Portal onet.pl dotarł do relacji mieszkańców Kotliny Kłodzkiej z początków nadejścia fali powodziowej. Wynika z nich, że alarmowali oni lokalne władze o zbliżającym się zagrożeniu, ale według nich reakcja była spóźniona. „Tu, w najwęższym gardle Kotliny Kłodzkiej, nie było straży, policji, nikogo, byliśmy tylko my sami” - powiedział portalowi jeden z mieszkańców.
Według relacji mieszkańców Kotliny Kłodzkiej opublikowanych na portalu onet.pl władze nie były przygotowane do nadejścia fali powodziowej i nie reagowały na sygnały o nadchodzącym niebezpieczeństwie.
Już w piątek 13 września dzwoniliśmy do miasta, żeby nam wojsko dali, ale powiedzieli, że wojewoda jeszcze nie podjął decyzji. Wojewoda podjął decyzję dopiero w sobotę o godz. 16, kiedy woda przechodziła już prawie przez mur przy domu. Wtedy już nie było czego ratować
— powiedział Paweł Kisielewski, mieszkaniec Kłodzka.
Z jego relacji wynika, że mieszkańcy nie mieli żadnych informacji o możliwości ewakuacji i zostali pozostawieni „sami sobie”.
Tu, w najwęższym gardle Kotliny Kłodzkiej, nie było straży, policji, nikogo, byliśmy tylko my sami. Byłem tu w 1997 r. podczas podobnej powodzi. Tak samo ludzie byli zostawieni sami sobie. Przez okres tylu lat (…) dalej nie ma wiadomości, gdzie woda idzie, o której będzie, nie mieliśmy żadnych informacji
— dodał.
„Całkowity brak informacji”
Według mieszkańców wsi Wilkanów, która znajduję się bardzo blisko tamy w Międzygórzu, zawiódł system ostrzegania. Informacje o zagrożeniu otrzymali zbyt późno.
Tama w Międzygórzu przelała się między 21.30 a 22. Do tego momentu jedyne SMS-y, które otrzymywaliśmy, ostrzegały przed dużymi deszczami i możliwymi podtopieniami. O 21.30 dowiedzieliśmy się od burmistrza, że za 15 minut przeleje się tama. Jakieś 40 min wcześniej wsiedliśmy do samochodu, aby jak najszybciej opuścić ten rejon
— relacjonował Tadeusz Maszewski, mieszkaniec wsi Wilkanów.
O 1.59 w nocy otrzymaliśmy z RCB wiadomość tekstową. Wiadomość brzmiała: „Uwaga! Możliwa ewakuacja w powiecie kłodzkim na terenach położonych wzdłuż rzek Biała Lądecka i Nysa Kłodzka. Zachowaj ostrożność. Stosuj się do poleceń służb”. Po pierwsze, w momencie wysyłki ten komunikat był już nieaktualny i zbędny, bo tama w Międzygórzu przelała się między 21.30 a 22 w sobotę, zatem gdyby pękła, to mógłbym już około 22.00 nie żyć, jeśli zostałbym w domu. Po drugie, sformułowanie „możliwa ewakuacja” o 01.59 w niedzielę było bez sensu. SMS o takiej treści powinien był przyjść w sobotę rano, a potem SMS o nakazie ewakuacji najpóźniej o 15.00. Po trzecie, w alercie jest mowa o Nysie Kłodzkiej i Białej Lądeckiej, czyli tak naprawdę nie dotyczył on Wilkanowa pod tamą w Międzygórzu, gdzie płynie rzeka Wilczka
— dodał.
Według relacji pani Urszuli ze wsi Trzebieszowice niedaleko Lądka-Zdroju, mieszkańcy nie zostali poinformowani o nadejściu fali kulminacyjnej, która zaskoczyła ich podczas sprzątania posesji.
