filmu, reżyserowanego przez autora „Amerykanina”. Anton Corbijn kapitalnie uchwycił specyficzny świat Carry’ego.
Zimny, zdystansowany, powolny, z długimi pauzami obraz nie trafi do dla wielbicieli przygód Jacka Bauera czy klasycznego Bonda. Zamiast pościgów mamy żmudne śledzenie i obserwację. Zamiast strzelanin agenci korzystają z psychologicznej manipulacji. Zamiast wysportowanego, przystojnego i wyszczekanego agenta, widzimy człapiącego, ociężałego i zmęczonego życiem faceta, przypominającego raczej urzędnika niż pogromcę Al Kaidy.
Günther Bachmann (Philip Seymour Hoffman) jest szefem tajnej niemieckiej jednostki antyterrorystycznej w Hamburgu. Zesłany po nieudanej operacji w Bejrucie odstawiony na boczny tor służy jako pomocnik wielkiej CIA zamiast być reżyserem na polu walki z islamskim terroryzmem. Jednak wszystko się zmienia, gdy trafia na ślad czeczeńskiego imigranta Issy Karpova (Grigoriy Dobrygin). Muzułmanin nielegalnie trafił do Hamburga by odebrać tajemniczy spadek po ojcu z banku kierowanego przez szemranego bankiera Tommiego Brue (William Dafoe). Bachmann sprzeciwia się Amerykanom, którzy chcą Czeczena od razu zamknąć w Guantanamo, i uważa, że Karpov może doprowadzić służby do organizacji dobroczynnej działającej jako przykrywka Al Kaidy. Jego operację komplikuje fakt, że Czeczenowi pomaga lewicowa młoda prawniczka Annabel Richter (Rachel McAdams), zaś na ręce Bachmanowi patrzy przebiegła agentka Martha Sullivan (Robin Wright). Zmęczony sposobem funkcjonowaniem służb specjalnych Bachmann tym razem za wszelką cenę chce rozegrać akcje po swojemu z zachowaniem podstawowych wartości.**
Choć film jest podszyty goryczą „Autora Widmo”, to nie jest aż tak antyamerykański jak obraz Polańskiego. Niczym eklektyczny Hamburg z biurowcami i slumsami, będącymi kuźnią następców Mohameda Atty, który planował zamach na WTC w Hamburgu, film Corbijn jest niejednoznaczny. Choć głównymi bohaterami są Niemcy to bezwzględna gra służb, hipokryzja, zdrada, nieufność i złudna przyjaźń nie są domeną znienawidzonych Amerykanów. Tutaj wszyscy mają brudne ręce, zasłaniając usta wyświechtanym stwierdzeniem o „budowaniu bezpieczniejszego świata”*. Paradoksalnie zblazowany Bachmann jest ostatnim, któremu te wartości przyświecają. Nie ma on żadnych złudzeń jak funkcjonują służby, ale jednocześnie potrafi kilkoma zdaniami ośmieszyć napuszenie infantylnych, lewackich bojowników o prawa więzionych w Guantanamo.
Wielką rolę tworzy Philip Seymour Hoffman. Wycofany, jakby nieobecny i grający na przyciszonych tonach (eksplozja złości wybucha z siłą bomby atomowej) aktor w piorunujący sposób oddaje wnętrze potłuczonego i sfrustrowanego agenta służb specjalnych. Momentami można mieć wrażenie, że będący podczas zdjęć uzależnionym od heroiny aktor stapia się ze swoją rolą. Bachmann jest wewnętrznie martwy, nieraz zachowuje się jak zombie. Hoffman niedługo po skończeniu zdjęć do filmu przedawkował heroinę. Czy on również na planie przeczuwał swój kres? To daleko posunięta refleksja. Jednak mnie naszła. Symboliczna jest ostania scena ( spokojnie, to nie jest spoiler istotnej treści) filmu, gdy widzimy wysiadającego z samochodu bohatera. Ujęcia jest kręcone z tylnej kanapy. Hoffman opuszcza pojazd, znikając za zamazaną szybą. To pożegnanie z filmem giganta kina ściska za gardło i jest idealną kropką nad „i” doskonałego thrillera Corbijna.
Ocena: 5/6
Łukasz Adamski
*„Bardzo poszukiwany człowiek”, reż: Anton Corbijn, dystr: Forum Film *
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/208516-wielka-ostatnia-rola-przed-smiercia-philipa-seymoura-hoffmana