Sąd w Hajnówce uniewinnił b. premiera Włodzimierza Cimoszewicza od zarzutu potrącenia rowerzystki. Sprawa opuszczenia miejsca wypadku została umorzona z powodu przedawnienia. Proces toczył się 5 lat. „Brak było dowodów potwierdzających, że Włodzimierz Cimoszewicz doprowadził do wypadku, możliwych było kilka wersji przebiegu tego, co się stało” - tak Sąd Rejonowy w Hajnówce uzasadnił wyrok, który nie jest prawomocny. Na publikacji orzeczenia nie było prokuratora - autora aktu oskarżenia, a prokuraturę reprezentowała asesor z miejscowej, hajnowskiej prokuratury rejonowej.
Proces dotyczył wypadku, do którego doszło 4 maja 2019 roku rano, na oznakowanym przejściu dla pieszych w Hajnówce (Podlaskie). Z aktu oskarżenia wynika, że potrącona przez Cimoszewicza - europosła minionej kadencji, a w przeszłości m.in. premiera - 70-letnia rowerzystka miała złamaną kość podudzia, otarcia twarzy i dłoni.
Wyrok nie jest prawomocny
Prokuratura zarzuciła oskarżonemu, że nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, nieuważnie obserwował drogę i nie zachował szczególnej ostrożności, zbliżając się do przejścia zbyt późno zaczął manewr hamowania i doprowadził do wypadku; zarzuca mu też, że zbiegł z miejsca zdarzenia.
Śledczy wnioskują o karę pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata, 3-letni zakaz prowadzenia pojazdów, 10 tys. zł nawiązki oraz 10 tys. zł zadośćuczynienia (w związku z wnioskiem pokrzywdzonej).
Z informacji, do których dotarł kilka dni po wypadku portal wPolityce.pl wynika, że znajomy Włodzimierza Cimoszewicza, który pomagał byłemu premierowi w dniu potrącenia rowerzystki, mógł wprowadzić w błąd policjantów i próbować zatuszować sprawę wypadku. W rozmowie z funkcjonariuszami, którzy zastali go, gdy ten pakował uszkodzony rower do samochodu, były ochroniarz i przyjaciel Cimoszewicza miał stwierdzić, że nie doszło do żadnego wypadku, lecz do zasłabnięcia rowerzystki.
Uzasadnienie
Sąd Rejonowy w Hajnówce uzasadnił uniewinnienie polityka od zarzutu potrącenia rowerzystki na przejściu dla pieszych stwierdzając, że brak było dowodów potwierdzających, że Włodzimierz Cimoszewicz doprowadził do wypadku i możliwych było kilka wersji przebiegu tego, co się stało.
Brak jest materiału dowodowego, który potwierdzałby winę oskarżonego, a wątpliwości, które się pojawiły, są tego rodzaju, że nie da się ich interpretować jakimikolwiek innymi dowodami, które można byłoby dopuścić, nikt zresztą o te dowody nie wnosił
— mówił sędzia Adam Rodakowski.
Zwracał uwagę, że opinie biegłych - kluczowe dowody w ocenie prokuratury - dawały pole do interpretacji.
Wersji jest kilka równie możliwych, natomiast sąd nie może wypowiadać się w granicach prawdopodobieństwa (…). Aby znać winę oskarżonego, sąd musi ją bezsprzecznie, jednoznacznie wykazać. Taka sytuacja w tej sprawie nie jest możliwa
— uzasadniał sędzia Rodakowski. Wyjaśnił też, że w takiej sytuacji prawnej nie mogło też być mowy o zarzucie ucieczki oskarżonego z miejsca wypadku. Sąd na podstawie Kodeksu wykroczeń przyjął, iż kierowca oddalił się z tego miejsca i nie zawiadomił o zdarzeniu policji. W tym przypadku doszło już jednak do przedawnienia orzekania (minął 3-letni okres od popełnienia tego wykroczenia).
Wyrok nie jest prawomocny. Nie wiadomo, czy prokuratura, która chciała m.in. kary więzienia w zawieszeniu i czasowego zakazu prowadzenia pojazdów, będzie składała apelację. Na publikacji orzeczenia nie było autora aktu oskarżenia; prokuraturę reprezentowała asesor z miejscowej, hajnowskiej prokuratury rejonowej, która nie chciała rozmawiać z dziennikarzami, odsyłając do rzecznika Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.
koal/pap
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/696254-sad-uniewinnil-cimoszewicza-ktory-potracil-rowerzystke