Raz po raz dostaję sygnały od moich przyjaciół z Francji czy Włoch, którzy pytają: „co wy robicie? Przecież my Janowi Pawłowi II zawdzięczamy piękne życie. To wasz największy ambasador na świecie, a wy teraz się na niego rzucacie i go niszczycie” - komentuje ks. dr Robert Skrzypczak pojawianie się w TVN kolejnych filmów szkalujących Kościół i jego duchownych.
wPolityce.pl: Oglądał ksiądz ostatni z serii filmów dokumentalnych TVN mających postawić kard. Karola Wojtyłę i później Jana Pawła II oraz Kościół w Polsce w stan oskarżenia za ukrywanie przypadków pedofilii?
ks. dr Robert Skrzypczak: Wiem, o czym są te filmy i nie mam zapotrzebowania wewnętrznego na przeglądanie śmietnika. Nie interesuje mnie twórczość Pana Marcina Gutowskiego przede wszystkim zważywszy na fakt, że jego dokumentalistyka jest skutkiem charakterystycznego przewrotu, jaki się dokonał w jego życiu. Z tego, co wiem, kiedyś był bardzo mocno związany z duszpasterstwem, studiował na UKSW, był publicystą „Więzi”. I mu się odwróciło. Mamy dziś do czynienia z ofensywą ludzi, którzy albo popełnili apostazję, albo zrzucili sutannę, byli w seminarium i im nie wyszło, ponieśli w tej dziedzinie jakąś porażkę, a teraz poddają się pasji obrzydzania Kościoła innym.
Skąd ta narastająca fala atakowania Kościoła?
Dla mnie jest oczywiste, że istnieje zlecenie na Kościół. Jeśli ktoś choćby trochę porusza się w kwestiach teologicznych, domyśli się, kto jest zleceniodawcą takich działań.
Obserwowałem to samo zjawisko kilkanaście lat temu będąc we Włoszech. Przedtem tak było w Hiszpanii i Irlandii. Zwłaszcza w Irlandii, kiedy udało się zniszczyć w ludziach szacunek do Kościoła wywołując efekt paniki moralnej związanej z pojawieniem się w niektórych miejscach Kościoła ludzi tego Kościoła niegodni. Potem z tego się robi generalizację, wywołuje się przekonanie o Kościele jako instytucji do cna zepsutej, więc ratuj się, kto może. Przede wszystkim jest to obliczone na to, by najmłodsze pokolenie oderwać od Kościoła i przerwać międzypokoleniowy łańcuch wiary.
Czy twierdzenie o kryciu procederu pedofilii na swoim terenie, jak insynuują autorzy serii „Bielmo”, da się w jakikolwiek sposób uzasadnić w odniesieniu do bpa krakowskiego Karola Wojtyły?
Tak, tak, można to uzasadnić wobec każdego bez wyjątku. No, ale to sarkazm.
Pedofilia jest generalnie problemem ludzkości, problemem ostatnich pokoleń. Nie jest specjalnością Kościoła katolickiego. Z przypadkami wykorzystań seksualnych na o wiele większą skalę mamy do czynienia także w innych środowiskach religijnych: w Kościołach protestanckich, w żydowskich kibucach. Może się to zdarzyć wszędzie tam, gdzie dokonuje się spotkanie człowieka dorosłego z dzieckiem: w szkołach, na castingach telewizyjnych, w chórach, klubach sportowych itp.
Dlaczego ostatnich pokoleń?
To w trakcie życia ostatnich pokoleń został naruszone pewne święte, dobrze funkcjonujące w społeczeństwie tabu nakładające na niewinne dziecko ochronę, by nie wciągać go w brudy człowieka dorosłego. Dlatego mamy dziś do czynienia z efektem przerwanej tamy.
Stawianie dziś biskupom, którzy nie do końca w latach 60-tych i 70-tych XX w. wiedzieli co z tym procederem zrobić, zarzutów o sprzyjanie bądź ukrywanie go, to błąd historyzmu. To próba mierzenia dzisiejszą epoką czasy, które były w przeszłości.
Studiowałem w latach 80-tych XX w. psychologię kliniczną i pamiętam w Polsce ówczesny entuzjazm wobec możliwości psychoterapii w leczeniu pedofilii. Dlatego wielu biskupów, ale i psychologów, wychowawców itp. ufało tej, jak się okazało, przereklamowanej metodzie. A dziś robi się biskupom zarzut, że księży z problemem pociągu do nieletnich kierowali na psychoterapię. Dziś mamy o wiele większą wiedzę i umiemy rozróżniać między przypadkami pedofilii uleczalnej i nieuleczalnej – kiedy trzeba taką osobę wyeliminować ze środowiska dzieci młodzieży.
Chciałbym prosić bojowników z problemem pedofilii w Kościele, którzy wykorzystują to by pastwić się nad biskupami i Janie Pawle II, by pokazali mi, kto w tamtych latach umiał skutecznie rozwiązywać problem pedofilii i pochylać się w sposób zadowalający nad jej ofiarami? Niestety ofiary pedofilii we wszystkich środowiskach pozostały opuszczone, nie dość zauważone, ponieważ generalnie nie zauważano tego problemu i nie wiedziano, jak do niego podchodzić. Dopiero uczymy się na błędach naszych poprzedników. Nie tylko i nie przede wszystkim w Kościele. Dziś jesteśmy o wiele mądrzejsi.
Podejście wspomnianych bojowników bardziej pomaga, czy szkodzi sprawie?
Doprowadzamy do sytuacji, nad którą zdumiewają się ludzie za granicą. Raz po raz dostaję sygnały od moich przyjaciół z Francji czy Włoch, którzy pytają: „co wy robicie? Przecież my Janowi Pawłowi II zawdzięczamy piękne życie, przełom w naszej wierze, to jest wasza największa wizytówka, wasz największy ambasador na świecie, on poprawił dobrą opinię o Polsce na świecie, a wy teraz się na niego rzucacie i go niszczycie”. Bardziej, niż nad krzywdą, jaką się wyrządza papieżowi, pochylają się nad krzywdą, którą my wyrządzamy sami sobie.
Szkalowanie Kościoła, że kryje pedofilię w swoich szeregach, i Jana Pawła II, to dobre paliwo przedwyborcze?
Wszytko jest dobrym paliwem, co pozwoli komuś wygrać wybory lub osiągnąć dobry wynik. Widocznie pewne środowiska są o tym przekonane. Jednak w ten sposób walcząc z jedną krzywdę, niesie się krzywdę innym. I to w sposób ślepy.
Krzywdząc Jana Pawła II i Kościół w Polsce krzywdzimy całą wspólnotę narodową. Jeśli stracimy poczucie wspólnoty narodowej, opartej na wspólnej pamięci i dumy z tej pamięci, to kim będziemy? Narodem bez tożsamości, z poczuciem niższości i kompleksem samozniszczenia! Będziemy tylko peselem, kodem kreskowym, jedynie klientami i strefą zgniotu. Katolickość jest duszą naszego narodu, jego inspiracją i kręgosłupem moralnym i kulturowym.
Rozmawiał Radosław Molenda
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/637233-wywiad-ks-skrzypczak-krzywdzac-kosciol-krzywdzimy-siebie