Ta historia powinna trafić na pierwsze strony gazet, a kuria płocka powinna rozesłać komunikat do odczytania we wszystkich kościołach. Ks. Zdzisław Witkowski jest niewinny. Marek Lisiński, który oskarżył go przed całym światem o pedofilię, kłamał! Potwierdza to ujawniona dziś przez portal wPolityce.pl decyzja Sądu Najwyższego z 31 marca 2023.. Wyrok Sądu Apelacyjnego w tej sprawie zapadł już w listopadzie 2021 roku, ale Lisiński złożył do SN skargę kasacyjną. Sąd Najwyższy oddalił ją, zamykając tym samym sprawę. „Prawda zwyciężyła. To jest zmartwychwstanie!” – mówi portalowi wPolityce.pl ks. Zdzisław Witkowski, który swoją gehennę przeżywa od kilkunastu lat. Czy kuria płocka, która dała wiarę oszustowi i suspendowała kapłana, przywróci mu dobre imię i przeprosi za oszczerstwa?
Ukartowane kłamstwo i polityczna gra
To miał być przypadek pokazowy. Marek Lisiński oskarżył ks. Zdzisława Witkowskiego o pedofilię, której miał doświadczyć w 1981 roku, gdy był ministrantem. Oskarżenia były tak obrzydliwe, że nie będę ich nawet przytaczać. Przy Lisińskim natychmiast stanęły środowiska, które nie tyle go wsparły, co wręcz wylansowały. Ekke Overbeek, ten sam, który zmieszał z błotem św. Jana Pawła II i kard. Sapiehę na podstawie niewiarygodnych dokumentów SB, uczynił z Lisińskiego bohatera swojej pierwszej książki i zainspirował go do powołania fundacji „Nie lękajcie się”. Bracia Sekielscy współpracowali z nim przy swoim filmie o pedofilii w Kościele, walczące ateistki Joanna Scheuring-Wielgus i Agata Diduszko zawiozły go do Watykanu, gdzie wprowadzony w błąd papież Franciszek w geście przeproszenia całował Lisińskiego po rękach.
Cała operacja miała otworzyć ścieżkę do wypłacania odszkodowań przez kurie za indywidualne winy księży i przekonać opinię publiczną do tego, że Kościół katolicki jest instytucją skrajnie skompromitowaną, a przypadków pedofilii wprost nie sposób zliczyć. Sprawę Lisińskiego opisywano w światowych mediach, czuł się mocny. Miał też potężne wsparcie płockiej kurii. Biskup Libera nie czekając na ostateczne rozstrzygnięcia prawne i nie słuchając zapewnień ks. Witkowskiego o fałszywości zarzutów, nałożył na niego 3-letni zakaz sprawowania posługi kapłańskiej oraz dożywotni zakaz współpracy z dziećmi i młodzieżą. Wszystko to w oparciu o plugawe kłamstwo jednego człowieka!
A wystarczyło posłuchać świadków, by wiedzieć jaką postacią jest „bohater mediów”. Przekonali się o tym nawet Sekielscy, którzy doświadczyli jego pazerności. Za udział w „Tylko nie mów nikomu” zażądał 50 tys. zł. Ostatecznie zrezygnowali z jego udziału, ale nie ujawnili wówczas przyczyn. Po prostu to przemilczeli, podobnie jak SB-cką historię bohaterów, występujących w ich filmie. Działalność Lisińskiego obciążona była również innymi nieprawidłowościami w fundacji „Nie lękajcie się”. Jedna z podopiecznych zarzuciła mu, że próbował wyciągnąć od niej pieniądze. Ale walka z Kościołem toczyła się nadal.
