Niemiecka droga synodalna budzi niepokój wielu katolików na całym świecie ze względu na tworzoną w jej trakcie „nową teologię moralną”. I chociaż jednym z impulsów do jej rozpoczęcia a zarazem przyświecających jej celów miało być rozprawienie się z wykorzystywaniem seksualnym nieletnich przez osoby duchowne, istnieje duże zagrożenie, że w rzeczywistości posłuży do zniesienia praw moralnych, po którym wykorzystywanie seksualne nieletnich będzie traktowane jako dozwolona forma współżycia w ramach społeczności LGBT i problem oficjalnie zniknie, ale dramat wykorzystywanych dzieci będzie trwał. Przesadzam? Połączmy kilka faktów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Dwa listy arcybiskupa Gądeckiego: do Niemców i do Rosjan. Mocno kontrastują ze wstrzemięźliwym stanowiskiem Watykanu
Jak alarmuje ks. prof. Paweł Bortkiewicz w marcowo-kwietniowym numerze miesięcznika „WPIS” progresywni uczestnicy drogi synodalnej w Niemczech domagają się zmian w Katechizmie Kościoła Katolickiego, a konkretnie w zapisach o numerach 2357-2359. Chcą, aby osoby homoseksualne mogły przy aprobacie Kościoła uprawiać sodomię oraz trwać w innych grzesznych relacjach. Co więcej, domagają się również zniesienia zapisu 2396, w którym czytamy:
Wśród grzechów pozostających w głębokiej sprzeczności z czystością należy wymienić masturbację, nierząd, pornografię i czyny homoseksualne.
Oznacza to, że zgodnie z proponowaną „nową teologią moralną” wszelkiej maści nierząd, nieczystość i wszystkie w zasadzie grzechy przeciwko ciału byłyby uznane przez Kościół za właściwe. Co więcej - Kościół miałby zostać dodatkowo zmuszony do błogosławienia im. Spróbujmy wyobrazić sobie, jakie takie odwrócenie moralności miałoby konsekwencje.
Przykazania do kosza
„Nowa teologia moralna” z pewnością będzie równoznaczna ze zniesieniem w oczach ludzi co najmniej szóstego i dziewiątego przykazania Bożego - warto podkreślić, iż w oczach Pana Boga one nadal będą obowiązywały. Niewykluczone również, że i pierwszego, jako że bardzo łatwo stworzyć sobie bożka z seksu, czy pornografii. Współczesny złoty cielec nie będzie zatem posągiem czy figurą, ale popędem, do którego zgodnie z ideologią nowej lewicy ma zostać sprowadzony człowiek i cel jego istnienia.
Stąd być może tak zmasowane uderzenie progresistów w celibat, aby sprawujący Eucharystię księża czynili to w sposób niegodny, zanurzeni po czubek głowy we wszystkich możliwych przejawach cielesnej nieczystości.
Warto w tym momencie zwrócić uwagę na sposób, w jaki jest to przeprowadzane. Mimo iż Kościół katolicki ma strukturę hierarchiczną, próbuje się w sposób quasi demokratyczny przegłosować, co jest grzechem, a co nim nie jest wyrzucając tym samym Pana Boga poza nawias zarówno życia, jak i rzeczywistości, w której przychodzi nam żyć. Wprowadzanie demokracji - rzekomego wsłuchiwania się w głos wiernych - ewidentnie ma za zadanie odwrócenie ustalonego przez Jezusa Chrystusa porządku w Kościele. Tymczasem Pan Jezus nie ogłosił plebiscytu, ale powołał Apostołów, a jeżeli tak, to wszelkie próby ustanawiania demokracji w Kościele należy z całą mocą zwalczać jako prowadzące na manowce.
„Nowa teologia moralna” ma dać „duchowy wymiar” „nowej psychologii”?
Jeżeli spojrzeć na to, co dzieje się jeśli chodzi o kwestię homoseksualizmu we współczesnych nurtach nauk psychologicznych, to uderza ich skrajne zideologizowanie. O ile kiedyś homoseksualizm uznawany był za chorobę psychiczną, to od 1973-1974 roku już nie jest, a to za sprawą „demokratycznych” głosowań w Amerykańskim Towarzystwie Psychiatrycznym. Najwyraźniej ideolodzy uznali, że skoro udało się na łonie nauki, to metoda ta okaże się skuteczna również w Kościele.
Należy w tym miejscu zwrócić uwagę, iż psychologia - chociaż mocno zideologizowana - nadal wskazuje m.in. na kwestię uzależnień od pornografii czy seksu traktując je jako poważny problem kwalifikujący daną osobę do leczenia. W sytuacji, kiedy w ramach drogi synodalnej nauczanie Kościoła na temat pornografii czy nierządu zostanie zniesione, nie będzie już żadnych przeszkód, aby analogiczne zmiany zostały dokonane na gruncie psychologii, a co za tym idzie całego życia społecznego przemodelowując je w kierunku destrukcji i autodestrukcji. Ideologia gender, która już teraz na Zachodzie przynosi opłakane skutki społeczne, teraz nabrałaby wymiaru „nowej duchowości” będącej niczym więcej jak zakamuflowanym satanizmem. Efektem byłyby miliony okaleczonych cieleśnie i emocjonalnie kobiet i mężczyzn, uwikłanych w uzależnienie od własnego nieuporządkowania seksualnego i wykorzystujących innych ludzi w sposób zupełnie przedmiotowy do zaspokajania własnych, palących żądz.
