Jeden z najbardziej medialnych hierarchów katolickich w USA, biskup Robert Barron, na swej ewangelizacyjnej platformie internetowej „Word on Fire” stwierdził, że świat katolicki zamiast podążać drogą Niemiec powinien brać przykład z Nigerii. Amerykański dostojnik odniósł się w ten sposób do faktu, że niemiecki episkopat przez swą „drogę synodalną” nadał ton i wpłynął na przebieg procesu synodalnego w skali globalnej. Zagadnienia, które Niemcy uznali za priorytetowe, stały się bowiem podstawą agendy synodu ds. synodalności. Tymczasem – jak zauważył biskup Barron – Kościół w Niemczech umiera, więc dlaczego mamy go naśladować?
W Niemczech kościoły pustoszeją w zastraszającym tempie, świątynie są zamykane lub sprzedawane, nie ma powołań kapłańskich, seminaria świecą pustkami. Tylko w 2022 roku z Kościoła katolickiego oficjalnie wystąpiło 522 tysiące osób. Frekwencja na niedzielnych mszach wynosi ok. 5 proc. Zarazem niemieccy biskupi uważają się za pionierów nowego duszpasterstwa, które powinno dawać przykład całemu światu. Zastosować się do ich recepty to jak zażyć dawkę trucizny.
Kościół żywej wiary
Podobnie uważa biskup Barron, który mówi, że jeśli ma do wyboru wysłuchanie teologa nigeryjskiego lub niemieckiego, to bez wahania wybiera tego pierwszego, ponieważ dzięki temu ma szansę zetknąć się z doświadczeniem żywej wiary, a nie skupiać się na akademickim wykładzie oderwanym od rzeczywistości Kościoła. Amerykański hierarcha jest zdania, że katolicy na świecie powinni przestudiować przypadek Kościoła w Nigerii, który jest obiektem ataków islamistycznych terrorystów, a mimo to zachowuje niezwykłą żywotność. Co niedzielę chodzi tam na msze 94 proc. katolików, seminaria są pełne, a wierni nie boją się świadczyć o Chrystusie w obliczu realnego zagrożenia.
Jak zauważył znany watykanista John Allen Junior, tylko w trzech afrykańskich krajach – Nigerii, Kenii i Demokratycznej Republice Konga – regularnie chodzi do Kościoła co tydzień 80 milionów katolików, czyli o 25 proc. więcej niż w całej Europie i Ameryce Północnej (łącznie z USA) razem wziętych.
W związku z tym biskup Barron wymienia lekcje, których może nam udzielić Kościół w Afryce. Zdaniem duchownego od katolików na Czarnym Lądzie możemy nauczyć się prymatu tego, co nadprzyrodzone, nad tym, co doczesne, ortodoksji teologicznej i moralnej, wierności Magisterium, chrystianizacji otaczającej nas kultury oraz odwagi w obliczu sprzeciwu i prześladowań. Według niego katolicy na tym kontynencie dobrze wiedzą, że misją Kościoła nie jest sprawiedliwość społeczna i opcja na rzecz ubogich, lecz ewangelizacja. To właśnie powiedział biskup Barron uczestnikom synodu w Watykanie, radząc im, by siedli u stóp Kościoła afrykańskiego i wsłuchali się w jego głos.
Czarnoskórzy: zlekceważeni, zmarginalizowani
Tego typu argumentacja nie znajduje jednak zrozumienia w Rzymie. Wśród 21 kardynałów, których nazwiska ogłosił Franciszek 6 października, znalazł się tylko jeden purpurat z Czarnego Lądu. Obecnie Afryka Subsaharyjska ma najmniejszą liczbę kardynałów od czasu Soboru Watykańskiego II. Na czele żadnego z watykańskich urzędów nie stoi dziś czarnoskóry hierarcha, tak jak było za pontyfikatów Jana Pawła II czy Benedykta XVI, kiedy takie funkcje pełnili kardynałowie Francis Arinze z Nigerii, Peter Turkson z Ghany czy Robert Sarah z Gwinei. Ten ostatni stwierdził zresztą wprost, że głos afrykańskich biskupów jest podczas synodu lekceważony i marginalizowany. A wszystko – paradoksalnie – dzieje się podczas pontyfikatu, który głosi potrzebę dowartościowania ubogiego Kościoła na peryferiach.
Tam przynajmniej ludzie, słuchając teologów, nie tracą wiary. A swoją drogą dobrze byłoby wysłać część profesorów z wydziałów teologii niemieckich uniwersytetów do niedzielnej szkółki katolickiej w jakiejś nigeryjskiej wiosce na korepetycje z religii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/710101-nasladujmy-kosciol-w-nigerii-apeluje-amerykanski-biskup