Jak tłumaczył, jest to standardowa procedura, kiedy osadzony chce rozmawiać z policją o sprawach, które nie są jeszcze przedawnione, ale - jak wskazał - „skończyło się to na sprawie Ziętary i El Chico”.
Pan Zdzisław S. powiedział, że chciałby jechać do zakładu karnego z kimś zaufanym i pojechałem z nim. Na miejscu się okazało, że w czasach młodości kilka razy widziałem „Baryłę” gdzieś na mieście, ale nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów. Okazało się też, że mieliśmy wspólnych znajomych, nasi ojcowie pracowali w jednym zakładzie nie wiedziałem o tym wcześniej
– powiedział przed sądem policjant.
To nie było przesłuchanie, tylko rozpytanie, żeby się zorientować co wie i co chce mówić
– dodał i podkreślił, że rozmowa była „dość chaotyczna”, a poruszane sprawy były ogólnikowe.
Jak mówił, później odbyło się kolejne spotkanie, na którym te kwestie miały być uszczegółowiane.
Nie odbywałem ze świadkiem żadnych spotkań procesowych. To co „Baryła” mi powiedział przekazałem w formie pisemnej do prokuratury w Krakowie
– dodał.
Baryła miał mówić policjantowi, że kiedy trafił do Elektromisu „tam się okazało, że firma ma problemy z dziennikarzem, który się interesuje firmą. Mieli robić rozpoznanie, gdzie mieszka czym się zajmuje. Dwa razy miało dojść do pobicia, zabrali mu chyba jakiś aparat”.
Pojawił się wątek żeby tego dziennikarza zlikwidować. Milicjant, który „Baryłę” do Elektromisu zwerbował, powiedział, że się z tego wycofują, bo nie chcą brać udziału w zabójstwie. Miał tego dokonać ktoś zza wschodniej granicy i to tak, żeby nie było śladów
– podkreślił funkcjonariusz.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jak tłumaczył, jest to standardowa procedura, kiedy osadzony chce rozmawiać z policją o sprawach, które nie są jeszcze przedawnione, ale - jak wskazał - „skończyło się to na sprawie Ziętary i El Chico”.
Pan Zdzisław S. powiedział, że chciałby jechać do zakładu karnego z kimś zaufanym i pojechałem z nim. Na miejscu się okazało, że w czasach młodości kilka razy widziałem „Baryłę” gdzieś na mieście, ale nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów. Okazało się też, że mieliśmy wspólnych znajomych, nasi ojcowie pracowali w jednym zakładzie nie wiedziałem o tym wcześniej
– powiedział przed sądem policjant.
To nie było przesłuchanie, tylko rozpytanie, żeby się zorientować co wie i co chce mówić
– dodał i podkreślił, że rozmowa była „dość chaotyczna”, a poruszane sprawy były ogólnikowe.
Jak mówił, później odbyło się kolejne spotkanie, na którym te kwestie miały być uszczegółowiane.
Nie odbywałem ze świadkiem żadnych spotkań procesowych. To co „Baryła” mi powiedział przekazałem w formie pisemnej do prokuratury w Krakowie
– dodał.
Baryła miał mówić policjantowi, że kiedy trafił do Elektromisu „tam się okazało, że firma ma problemy z dziennikarzem, który się interesuje firmą. Mieli robić rozpoznanie, gdzie mieszka czym się zajmuje. Dwa razy miało dojść do pobicia, zabrali mu chyba jakiś aparat”.
Pojawił się wątek żeby tego dziennikarza zlikwidować. Milicjant, który „Baryłę” do Elektromisu zwerbował, powiedział, że się z tego wycofują, bo nie chcą brać udziału w zabójstwie. Miał tego dokonać ktoś zza wschodniej granicy i to tak, żeby nie było śladów
– podkreślił funkcjonariusz.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/293592-zeznania-policjanta-w-procesie-o-zabojstwo-zietary-funkcjonariusz-mial-kontakt-z-kluczowym-swiadkiem?strona=2