Ks. Witkowski – niewinna ofiara
Jak doszło do oskarżenia? W listopadzie 2007 r. Lisiński zwrócił się do ks. Zdzisława Witkowskiego o pożyczkę 23 tys. zł na leczenie żony. Kiedy ks. Witkowski zorientował się, że został oszukany, zażądał zwrotu pieniędzy. Wówczas Lisiński najpierw przeprosił i zobowiązał się na piśmie do oddania długu, a potem w 2008 r. napisał donos do biskupa płockiego Piotra Libery, jakoby w latach 1980- 1981 był wykorzystywany seksualnie przez ks. Witkowskiego. Nie pomogły zeznania świadków i dowody na to, że Lisiński nawet nie był ministrantem. Biskupi płoccy przyjęli stanowisko Lisińskiego. Kapłan został ukarany w procesie kanonicznym trzyletnią suspensą oraz dożywotnim zakazem pracy z dziećmi i młodzieżą, mimo że, jak wynika z dostępnych akt, biegły psycholog dawał wiarę księdzu, a promotor sprawiedliwości (kościelny odpowiednik prokuratora) postulował uznanie księdza niewinnym zarzucanych mu czynów.
W 2019 roku na jaw wyszły nowe krętactwa Marka Lisińskiego, który jednak szedł w zaparte. Co ciekawe, nawet liberalno-lewicowe media zakwestionowały jego wersję zdarzeń. Zarówno Wirtualna Polska, jak i „Gazeta Wyborcza” opublikowały obszerne artykuły, świadczące o tym, że szef fundacji „Nie lękajcie się” kłamie i nigdy nie był molestowany przez księdza. Jego celem było wyłudzenie pieniędzy od kurii. Najpierw zażądał 150 tys., a gdy widział przychylność, potwierdzoną pisemnie zapewnieniem wsparcia i „pomocą w przezwyciężaniu urazów”, podbił swoją stawkę do miliona zł.
Jak zachowała się płocka kuria po tych doniesieniach medialnych? Nie dokonała rewizji sprawy, nie podjęła próby weryfikacji faktów, nie stanęła przy oskarżonym kapłanie. Przeciwnie. Wydała kuriozalne oświadczenie, w którym zaprzeczyła medialnym doniesieniom, jakby chroniąc pochopną i niesprawiedliwą decyzję biskupa:
Wina duchownego oskarżonego o molestowanie Pana Marka Lisińskiego została potwierdzona podczas prowadzonego przed Sądem Biskupim w Płocku postępowania. Poczynione ustalenia zostały zatwierdzone przez watykańską Kongregację Nauki Wiary. W opisanej sprawie zarówno zebrane materiały, jak i postawa oskarżonego duchownego w toku postępowania kanonicznego, dały podstawy do uznania Pana Marka Lisińskiego za ofiarę molestowania seksualnego.
To szokujące zamknięcie sprawy i pozostawienie oszkalowanego kapłana bez pomocy było wstrząsające. Zbadał ją wówczas szczegółowo Sebastian Karczewski, autor książki „Pedofilią w Kościół”. Przeanalizował dokładnie dokumenty procesowe, dotarł do świadków, prześwietlił bieg wydarzeń. Obraz, jaki wyłania się z jego śledztwa, rzuca cień na działalność płockiej kurii.
Śledztwo dziennikarskie
Z publikacji Sebastiana Karczewskiego dowiadujemy się, że 2011 roku, zgodnie z upoważnieniem Kongregacji Nauki Wiary, biskup rozpoczął proces kanoniczny. W jego toku członkowie Sądu Biskupiego w Płocku ustalili, że nie ma podstaw do postawienia księdzu jakichkolwiek zarzutów. Ustalenia potwierdził powołany przez trybunał biegły psycholog, który stwierdził „brak wystarczających przesłanek psychologicznych przemawiających za prawdziwością takich oskarżeń wobec kapłana”. Wniesiono o „uznanie, że ks. Witkowski nie popełnił zarzucanych mu w akcie oskarżenia czynów”.
Mimo to, w grudniu 2013 bp Piotr Libera wydał dekret, w którym obłożył księdza szeregiem kar, w tym „zakazem sprawowania posługi kapłańskiej przez okres 3 lat”. W 2017 roku bp Libera przedstawił księdzu kopię Dekretu Kongregacji Nauki Wiary, w którym potwierdziła ona karę nałożoną przez biskupa, uznając ją za „sprawiedliwą”. Jak to możliwe? Sebastian Karczewski pisze, że zapoznał się zarówno z treścią dekretu Kongregacji, jak i z pismem arcybiskupa Luisa Ladarii. Była w nim mowa o ks. Witkowskim jako „skazanym w procesie karno-administracyjnym, który został przeprowadzony w diecezji”.
