Sądy zniszczyły mu życie. Zdrowy człowiek przesiedział osiem lat w psychiatryku!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Osiem lat trwała gehenna Krystiana Brolla z Woszczyc (woj. śląskie), który został zamknięty w zakładzie psychiatrycznym, choć był zupełnie zdrowy. Trafił tam na podstawie zeznań sąsiada, który twierdził, że Broll mu groził. W styczniu tego roku Sąd Najwyższy oczyścił mężczyznę z zarzutów. Szokującą historię 73-latka opisuje „Fakt”.

Broll jest emerytowanym inżynierem, który zaprojektował m.in. system automatyki w zakładach Opla w Gliwicach. Jak sam mówi, jest żywym przykładem na to, że w państwie demokratycznym można trafić do psychiatryka przez zwykłe pomówienie. Ostatnie lata, spędzone w Szpitalu dla Psychicznie i Nerwowo Chorych w Rybniku, były dla niego koszmarem. Zaczęło się od doniesienia, które złożył jego sąsiad. Franciszek Ch. powiadomił policję, że Krystian Broll groził mu śmiercią. Biegli uznali, że Broll stanowi poważne zagrożenie dla otoczenia, a w konsekwencji sąd umieścił go w psychiatryku.

W sądzie nie dopuszczano mnie do słowa. Na czterech posiedzeniach byłem, ale oni słuchali tylko biegłych. Franciszek Ch. nawet nie był obecny na rozprawie

— opowiada Krystian Broll w rozmowie z „Faktem”.

Zmuszano go do przyjmowania leków, które powodowały, że nie panował nad swoim ciałem i umysłem.

Miałem sparaliżowaną twarz, nerwy, język, chodzić nie mogłem

— wspomina mężczyzna.

Dwa lata przebywał na oddziale ze szczególnie niebezpiecznymi przestępcami.

Starano mi się wmówić, że jestem paranoikiem. Siedziałem z mordercami, przestępcami, chorymi psychicznie. To niesamowite, ale z nimi się nawet dało rozmawiać. Oni mi wierzyli, że nic złego nie zrobiłem. A lekarze nie chcieli nawet słuchać

— skarży się pan Krystian.

Twierdzi, że przez te wszystkie lata nikt go nawet nie zbadał.

Lekarze wypełniali papiery, powielając tylko opinię swoich poprzedników

— dodaje.

Dopiero 21 stycznia tego roku Sąd Najwyższy uznał, że Krystian Broll został zamknięty w szpitalu psychiatrycznym bezprawnie i uchylił wyrok sądu okręgowego. I choć 73-latek jest już na wolności, jego dramat wcale się nie skończył. Najgorsze są noce, gdy dręczą go koszmary i budzi się zlany zimnym potem. Ma nadzieję, że doczeka sprawiedliwości i ci, którzy go bezpodstawnie oskarżyli, sami usiądą na ławie oskarżonych i odpowiedzą za to, co przez nich przeżył.

bzm/”Fakt”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych