Sukces warszawskiej prokuratury okręgowej i regionalnej! Śledczy, po kilku latach żmudnego dochodzenia, zakończyli śledztwo w sprawie Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. W zorganizowanej grupie przestępczej działali m.in. znany stołeczny adwokat, a prywatnie syn b. prominentnego działacza SLD Marcin. M oraz Krystyna R., b. prezes spółdzielni i inne osoby. Z aktu oskarżenia wynika, że w.w. wyprowadzili ze spółdzielni niemal 42 miliony złotych i narazili spółdzielnie na niebezpieczeństwo wyrządzenia szkód w wysokości 120 milionów złotych. Akt oskarżenia w tej sprawie, która dorównuje nawet dużym aferom reprywatyzacyjnym, trafił do sądu tuż przed Wielkanocą.
Ohydny proceder szajki w białych kołnierzykach był podwójnie szokujący. W wyniku ujawnionych przez śledczych działań oskarżonych, ucierpieli członkowie spółdzielni i mieszkańcy, którzy są w podeszłym wieku, często schorowani, m.in. uczestnicy Powstania Warszawskiego. Prowadzone ze szwajcarską precyzją śledztwo Prokuratury Okręgowej w Warszawie, pod nadzorem stołecznej prokuratury regionalnej, doprowadziło do ukrócenia złodziejskiego procederu.
Mózgiem machinacji w jednej z najbogatszych spółdzielni mieszkaniowych w Polsce była Krystyna R. Tylko jej zarzucono 35 czynów związanych z pełnieniem prezesa zarządu spółdzielni. Pani prezes na prawo i lewo rozdawała upusty i bonifikaty. Jak działał system? Do Krystyny R. zgłaszały się osoby, które domagały się całkowitego rozliczenia inwestycji, w które zainwestowali swoje pieniądze. Prezes nie chciała rozliczyć się z kosztów i nie chciała przedstawić rozliczeń więc kupowała „milczenie” przy pomocy stosownych bonifikat. Oczywiście ci, którzy nie zgłosili się do gabinetu Krystyny R. musieli ponosić koszta inwestycji przypadające na nich samych i tych, którzy uzyskiwali upusty od prezes spółdzielni. Krystyna R. zaniechała rozliczenia kilku inwestycji i nie wezwała nabywców lokalu do uzupełniania wkładów budowlanych co skończyło się stratami w wysokości niemal 8 milionów złotych! Lekką ręką rozdawała też niezwykle atrakcyjne działki, a nawet rozpoczęte inwestycje! Tak stało się z budów przy ul. Grzybowskiej 6/10a, którą Krystyna R. sprzedała wraz z działką firmie powiązanej z głównym wykonawcą robót budowlanych. Za sprzedaż działki wraz z inwestycją zainkasowano 22 miliony złotych, czyli ponad 6 milionów złotych mniej niż działka wraz z inwestycją była warta.
Pośmiertne premie
Ale myli się ten, kto pomyślałby, że pani prezes myśli tylko o interesach powiązanych ze sobą spółek i osób. Krystyna R. potrafiła tez doskonale zadbać o siebie i to kosztem innych członków spółdzielni. Po śmierci swojego męża Janusza R., wieloletniego prezesa Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, sama sobie przyznała odprawę pośmiertną po mężu w kwocie ponad 388 tys. złotych. Jednocześnie zainkasowała rzekomo nierozliczony wcześniej ekwiwalent urlopowy po nieżyjącym mężu w wysokości 195 tys. złotych, a jakby tego było mało przyznała zmarłemu mężowi (czytaj sobie) premię w wysokości ponad 425 tys. złotych. Co ciekawe, w tym samy czasie, gdy pracownicy spółdzielni prosili Krystynę R. o premie, ta odmawiała, tłumacząc to…”trudną sytuacją finansową spółdzielni”.
Sprytny mecenas z politycznymi koneksjami
Śledczy ujawnili też, że wspólnikiem Krystyny R. w przestępczym procederze miał być znany warszawski adwokat Marcin M., syn b. polityka SLD i przewodniczącego Krajowej Partii Emerytów i Rencistów Tomasza Mamińskiego. Krystyna R. i b. członkini zarządu spółdzielni Agnieszka Ch., gdy kłopoty finansowe spółdzielni nasilały się, a komornicy niemal codziennie pukali do ich gabinetów, podpisały z kancelarią Marcina M. umowę rachunku powierniczego.
Na specjalny rachunek wpłynęło 5 milionów złotych z kont spółdzielni. W akcie oskarżenia czytamy, że Marcin M. nie rozliczył się należycie z powierzonego mu rachunku spółdzielni i miał przywłaszczyć z niego 1 363 531 złotych. Wykorzystywał więc rachunek powierniczy do potrącania z niego środków należnych mu od spółdzielni z tytułu świadczonych usług, ale także na podstawie fikcyjnych umów zlecenia! Mało tego!
