Franciszek Pieczka i Kazimierz Kaczor zostaną zwolnieni. Protesty przeciwko wyrzuceniu znanych aktorów z Teatru Powszechnego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Okazuje się, że wielki talent, olbrzymi dorobek i wieloletnie doświadczenie to za mało dla pracodawców Franciszka Pieczki i Kazimierza Kaczora, którzy postanowili pozbyć się utytułowanych artystów. Powód? Brak etatów dla młodych aktorów.

Artyści mają opuścić Teatr Powszechny w Warszawie już jesienią. Tylko dlatego, że są… starzy. Pieczka ma 86 lat, a Kaczor - 73. To jednak nie podoba się fanom ich talentu.

Ci aktorzy muszą dalej grać. Są po prostu świetni!

— apelują protestujący.

Wszystko przez miany personalne w teatrze. Od września nowym dyrektorem będzie Paweł Łysak, który już poinformował pracowników o zwolnieniach. Jak informuje „Super Express”, teatr ma opuścić aż 13 aktorów, w większości po sześćdziesiątce. Niestety dotyczy to również Franciszka Pieczki i Kazimierza Kaczora.

I pomyśleć, że to aktorzy, których znają niemal wszyscy! Pieczka stworzył wiele filmowych i telewizyjnych kreacji. Najbardziej zapamiętane zostały role: tytułowego bohatera w filmie „Jańcio Wodnik” Jana Jakuba Kolskiego, Gustlika w kultowym serialu „Czterej pancerni i pies” czy ostatnio Stacha Japycza w „Ranczu”.

Z kolei Kaczor to niezapomniany Leon Kuraś z „Polskich dróg” czy tytułowy bohater serialu „Jan Serce”. W ostatnim czasie sporą popularność przyniosła mu rola Mirosława Kamińskiego, urzędnika skarbówki w znakomitym filmie Ryszarda Bugajskiego „Układ zamknięty”.

Swojego oburzenia nie kryją koledzy po fachu.

Jeśli to, co słyszałem, jest prawdą, jako stary człowiek i przyjaciel Pieczki, nie zgadzam się z takim traktowaniem. Nigdy w moim teatrze nie dostałem tak smutnej wiadomości. Trzymano mnie, a nawet zatrzymywano, dopóki chciałem, odszedłem, gdy uznałem, że tak będzie lepiej dla mnie i dla teatru. Ci aktorzy muszą czuć się fatalnie… Ktoś musi zagrać starszego lub starego człowieka

— mówi Jan Kobuszewski.

W podobnym duchu wypowiada się Krystyna Sienkiewicz.

To jest strasznie nieeleganckie wyrzucać ludzi zasłużonych. W teatrze jest więcej ról dla ludzi starszych niż młodszych. Oni są niezbędni. A młodsi bez etatu? Jak nie są mocno utalentowani, niech robią na drutach, haftują. Praca nie hańbi, praca to modlitwa. Nie można pozbywać się tak ważnych dla kultury polskiej nazwisk

— podkreśla aktorka.

Nad decyzją kierownictwa teatru ubolewa również Emilian Kamiński.

No cóż, przychodzi nowy człowiek i zamiata po swojemu. Jest to stres dla dyrektora i aktorów. Nie chciałbym być na miejscu dyrektora i zwalniać nestorów teatru, bo tak dyktują warunki ekonomiczne czy artystyczne. Współczuję aktorom, że świat się taki zrobił, że wszystko stało się takie dowolne, że niepisane zasady przestały obowiązywać

— mówi artysta.

Tylko, czy taka decyzja na pewno opłaci się włodarzom Teatru Powszechnego w Warszawie? W końcu jest on utrzymywany m.in. dzięki hojności widzów. A jak widać, tym ostatnim nie przypadły do gustu ostatnie roszady personalne. Może zamiast widowni podziwiającej nowe gwiazdy teatru, dyrektor Łysak będzie przyglądał się pustym miejscom?

AM/”Super Express”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych