Przed Sądem Rejonowym w Grudziądzu (Kujawsko-Pomorskie) rozpoczął się proces trzech więźniów, którzy pół roku temu zbiegli z grudziądzkiego Zakładu Karnego nr 2. Wśród oskarżonych znaleźli się też dwaj mężczyźni, którzy pomagali w ucieczce.
Do ucieczki doszło 10 października 2015 r. wieczorem. Więźniowie - 40-letni Bartosz Ś., 39-letni Robert B. i 23-letni Marcin P. - brzeszczotem przepiłowali kratę i po linie zsunęli się poza mur zakładu karnego. Po opuszczeniu więzienia rozbiegli się na różne strony, a następnie spotkali się w umówionym miejscu, skąd zabrał ich samochodem 30-letni Kamil G. Dwaj zbiegowie znali miasto, gdyż byli grudziądzanami.
Później Kamil G. zawiózł ich do Olsztyna, skąd do Poznania zabrał ich 23-letni Mateusz D. Umieścił ich w wynajmowanym mieszkaniu na jednym z osiedli i opiekował się nimi.
Po trzech dobach od ucieczki, 13 października 2015 r. wieczorem policjanci wkroczyli do poznańskiego mieszkania, gdzie zatrzymali trzech zbiegów oraz ich pomocnika Mateusza D.
W śledztwie nie ustalono, skąd skarżeni mieli w celi brzeszczot i linę, a także telefon komórkowy, przez który kontaktowali się z pomocnikiem.
Do sądu oskarżeni Bartosz Ś., Robert B. i Marcin P. zostali doprowadzeni z różnych więzień. Wszyscy byli ubrani w czerwone uniformy niebezpiecznych więźniów i mieli skute ręce, a towarzyszyła im wzmocniona eskorta policjantów. Z pomocników, mających odpowiadać z wolnej stopy, stawił się tylko Kamil G.; Mateusz D. był nieobecny.
W składanych wyjaśnieniach uciekinierzy twierdzili, że w przygotowaniach do ucieczki pomagał im jeden z funkcjonariuszy służby więziennej, szef zmiany. Według Bartosza Ś. funkcjonariusz za pieniądze dostarczył brzeszczot, linę i telefon. Z kolei według Roberta B. funkcjonariusz przekazał im tylko telefon, bo go zaszantażowali „w sprawie obyczajowej”. Marcin P. mówił, że wszystko miał dostarczyć strażnik, ale nie wie, jak to zostało załatwione.
Kamil G. wyjaśniał, że czekał na więźniów w wyznaczonym miejscu, ale był przekonany, że są na przepustce z więzienia i miał ich zawieźć na dyskotekę do Olsztyna. Mówił, że na 20-30 km przed Olsztynem usłyszał w radio o ucieczce z grudziądzkiego więzienia, nabrał podejrzeń i nie chciał kontynuować podróży. Ostatecznie jednak, jak mówił, „pod naciskiem” miał dowieźć całą trójkę na obrzeża Olsztyna.
Zbiegowie twierdzili, że na dyskotece w Olsztynie poznali Mateusza D., który zawiózł ich do mieszkania w Poznaniu, opiekował się nimi, przynosił jedzenie. Różnili się jednak w wyjaśnieniach co do tego, czy Mateusz B. był świadomy, że pomaga zbiegom.
Następną rozprawę w grudziądzkim sądzie zaplanowano na 23 maja.
Oskarżeni o ucieczkę Bartosz Ś., Robert B. i Marcin P. w Grudziądzu odbywali kary w Zakładzie Karnym nr 2 w Grudziądzu jako recydywiści. Bartosz Ś. odbywał wyrok 15 lat pozbawienia wolności i miał wyjść na wolność w 2025 r., Robert B. odbywał wyrok 11 lat i miał wyjść w 2024 r., Marcin P. odbywał wyrok 4 lat i miał wyjść w 2017 r. Za samouwolnienie grodzi im dodatkowo do trzech lat pozbawienia wolności.
Po ucieczce więźniów stanowiska stracili: dyrektorka Zakładu Karnego nr 2 w Grudziądzu i dyrektor okręgowy Służby Więziennej w Bydgoszczy.
bzm/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/289258-przepilowali-kraty-i-po-linie-uciekli-z-wiezienia-rozpoczal-sie-proces-zbiegow