Była to nieprawda, gdyż kapłana nie obciążał żaden wyrok sądu biskupiego. Co więcej. W dekrecie były całkowicie wyssane z palca stwierdzenia. Na przykład, że ksiądz miał Markowi Lisińskiemu „ofiarowywać znaczne sumy pieniędzy”, zmieniać „wersję przebiegu wydarzeń po wyjściu na jaw nowych informacji”, a nawet rzekomo prosić diecezję „aby zaspokojone zostały żądania finansowe ofiary w celu odstąpienia od dalszego postępowania”. Była też mowa o „stanie recydywy, w którym znajduje się skazany”. Coś tu wyraźnie nie grało. Zabrałem więc wszystkie akta i pojechałem do Rzymu, by wyjaśnić sprawę u źródła, a więc w Kongregacji Nauki Wiary. Okazało się, że dekret powstał na postawie fałszywych informacji, przekazanych tej ostatniej przez biskupa płockiego. Inaczej mówiąc: biskup Piotr Libera oszukał kongregację. Przesłał tam bowiem całkiem inny dokument niż ten, który przekazał ks. Witkowskiemu z datą 12 grudnia 2013 roku. Załączył do niego nieprawdziwe informacje, celowo obciążające kapłana
— pisze Karczewski. Stawia także poważne pytanie o to, „czy nie istnieje jakiś podejrzany układ między biskupem płockim a środowiskiem sędziowskim w Płocku?”. Wskazuje też, że głosy ówczesnych parafian ks. Witkowskiego, kierowane do płockiej kurii i chęć złożenia przez nich zeznań w ogóle nie zostały przez bp. Liberę brane pod uwagę.
W 2014 roku Marek Lisiński skierował do kanclerza kurii płockiej listy, w których chciał od biskupa płockiego „wsparcia finansowego” w wysokości 150 tys. zł., a następnie rekompensatę w wysokości 200 tys. zł. W 2017 roku rozszerzył powództwo, domagając się 1 miliona zł.
Ks. Witkowski walczył o sprawiedliwość i odzyskanie dobrego imienia. Złożył pozew przeciwko Lisińskiemu, ale proces został zablokowany przez kurię. Sąd Okręgowy w Płocku przyjął sprawę i zwrócił się do Kurii Diecezji Płockiej o udostępnienie oświadczeń, które były dowodem pożyczki, jaką Lisiński zaciągnął u księdza. Lisiński zabezpieczył się przed takim obrotem spraw już w 2014 roku, gdy napisał do kanclerza kurii list z prośbą „o nieudostępnianie sądom cywilnym dokumentacji” z jego procesu w sądzie biskupim. Poprosił też o przesłanie kopii dekretu Kongregacji Nauki Wiary. Tę sprawę także naświetla Karczewski:
Oskarżycielowi nie tylko przekazano dokumentację, ale ks. Mirosław Milewski, ówczesny kanclerz kurii płockiej, a obecnie biskup pomocniczy, wezwał księdza i w imieniu Biskupa Płockiego zażądał natychmiastowego wycofania pozwu z sądu. Co miał zrobić ksiądz? W duchu posłuszeństwa, zgodził się napisać wniosek o wycofanie pozwu
Kto zwróci dobre imię ks. Witkowskiemu?
Dziś sprawa jest już jasna. Ksiądz Witkowski jest niewinny! Marek Lisicki jest oszustem, który próbował wyłudzić pieniądze i zbić na antyklerykalnym kłamstwie majątek. Jego sprawa została umiejętnie poprowadzona przez lewicowe środowiska, rozdmuchana politycznie i użyta do potężnej nagonki na Kościół. Sąd Apelacyjny w Łodzi uznał jego zeznania za niewiarygodne, wskazując na niewinność oskarżonego księdza. To stanowisko potwierdza decyzja Sądu Najwyższego, który odmówił przyjęcia skargi kasacyjnej Lisińskiego.
