Od kiedy w lipcu tego roku Michał L. odbył swój szaleńczy rajd po sopockim „Monciaku” cała Polska czeka na wyrok skazujący wariata.
Okazuje się jednak, że on sam może uniknąć kary, a spotka ona ludzi, którzy go zatrzymali.
Marcin L. zakończył swój rajd po sopockich ulicach, wjeżdżając na drzewo. W tym momencie dopadła go grupa ludzi, którzy wcześniej uniknęli śmierci pod kołami jego samochodu. Tłum zatrzymał mężczyznę i wymierzył mu karę. Marcin L. został poturbowany przez rozwścieczonych ludzi, ale nic poważnego mu się nie stało. W odróżnieniu od potrąconych przez niego przechodniów.
Biegli sądowi orzekli, że szaleniec jest niepoczytalny, nie był świadom tego co robi, rozjeżdżając 23 osoby. Najgorszą rzeczą jaka ma spotkać bandytę, to pobyt w ośrodku zamkniętym.
Co innego może czekać przechodniów, którzy go poturbowali. Prokuratura bada okoliczności sprawy i może postawić im zarzuty.
Potwierdzam, że badamy w tej sprawie także i ten wątek, jednak jest jeszcze za wcześnie, by mówić o jakichkolwiek zarzutach
— powiedziała Grażyna Wawryniuk, prokurator z Gdańska.
Czekamy na rozwój sprawy i liczymy, że prokuratura zachowa zdrowy rozsądek i ludzie, którzy zatrzymali szaleńca z Sopotu, nie staną przed sądem
„Fakt”/tk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/208338-zatrzymali-szalenca-z-sopotu-teraz-moga-stanac-przed-sadem