Wypłacił z rachunku powierniczego gotówkę w wysokości ponad miliona złotych i przekazał je Krystynie R. Ta nigdy nie rozliczyła się z tych środków. Drogo się tez liczył. Za nieskomplikowane postępowania przed sądem w imieniu spółdzielni zainkasował niemal 2 miliony złotych! Spółdzielnia wybudowała mu willę, którą sprzedano mu poniżej kosztów. Strata spółdzielni tylko w tym jednym przekręcie wyniosła niemal dwa miliony złotych.
Machinacje ze sprzedażą kilku budynków, w które zamieszany ma być Marcin P., skończyły się stratą spółdzielni na kwotę ponad 6,5 miliona złotych! Sam Mec. Marcin M. i Krystyna R. pozostawali z sobą w doskonałych stosunkach, nawet po przedstawieniu im zarzutów. Z informacji, do których dotarł portal wPolityce.pl wynika, że oboje bawili w Tajlandii na urlopie i to w momencie, gdy zajmowała się nimi prokuratura.
Obrót nieruchomościami
Pieniądze ze Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej wyprowadzano także przy udziale fikcyjnych umów pośrednictwa w sprzedaży nieruchomości. I tak niejaka Margerytta S. zarobiła ponad 750 tys. złotych mimo, że spółdzielnia nie zawała ani jednej umowy sprzedaży nieruchomości z jej klientami! Sama Krystyna R. także bawiła się w wielki biznes związany z nieruchomościami. Z jakim skutkiem? Oczywiście fatalnym dla finansów spółdzielni. Sprzedała więc cypryjskiej spółce grunt położony przy rogu ulic Grzybowskiej i Jana Pawła II. **Transakcji, w którą zamieszany był inny członek zarządu spółdzielni, Jacek S., dokonano jeszcze w okresie, gdy spółdzielnia nie uzyskała nawet prawa do użytkowania wieczystego tego gruntu! Umowa sprzedaży opiewała na kwotę ok. 35 milionów złotych, ale wartość rynkowa nieruchomości wynosił ponad 40 milionów zł.!
Tajemniczy windykator i dramat lokatorów
Działania Krystyny R. oraz jej wspólników uderzały w uczciwych członków spółdzielni, często ludzi w starszym wieku, schorowanych i bezradnych wobec skali cwaniactwa szajki. Spółdzielnia współpracowała z windykatorem Andrzejem K., który wykupił jej długi. Spółdzielnia miała mu tez płacić za usługi windykacyjne mimo, że za to samo płaciła już kancelarii prawniczej i to kwotę ok. 1,5 miliona złotych. Andrzej K. posiadał więc roszczenia wobec spółdzielni w wysokości niemal 6,5 milionów złotych. Uzyskał więc wpisy hipotek przymusowych w księgach wieczystych.
Czym to skutkowało? Każdy z członków spółdzielni, który chciał wyodrębnić własność lokalu stawał się jednocześnie dłużnikiem windykatora Andrzeja K.! Do spółdzielni zwracali się więc przerażeni lokatorzy, którzy nie mogli np. przepisać swojego lokalu na krewnych, gdyż jednocześnie obciążyliby ich długami spółdzielni! Ten los spotkał np. uczestników Powstania Warszawskiego, którzy należeli do spółdzielni.
Wielowątkowa i niezwykle skomplikowana sprawa prowadzona była z wielkim poświęceniem przez prokuratora Tomasza Radtke. To on badał liczne przekręty, których w Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, dopuszczano się w latach 2012 - 2014. Rozwikłał on cały system powiązań i zależności między 12 osobami, które stanowiły trzon grupy przestępczej. O skali śledztwa niech zaświadczy statystyka. Akt oskarżenia liczy ponad tysiąc stron, a materiał dowodowy obejmuje 650 tomów akt. Przeanalizowano tysiące dokumentów, przelewów i decyzji podejmowanych przez zarząd spółdzielni. Uzyskano też liczne opinie biegłych. Wszystkie te działania ujawniły ponury obraz spółdzielni, którą zamieniono w prywatny folwark dla oszustów. Krystyna R. i mec. Marcin M. odpowiadać będą przed sądem z wolnej stopy. Grozi im nawet do 8 lat więzienia.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/388599-nasz-news-to-najwieksza-afera-dot-spoldzielni-mieszkaniowych-w-polsce-znany-adwokat-w-mafii-ktora-wyprowadzila-42-miliony-zlotych