Legalizacja „homo-małżeństw” oczami psychiatry
Dr Gerard van der Aardweg, znany na całym świecie psychoterapeuta posiadający duże doświadczenie w leczeniu osób z neurozą homoseksualną, prowadzący badania naukowe w zakresie homoseksualizmu oraz homoseksualnej pedofilii jako nerwic seksualnych nie ma złudzeń co do konsekwencji legalizowania „homo-małżeństw”. W książce „Nauka mówi ‘NIE!’ Oszustwo ‘homo-małżeństwa’” przewiduje, co po kolei będzie się działo i jego przewidywania bynajmniej nie napawają optymizmem. Otóż według niego pierwszą rzeczą będzie „wprowadzenie w życie prawa par tej samej płci do posiadania dzieci i przyznanie im pierwszeństwa podczas procedur adopcyjnych”. Następnie „wprowadzenie treści edukacyjnych dla szkół podstawowych, a nawet przedszkoli o równoważności małżeństwa homoseksualnego z naturalnym rodzicielstwem; takie same treści dla szkół średnich, liceów i uniwersytetów”. Wydaje się przy tym oczywistym, że w sytuacji uznania przez Kościół związków homoseksualnych, będzie to zdecydowanie łatwiejsze niż w obliczu oporu obrońców Magisterium.
Kolejnym krokiem ma być zdaniem Aardwega „ustanowienie nowych praw na szkodę rodziców, wychowawców i duchownych chrześcijańskich, którzy uczą swoje dzieci inaczej; zaostrzenie przepisów przeciwko działaniom, czynnościom i wyrażeniom werbalnym, które będą klasyfikowane jako ‘homofobiczne’”. W sytuacji uznania przez Kościół związków homoseksualnych będzie to znacznie łatwiejsze - nietrudno przewidzieć łamanie sumień i kręgosłupów osób przywiązanych do Magisterium, aby w imię „nowej teologii moralnej” porzuciły nauczanie Jezusa Chrystusa. Jednocześnie zgoda Kościoła katolickiego na tego typu działania, jego błogosławieństwo dla patologii doprowadziłyby do prawdziwych prześladowań wszystkich odstępców od „nowej teologii moralnej”.
Następnym etapem przewidywanym przez dr. Aardwega jest „legalizacja związków wieloosobowych (poligamii) z takimi samymi uprawnieniami, jak w przypadku normalnego małżeństwa”. Ten postulat wydaje się trudny do realizacji ze względu na pewne uwarunkowania społeczne, które poligamii zwyczajnie nie uznają, nie tolerują i sprowadzają do kategorii patologii. Sytuację zmieniłaby „nowa teologia moralna” „uwalniając” niejako społeczeństwa spod władzy 10 przykazań Bożych i kreując nową duchowość, która dla wielu może się wydawać atrakcyjną, ale w rzeczywistości jej konsekwencje będą mocno destrukcyjne.
Za legalizacją poligamii pójdą - zdaniem eksperta - kroki mające na celu zalegalizowanie homoseksualnych i heteroseksualnych związków pedofilskich pomiędzy osobami „za porozumieniem” oraz obniżenie wieku przyzwolenia na inicjację seksualną.
W szczególności legalizacja pedofilii homoseksualnej, co zawsze było integralną częścią programu działań homoseksualnego lobby
— ostrzega dr Aardweg.
Jak to zadziała w sytuacji wprowadzenia „nowej teologii moralnej”?
„Nowa teologia moralna” a pedofilia w Kościele
„Nowa teologia moralna” a priori odrzuca nauczanie Jana Pawła II i jego wspaniałą teologię ciała. I chociaż cała droga synodalna w niemieckim Kościele oficjalnie ma na celu rozprawienie się nadużyciami seksualnymi duchownych, to w istocie je programuje. Co więcej wydaje się, iż jest obliczona na to, aby problem pedofilii w Kościele został rozwiązany poprzez jej legalizację. Jeżeli ktokolwiek uważa, iż teza ta jest przesadzona, powinien zwrócić uwagę na kilka faktów. Po pierwsze, większości czynów pedofilskich dopuszczali się w Kościele duchowni o orientacji homoseksualnej. Jeżeli zatem w ramach drogi synodalnej proponuje się rezygnację z uznawania za grzech sodomii, pornografii itp., to jest to w sposób automatyczny rezygnacja z uznawania pedofilii za grzech, ponieważ dla wielu homoseksualistów stanowi ona integralną część ich orientacji seksualnej.
