Do wyjątkowo tragicznego wydarzenia doszło w Wołowie. Blisko 60-letni mężczyzna zmarł pod miejscowym szpitalem. Chociaż przyjechał po pomoc, nie został wpuszczony do placówki. Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura.
Według będących na nocnym dyżurze lekarki i pielęgniarki, mężczyzna miał się awanturować i dobijać do zamkniętych drzwi. Pielęgniarka i lekarka zadzwoniły po policję.
Kopał w drzwi i przeklinał. Kobiety bały się go wpuścić. Wezwały też policję
—mówił „Gazecie Wrocławskiej” Marek Gajos starosta wołowski, któremu podlega szpital.
Niestety po przyjeździe funkcjonariuszy mężczyzna już nie żył.
Na razie nie wiadomo, co było przyczyną jego śmierci. Doszło do wielkiej tragedii. A obie pracownice służby zdrowia są załamane
-dodaje starosta.
W akcie zgonu napisano, że mężczyzna zmarł z powodu niewydolności oddechowo-krążeniowej. Szefowa szpitala Jolanta Klimkiewicz odmówiła komentarza, potwierdziła jedynie że szpital na noc jest zamykany i to jest normalna praktyka.
Szpital nie może być zamykany na noc. Jak ktoś się boi pracować w tych warunkach, powinien zmienić zawód
—powiedział Radiu Wrocław Piotr Karniej z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Sprawę bada prokuratura. Wyjaśnień chce też NFZ, który płaci za nocną pomoc lekarską.
ann/gazetawroclawska.pl/radiowroclaw.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/207380-mezczyzna-zmarl-pod-szpitalem-nie-wpuszczono-go-do-srodka