„W mojej ocenie chodzi tu o ‘zaciemnienie’ sytuacji i zasianie wątpliwości, o jakichś rzekomych ‘zaniedbaniach’ abp. Dzięgi, co nie jest tu prawdą” - powiedział red. Sebastian Karczewski. Chodzi o dwa różniące się bardzo komunikaty, jakie wydała Nuncjatura Apostolska dotyczące odejścia abp. Andrzeja Dzięgi z posługi metropolity szczecińsko-kamieńskiego. „W sprawie abp. Andrzeja Dzięgi nie toczył się żaden proces. Dlatego też nie ma żadnego dekretu, który potwierdzałby, że arcybiskup dopuścił się jakichś zaniedbań” - stwierdził Karczewski w wywiadzie dla portalu dorzeczy.pl.
Jak wyjaśnił Sebastian Karczewski, 24 lutego Nuncjatura Apostolska wydała komunikat o przyjęciu przez Ojca Świętego rezygnacji abp. Andrzeja Dzięgi z posługi metropolity szczecińsko-kamieńskiego.
Komunikat opatrzony jest sygnaturą, a pod dokumentem podpisany jest abp Antonio Filipazzi, nuncjusz apostolski w Polsce
— mówił Karczewski i dodał, że sprawa była wtedy jasna, „abp Dzięga zrezygnował, a papież rezygnację przyjął”.
Dwa dni później, Nuncjatura wydała kolejny komunikat. Tym razem nie posiadał on pieczęci ani podpisów. Stwierdzono w nim, że abp Dzięga miał być odsunięty od posługi metropolity ze względu na zaniedbania w zarządzaniu diecezją, a z ramienia Stolicy Apostolskiej toczy się jakieś dochodzenie.
Mamy tu do czynienia z jakimś kuriozum informacjami. Dlaczego na drugim dokumencie nie ma sygnatury? Dlaczego nie ma podpisu? Nie wiemy, kto jest autorem drugiego komunikatu
— spytał autor książek i publicysta zwracając uwagę, że w dekrecie prefekta Dykasterii ds. Biskupów o objęciu urzędu administratora apostolskiego archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej przez bp. Zbigniewa Zielińskiego mówi się o rezygnacji abp. Andrzeja Dzięgi, a nie o odsunięciu.
W dekrecie tym jest wyraźnie mowa o rezygnacji arcybiskupa Andrzeja Dzięgi, a nie o decyzjach w jego sprawie. Dlaczego zarzucając kłamstwo abp. Dziędze w sprawie rezygnacji, nikt nie zarzuca kłamstwa prefektowi Dykasterii ds. Biskupów? Dlaczego nikt nie zarzuca kłamstwa nuncjuszowi apostolskiemu, który pierwszym komunikacie również napisał o rezygnacji? W mojej ocenie chodzi tu o „zaciemnienie” sytuacji i zasianie wątpliwości, o jakichś rzekomych „zaniedbaniach” abp. Dzięgi, co nie jest tu prawdą
— stwierdził Karczewski. Jak podkreślił, w Kościele obowiązuje Kodeks Prawa Kanonicznego, który jasno określa zasady stosowania kar. Stanowi on, że żadna kara nie może być wymierzona bez przeprowadzenia stosownego procesu karnego lub administracyjnego (kan. 1341).
W sprawie abp. Andrzeja Dzięgi nie toczył się żaden tego rodzaju proces. Dlatego też nie ma żadnego dekretu, który potwierdzałby, że arcybiskup dopuścił się jakichś zaniedbań, a jego wina została potwierdzona w toku przewidzianego w takim wypadku procesu kanonicznego. Zatem publiczne formułowanie przez niektórych dziennikarzy wobec byłego metropolity szczecińsko-kamieńskiego jakichś zarzutów, które miałyby gdzieś tam zostać potwierdzone, jest ogromnym nadużyciem. Źródłem informacji w tej sprawie winny być fakty, a nie hipotezy, formułowane na życzenie takich czy innych środowisk
— podsumował Sebastian Karczewski.
CZYTAJ TAKŻE:
koal
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/685460-sprawa-abp-dziegi-zaciemnienie-sytuacji