Marianna Popiełuszko to kobieta niezłomna. Jej życie było naznaczone licznymi cierpieniami i stratami, lecz pomimo wszelkich przeciwności, nie straciła wiary i nadziei. W tym roku mija 10 lat od jej śmierci. Milena Kindziuk, w najnowszym wydaniu biografii „Matka Świętego” przywołuje nowe, potężne świadectwa opowiadające o bezkompromisowej postawie matki ks. Jerzego Popiełuszki. Słowa swojego syna „zło dobrem zwyciężaj” realizowała każdego dnia. I to jest coś, czego każdy z nas powinien się od niej uczyć. Poniżej fragment książki.
W kwietniu 2010 roku, niewiele ponad miesiąc przed beatyfikacją księdza Jerzego, zapytałam Mariannę Popiełuszko, czy zgodzi się na przyjazd do Okopów grupy dziennikarzy prasowych, telewizyjnych i radiowych, którzy mieli obsługiwać medialnie uroczystości na placu Piłsudskiego, związane z wyniesieniem na ołtarze jej syna. Pragnęli zapoznać się z warunkami, w jakich żył ksiądz Jerzy, chcieli też zebrać materiały do późniejszych tekstów i programów. Punktem kulminacyjnym miało być spotkanie z Marianną Popiełuszko i przeprowadzenie z nią wywiadów.
Matka księdza Jerzego wyraziła zgodę. Kamer i „występów własnych” wprawdzie nie lubi, ale potraktowała to jako misję.
– To moja służba Bogu i ludziom – mówi.
DRABINA DO NIEBA
Kiedy w maju podjechaliśmy autokarem pod dom w Okopach, było pochmurno. Na szosie – pusto i cicho. Słychać było jedynie szum wiatru. Dziennikarze zostali w środku, a my z Katarzyną Soborak weszłyśmy do domu. Pani Marianna siedziała na krześle z różańcem w ręku.
– Widzicie, to moja drabinka do nieba! – powiedziała z uśmiechem, wskazując na różaniec. Czekała już na nas. Była gotowa do spotkania z dziennikarzami. Błyskawicznie założyła chustkę na głowę, wzięła do ręki laskę i wyszła z nami przed dom.
Po chwili sama z siebie zaczęła snuć opowieść o synu:
– Tutaj wychowywał się ksiądz Jerzy. Chcecie wiedzieć, jak go wychowywałam? Mówiłam mu: „Prościusieńko w niebo droga: kochać ludzi, kochać Boga. Kochaj sercem i czynami, będziesz w niebie z aniołami!” To była jej życiowa dewiza. Święte słowa i proste zarazem. Takie, w których jest: „tak” – „tak”, „nie” – „nie”. I nie ma miejsca na kompromisy.
W końcu posypały się pytania dziennikarzy, na które od razu odpowiadała.
– Czy modli się pani do księdza Jerzego?
– Modlę się do Boga. Bo do Boga trzeba się modlić, nie do ludzi. Można jednak prosić innych o wstawiennictwo.
– Czy to wstawiennictwo jest skuteczne? Ksiądz Jerzy pomaga pani?
– Czy ja mogę wszystkim ogłaszać, jak on mi pomaga? Jak ktoś chce wiedzieć, czy ksiądz Jerzy pomaga, to niech się zacznie modlić za jego wstawiennictwem i się wtedy przekona.
– Ale doznała pani łaski za wstawiennictwem syna…
– Niejeden raz mi pomógł. Kiedyś bardzo bolały mnie nogi, miałam mieć operację. Kiedy pojechałam do grobu księdza Jerzego i tam się modliłam, bóle ustąpiły. Cały tydzień bez przerwy mogłam kopać kartofle.
– Kilka lat temu mówiła pani, że bardzo chciałaby doczekać chwili beatyfikacji księdza Jerzego. Ta chwila nadeszła, cieszy się pani?
– Ja zawsze się cieszę. Czy dobrze, czy źle, zawsze w życiu trzeba się cieszyć. Pan Bóg wie, co jest dla człowieka najlepsze.
Taka widocznie była Jego wola, żebym doczekała beatyfikacji. To ważne, że ksiądz Jerzy trafił na ołtarze, bo kto we łzach sieje, w radości żąć będzie. We łzach odprawiałam go na tamten świat, a teraz w radości będę go spotykała…
– Jaki sens ma cierpienie?
– Płacz na ziemi, płacz cichutko, niech cię słyszy tylko Bóg. On przy tobie jest bliziutko, łzy swe składam Mu do stóp. Każde cierpienie ma sens, jeśli je ofiarujesz Bogu. Wtedy ono jest nagrodą. A jeżeli cierpisz i przeklinasz, to wtedy nie ma nagrody. Wtedy człowiek nie ma zwycięstwa i bóle ma wtedy większe.
– Co z przesłania syna uważa pani za najważniejsze?
– „Zło dobrem zwyciężaj”. Gdyby ludzie w życiu realizowali te słowa, to byliby lepsi. A jak sami się poprawimy, to i Polska się poprawi.
– Czy widziała pani, że ksiądz Jerzy pragnął świętości?
– Do świętości każdy jest stworzony, ale do Boga droga niełatwa. Do dołu szybko człowiek leci, a do góry zawsze trzeba wspinać się i wspinać.
Na zakończenie zaś powiedziała:
– Bez Boga to ni do proga. Czuwajcie, by był razem z wami, bo gdzie jest Bóg i wiara, tam zwycięstwo będzie. Szczęść Boże!
Po czym, podpierając się laską, zaczęła się kierować w stronę domu.
Te kilka zdań wypowiedzianych przez Mariannę Popiełuszko wprawiło dziennikarzy w wielkie zdumienie. Kiedy udaliśmy się do autokaru, by wyruszyć w drogę powrotną, na długo zapadło milczenie. Zarówno ci, którzy z matką księdza Jerzego zetknęli się po raz pierwszy, jak i ci, którzy już z nią kiedyś rozmawiali, zgodnie przyznawali, że to niezwykła kobieta. Niezwykła w swej sile i prostocie, wierze i życiowej mądrości. Każdy z nas czuł się przy niej maluczki…
FRAGMENT POCHODZI Z KSIĄŻKI „MATKA ŚWIĘTEGO” AUTORSTWA MILENY KINDZIUK, WYDAWNICTWO ESPRIT
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/672646-marianna-popieluszko-doznala-cudu-ze-wstawiennictwem-syna