Prawda zwyciężyła. To jest zmartwychwstanie! Jak Chrystus zmartwychwstał, tak i prawda zwyciężyła
— mówi portalowi wPolityce.pl ks. Zdzisław Witkowski. Przyznaje, że ma za sobą niezwykle trudny czas, w którym doświadczył niesprawiedliwości i krzywdy.
Już po wyroku Sądu Apelacyjnego w Łodzi miałem nadzieję na sprawiedliwość, bo wcześniej różne myśli chodziły po głowie. Ale cały czas miałem nadzieję, że kiedyś prawda wyjdzie na jaw
— dodaje. Jednak wiemy, że nawet wyrok i doniesienia z 2019 roku nic nie zmieniły. Do dziś nie zostało mu przywrócone dobre imię, wciąż odczuwa skutki fałszywych oskarżeń. Został wysłany na emeryturę.
Co zrobi płocka kuria?
Nie ulega wątpliwości, że ks. Witkowski powinien zostać oczyszczony przez biskupa na forum diecezji. Stanowisko kurii i bp. Libery było publiczne i rzucało na kapłana najcięższe oskarżenia. Decyzja o 3-letnim zakazie sprawowania posługi kapłańskiej i dożywotniego kontaktu z dziećmi skazała go na duchowe katusze i niesławę. Został także pozostawiony bez środków do życia. Bp Piotr Libera nie kieruje już diecezją. Zastąpił go bp. Szymon Sułkowski. Oby podszedł do tej sprawy z większą troską i uważnością, niż jego poprzednik. Bo ta sprawa, choć została zamknięta przez sądy, wciąż jest niechlubnie otwarta w Kościele. Domaga się dopełnienia i publicznego oczyszczenia kapłana z zarzutów. Pomijając już fakt, że od początku nie zostały dopełnione wytyczne Kongregacji Nauki wiary, według których „duchowny oskarżony, aż do momentu udowodnienia mu winy, korzysta z domniemanej niewinności”, należałoby przynajmniej dopełnić zapisy dalsze:
W przypadku stwierdzenia niewinności, winno się uczynić wszystko, by duchownemu zostało przywrócone jego dobre imię, które ucierpiało na skutek niesprawiedliwego oskarżenia.
Ta historia powinna znaleźć się na pierwszych stronach gazet. Powinna trafić do wiernych, nie tylko diecezji płockiej i z całą mocą uświadomić ludziom, jak łatwo zniszczyć kapłana antyklerykalną machiną, popędzaną poprawnością polityczną. Ilu kapłanów zmaga się dziś z fałszywymi oskarżeniami? Ilu z nich zasada „zero tolerancji” odarła z godności i pozbawiła dobrego imienia? To oczywiste, że z pedofilią – zarówno w Kościele jak i w każdym innym miejscu – należy bezwzględnie walczyć a sprawców surowo karać. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, że mnóstwo oskarżeń i powielanych w prasie historii ma taką samą wartość jak opowieści Marka Lisińskiego. Rzucone po latach oskarżenia są trudne do zweryfikowania. Biskupi muszą zrewidować swoje podejście do problemu oskarżeń wobec księży, co wymaga wyjątkowej odpowiedzialności i ostrożności. Chęć ulegania politycznej poprawności, wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom mediów, pochopne orzekanie o winie lub jej braku, pogarszają sytuację i rozkręcają coraz bardziej spiralę kłamstwa. A to prawda jest w tym wszystkim najważniejsza. Czy to nie symboliczne, że sprawa ks. Witkowskiego wraca w Wielkim Tygodniu i zbiega się z atakiem na św. Jana Pawła II, rozpętanym przez tych samych ludzi i te same środowiska, które stały za promocją Marka Lisińskiego? Sapienti sat.
CZYTAJ TAKŻE: Zeznaniami degeneratów chcieli zniszczyć św. Jana Pawła II i kard. Sapiehę. Ale teczkami bezpieki uderzano już wcześniej
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/641436-ks-witkowski-niewinny-lisinski-klamal-co-na-to-kuria