Proces b. wiceszefa stołecznego BGN Jakuba Rudnickiego oskarżonego o oszustwo przy przejęciu mieszkania może zakończyć się w maju tego roku. Na środowej rozprawie Rudnicki złożył wyjaśnienia uzupełniające. Jeśli sąd oddali nowe wnioski dowodowe prokuratury, 14 maja strony wygłoszą mowy końcowe.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Rudnicki z dwoma zarzutami
W procesie, który ruszył we wrześniu 2019 r., Rudnicki (zgadza się na podawanie nazwiska - PAP) usłyszał dwa zarzuty - oszustwa na szkodę starszego mężczyzny w sprawie zawarcia umowy przeniesienia własności lokalu oraz podrobienia podpisu na protokole zdawczo-odbiorczym potwierdzającym jego wydanie.
Chodzi o 190-metrowy lokal przy ul. Łuckiej, w którym - jak ustalono w toku śledztwa - mieszkał samotnie uchodzący za zamożnego emerytowany lekarz Andrzej J. W lutym 2012 r. 84-latek zawarł z małżeństwem Rudnickich (znajomymi jego zmarłej żony) umowę przeniesienia własności lokalu. Rudnicki zobowiązał się także zapłacić zaległy czynsz w kwocie 7 tys. zł i wypłacać emerytowi dożywotnio, co miesiąc, cztery tysiące złotych. Po śmierci Andrzeja J. w grudniu 2013 r. mieszkanie przy Łuckiej zostało sprzedane.
Oskarżony w związku z nabyciem lokalu oraz praw z nim związanych o wartości prawie 1 mln 700 tys. zł poniósł realne koszty w kwocie niespełna 120 tys. zł
—przekazywała prokuratura.
Rudnicki złożył wyjaśnienia uzupełniające
Na środowej rozprawie sąd przesłuchał biegłego, który złożył opinię dotyczącą wartości poszczególnych części wyposażenia mieszkania. Następnie Rudnicki złożył wyjaśnienia uzupełniające, podkreślając, że umowa w sprawie mieszkania została zaakceptowana zarówno przez niego, jak i Andrzeja J. Dodał, że nie wie, kto ją przygotował.
Ja się stawiłem u notariusza w dniu i o czasie, o który prosił Andrzej – tyle
—powiedział.
Odnosząc się do zarzutu dotyczącego podrobionego podpisu, Rudnicki tłumaczył, że ze względu na zażyłość nie podpisywał z Andrzejem J. szczegółowego protokołu zdawczo-odbiorczego. Jak relacjonował, najpierw podpisał się na dokumencie „bazgrołem”, ale gdy J. złożył na nim czytelny podpis, podpisał się ponownie, „na tyle ładnie, na ile potrafił”.
Żart sytuacyjny, który staje się zarzutem. Podpis, który rzekomo ma nie być moim podpisem, tylko podrobionym podpisem mojej żony
—wskazał.
Oskarżony podkreślał ponadto, że wyposażenie mieszkania, o którym mowa, nie było w najlepszym stanie - meble były podrapane i widać było po nich „obecność zwierzęcia”, a wiszące obrazy nie przedstawiały „żadnej wartości”.
Cała narracja o cennych przedmiotach, złocie, zegarkach, które miały znajdować się w tym mieszkaniu, to bzdura
—powiedział b. wiceszef BGN.
Na pierwszej rozprawie we wrześniu 2019 r. Rudnicki podkreślił, że „kategorycznie i jednoznacznie” nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Podkreślał wówczas, że akt oskarżenia w tej sprawie sformułowano „w atmosferze nagonki” i jest on pozbawiony „elementarnych podstaw słuszności i logiki”.
Prokuratura złożyła w środę nowe wnioski dowodowe zakładające m.in. powołanie kolejnego biegłego oraz przeszukanie mieszkania Rudnickiego. Zdaniem obrony, która wnosi o ich oddalenie, większość dowodów nie ma znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy, a zmierzają one jedynie do przedłużenia postępowania. Jeśli sąd zdecyduje się je oddalić, na najbliższym terminie wyznaczonym na 14 maja strony wygłoszą mowy końcowe.
kk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/541592-dobiega-konca-proces-krola-warszawskiej-reprywatyzacji