Zabrała wszystkie urządzenia z garażu i stodoły, zalała traktor, wymyła zgromadzone na zimę drewno. Woda wylała się o 17.30 w sobotę i do drugiej rano próbowaliśmy o własnych siłach przenosić rzeczy wyżej. Wtedy mieliśmy już w domu metr wody. O piątej rano woda zeszła. Myśleliśmy, że możemy już zacząć porządkować. Nie wiedzieliśmy jednak o tym, że 20 km stąd puścił zbiornik. O godzinie 13.30 przepłynęła tu tak duża fala kulminacyjna, że poziom wody w domu podniósł się do wysokości półtora metra. Rzeka rwała przez podwórko, niosąc z sobą wszystko
— stwierdziła.
Burza komentarzy w sieci
Relacje mieszkańców Kotliny Kłodzkiej wywołały lawinę komentarzy w sieci.
Co najmniej raport jest konieczny, aby naprawić błędy i wyciągnąć wnioski na przyszłość (nic to nie ma wspólnego w wojną partyjną). W Kotlinie Kłodzkiej polskiego państwa nie było. Mam podobne, bezpośrednie informacje z innych części województwa dolnośląskiego, zwłaszcza z małych miejscowości (krewni i znajomi)
— napisał Norbert Maliszewski, politolog UKSW.
Zostawili ludzi bez pomocy. A jeszcze w piątek dezinformowali, że „prognozy nie są przesadnie alarmujące”. Relacje mieszkańców Kotliny Kłodzkiej są wstrząsające
— dodał Paweł Jabłoński, poseł PiS.
Kolejny dzień wychodzą na jaw wstrząsające relacje mieszkańców, którzy stracili dobytek życia, nie mogli nic odratować, bo władza nie przysłała wsparcia‼️ Tusk uspokajał, RCB wysyłało również mało alarmujące sms. Propaganda Tuska już próbuje zrzucać winę na samorządy i szukać tematów zastępczych
— zauważył Sebastian Kaleta, poseł Suwerennej Polski.
Cała prawda o alertach @RCB_RP
— napisała Edyta Kazikowska.
„W Kotlinie Kłodzkiej polskiego państwa nie było”.
— zacytowała Anita Czerwińska, poseł PiS.
Nikt mieszkańców Kłodzka nie ostrzegał, nie zdążyli uratować chociaż części dobytku. To odpowiedzialność rządu i bezpośrednio Donalda Tuska, który OSOBIŚCIE bagatelizował zagrożenie powodziowe. Kolejna relacja z Kłodzka przytoczona przez @OnetWiadomosci
— dodał Sebastian Kaleta, poseł Suwerennej Polski.
Przerażająco smutne
— zauważyła Edyta Kazikowska.
Tusk skrewił na każdym etapie katastrofy: przed: oddał rzeki zielonym ideologom bezpośrednio przed: bagatelizował zagrożenie ”prognozy nie alarmujące”, brak ewakuacji, ludzie sami układali worki w trakcie: chaos po: pożyczki, kasy fiskalne, a zapomogi wciąż niewypłacone
— napisał Michał Woś, poseł Suwerennej Polski.
Państwa zabrakło wtedy kiedy było najbardziej potrzebne. Przykre. Trzeba szybko czytać, zanim zniknie…
— dodał Michał Dworczyk, europoseł PiS.
„Żeby nie uciekło”
Według dziennikarzy i publicystów artykuł portalu onet.pl należy rozpowszechniać, ponieważ może „szybko zniknąć”.
Panie @donaldtusk sprawa jest, tekst trzeba usunąć, bo się Wam narracja sypie
— stwierdził Bartłomiej Graczak, dziennikarz.
Łapcie, żeby nie uciekło. Tekst Marcina Wyrwała na Onecie, który zniknął ze strony głównej po 45 minutach. Ponury obraz tego, jak „państwo zdało egzamin”
— zauważył Krzysztof Feusette, publicysta.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kraj/707273-nawet-onet-tak-pisze-o-powodzi-polskiego-panstwa-nie-bylo