„Fotopułapka uchwyciła atak niedźwiedzia na ekoaktywistę. Chciał udowodnić, że gawra jest pusta bo leśnicy zniszczyli jego siedlisko” - poinformował w mediach społecznościowych rzecznik prasowy Lasów Państwowych Michał Gzowski. Do ataku na aktywistę doszło w niedzielę 12 listopada. Mężczyzna, który towarzyszył zaatakowanemu, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” przyznał, że aktywiści popełnili błąd.
Aktywista zaatakowany przez niedźwiedzia
Do ataku niedźwiedzia doszło w niedzielę 12 listopada ok. godz. 16, w rejonie nieistniejącej wsi Hulskie obok Zatwarnicy w powiecie bieszczadzkim. Dwaj mieszkańcy gminy Lutowiska byli w lesie. Jeden z nich podszedł zbyt blisko gawry drapieżnika, który zaatakował.
Znajomy poszkodowanego wezwał pomoc. Pierwsi na miejsce dotarli ratownicy z bieszczadzkiego GOPR. Pomagali im strażacy z OSP. Teren był stromy i błotnisty, więc nie mogli dojechać do poszkodowanego quadem. Ratownikom udało się dotrzeć do poszkodowanego po ok. 40 minutach. Mężczyzna jest przytomny, ma m.in. rany szarpane ramienia oraz pleców. Lekarze oceniają jego stan jako stabilny.
Zdjęcia z fotopułapki
Michał Gzowski, rzecznik prasowy Lasów Państwowych zamieścił w mediach społecznościowych zdjęcia z fotopułapki właśnie z momentu ataku niedźwiedzia.
Fotopułapka uchwyciła atak niedźwiedzia na ekoaktywistę. Chciał udowodnić, że gawra jest pusta bo leśnicy zniszczyli jego siedlisko. Niezła ironia losu - pseudoekolodzy szczuli na leśników, GOPR i policjantów, a teraz ci ludzie ratują im życie. Będzie Nagroda Darwina?
— napisał Gzowski.
Aktywista przyznaje się do błędu
Poraniony mężczyzna to aktywista inicjatywy Dzikie Karpat, który wiedział, że w pobliżu może być gawra niedźwiedzia. Łukasz Synowiecki, który wzywał pomoc do kolegi przyznał, że popełnili błąd i nie zachowali wystarczającej ostrożności.
Po co mężczyźni udali się w tamte rejony? Ekoaktywista stwierdził, że leśnicy prowadzą tam intensywną wycinkę drzew, również w matecznikach niedźwiedzi.
To nasza wina, że nie zachowywaliśmy się wystarczająco ostrożnie. W pewnym momencie się rozdzieliliśmy. Niedźwiedzie, gdy słyszą, że człowiek się zbliża, słyszą ludzką rozmowę - ulatniają się. A my przez chwilę szliśmy oddzielnie, byliśmy przez to cicho, bo nie rozmawialiśmy i podeszliśmy widocznie za blisko miejsca, w którym była gawra. Niedźwiedź musiał się poczuć zaniepokojony, dlatego zaatakował
— stwierdził działacz dodając, że niedźwiedź „chciał nastraszyć intruza, zaznaczyć, że teren jest zajęty, że poczuł się zaniepokojony”.
W swoim oświadczeniu Inicjatywa Dzikie Karpaty stwierdziła, że wina leży też po stronie Lasów Państwowych, które miały poinformować, że gawra, wokół której prowadzona była wycinka, nie jest zasiedlona.
wkt/TT/PAP/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kraj/670797-ekoaktywista-zaatakowany-przez-niedzwiedzia-czego-szukal