Przed sądem w Olsztynie ruszył proces grupy Grzegorza M. ps. Predator, która odpowiada za wyłudzenie ponad 40 mln zł VAT-u. Jeszcze przed odczytaniem aktu oskarżenia „Predator” oświadczył, że współoskarżeni próbują przekupić jego partnerkę, olsztyńską radną.
Grzegorz M. ps. „Predator” to postać od lat działająca w olsztyńskim świecie przestępczym, był prawomocnie skazany m.in. za udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Obecnie M. odpowiada przed sądem za zorganizowanie grupy przestępczej, która pod pretekstem handlu paliwami zajmowała się wyłudzaniem podatku VAT. W sumie członkowie tej grupy mieli wyłudzić ponad 40 mln zł.
Część z 15 oskarżonych w tej sprawie składała w śledztwie wyjaśnienia podając szczegóły działania gangu i obciążając Grzegorza M. Jeszcze przed odczytaniem aktu oskarżenia M. wygłosił oświadczenie, że w ostatnich dniach do jego partnerki, olsztyńskiej radnej, zgłosili się mężczyźni wysłani przez jednego ze współoskarżonych proponując jej 50 tys. zł za złożenie zeznań obciążających „Predatora”.
Jeden z oskarżonych, dawny prokurator z Poznania, któremu zarzucono w tej sprawie m.in. pośrednictwo w kontaktowaniu ze sobą spółek handlujących paliwami i pomoc w wyłudzaniu VAT-u, próbował zablokować proces wysyłając swojemu obrońcy e-mail z Paragwaju. Informował w nim, że uległ tam wypadkowi i nie dotrze na proces, jednocześnie zastrzegał, że osobiście chce w nim uczestniczyć. W związku z tym, że sąd nie był w stanie ustalić ani stanu zdrowia tego oskarżonego, ani tego, kiedy wróci on do Polski, sąd wyłączył go od udziału w tej sprawie - prawnik będzie sądzony w odrębnym procesie.
Sąd rozpoczął przesłuchania oskarżonych od osób, które były tzw. słupami. Dzięki spółkom, które prowadziły „słupy” gangsterzy mogli wyłudzać pieniądze od Skarbu Państwa.
Pierwszy z przesłuchiwanych przez sąd, Jakub G. przyznał, że do gangu wciągnął go klient odwiedzający salon samochodowy, którym on kierował. G. mówił, że pilnował, by wszystkie faktury były prawidłowo wystawione, by odprowadzano podatki i akcyzy.
Gdy po kilku miesiącach zorientowałem się, że faktury zaczynają się nie zgadzać, to chciałem zrezygnować
– przyznał G., ale jak zapewniał, nie pozwolono mu na to.
„Predator” miał mu grozić wywiezieniem do lasu, zabrał dokumenty i kilkakrotnie zażądał wypłacania pieniędzy z kont bankowych spółki, którą G. zarządzał. Pieniądze te (nawet kilkadziesiąt tys. zł) Jakub G. oddawał bez żadnego pokwitowania „Predatorowi” lub ludziom przez niego wskazanym. Jakub G. tłumaczył sądowi, że spełniał polecenia „Predatora”, ponieważ się go bał.
Podobne wyjaśnienia złożył wspólnik G - Radosław P. Mówił on, że ok. dziesięciu razy wypłacał „Predatorowi” pieniądze, a wysokość wypłat sięgała nawet 100 tys. zł. Sam miał otrzymywać ok. 2 tys. zł miesięcznie.
„Predator” aktywnie uczestniczył w środę w procesie, m.in. zadawał współoskarżonym podchwytliwe pytania.
Sąd będzie kontynuował proces w czwartek.
bzm/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/282854-grupa-predatora-przed-sadem