To zatem, z czym mamy do czynienia, wcale nie jest próbą ochrony dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym, ale uczynienie z tego ostatniego normy społecznej, a co więcej - nadanie temu duchowego wymiaru. W tym kontekście składam wielkie podziękowania polskim hierarchom, którzy w braterskim liście do niemieckich biskupów wyrazili swoje obawy co do obranego przez niemiecki episkopat kierunku. I choć list został napisany w sposób możliwie stonowany, to wskazywał na potrzebę wierności Ewangelii. Tylko tyle i AŻ TYLE!
Zabić sumienie
Wymienione przeze mnie powyżej etapy postępowania homoseksualnej dyktatury nie kończą listy dr Aardwega. Kolejnym etapem bowiem ma być „zniesienie wszelkich wyjątków w prawie rodzinnym, które uznają zastrzeżenia ze względu na sumienie lub wyznawaną religię”. W sytuacji, gdyby Kościół katolicki poszedł w kierunku wyznaczonym przez niemiecką drogę synodalną sumienie zostałoby „zniesione” również w sferze wiary i moralności, czego konsekwencje nie są zbyt trudne do przewidzenia. Mielibyśmy wówczas do czynienia z prawdziwą rewolucją seksualną w Kościele, dokładnie tym samym, który potrafił się oprzeć rewolucji seksualnej 1968 roku, mimo że niektórzy jego przedstawiciele dali się ponieść prądowi lewicowych nowinek.
Trzeba w tym miejscu podkreślić, że rewolucja seksualna nie pozostawia miejsca dla sumienia. Sumienie bowiem zostaje sprowadzone - tak jak zresztą i cała istota ludzka - do popędu, zgodnie z wizją Herberta Marcuse zawartą w książce „Eros i cywilizacja”. Freud, Marcuse, Adorno… W zasadzie cała tzw. nowa lewica wywodząca się wprost ze szkoły frankfurckiej dekonstruuje osobę ludzką i jej otoczenie wkładając ją w konstrukt, który wraz z postępem nowej rewolucji nabiera coraz bardzie przerażających kształtów. Dr Aardweg wymienia jeszcze dwa etapy: „zakaz wydawania publikacji, wypowiedzi publicznych, prowadzenia badań, poradnictwa duszpasterskiego i psychologicznego, które są klasyfikowane jako ‘homofobiczne’; usuwanie takich publikacji i książek z bibliotek publicznych” oraz „zakaz poradnictwa i terapii homoseksualizmu, pedofilii i innych zaburzeń seksualnych, mających na celu ich zmianę”.
W świetle tych przewidywań widać wyraźnie, jaki jest ostateczny cel niemieckiej drogi synodalnej.
Jak się bronić?
Co raz częściej daje się słyszeć głosy, że niemiecka droga synodalna ma wskazać kierunek rozwoju Kościoła katolickiego. Jak każda pojawiająca się herezja rości sobie prawa do zmiany nauczania Jezusa Chrystusa i Magisterium Kościoła Katolickiego. Nihil novi sub solem. Jak się przed tym bronić? Odpowiedź na to pytanie dają nam te dwa tysiące lat istnienia Kościoła i doświadczenia papieży oraz świętych: bezwzględne trwanie w wierności Bożym przykazaniom oraz Ewangelii. Nawet jeżeli miałoby się sprawdzić proroctwo Benedykta XVI i ocalałaby duchowo garstka wiernych, to i tak warto podjąć walkę o każdego człowieka. Kościoła katolickiego - zgodnie z obietnicą złożoną przez Jezusa Chrystusa - bramy piekielne nie przemogą, ale człowiek jako istota grzeszna i słaba jest narażony na odłączenie się od tej wspólnoty zwycięzców nad złem. Zacięta walka trwa o duszę każdego z nas, a wprowadzenie „nowej teologii moralnej” oznaczałoby masowe, systemowe i dokonywane w imię bliżej nieokreślonego boga gubienie owych dusz.
Żyjemy w czasach, w których nic nie jest jednoznaczne, wszystko wydaje się względne i łatwo się pogubić. Jest jeden sposób na utrzymanie dobrego kursu - wierność nauce Jezusa Chrystusa zawartej w Ewangelii. Inaczej czeka nas rzeczywistość Huxleyowskiego świata rezerwatów dla tych, którzy nie chcieli się poddać seksualnej dyktaturze. Jest o czym myśleć i najwyższy czas zacząć to robić. W przeciwnym razie nawet nie zauważymy, jak w imię źle rozumianych tolerancji i miłosierdzia zgotujemy sobie i innym prawdziwe piekło na ziemi. Osoba uzależniona od pornografii i seksu nie będzie bowiem zważała, jak bardzo kogoś rani, ale będzie dążyła do zaspokojenia swoich żądz, a te ostatnie będą rosły. Będzie zatem poszukiwała kandydatów na nowe ofiary. Bądźmy szczerzy, „nowa teologia moralna” to w swojej istocie przemoc seksualna, której postanowiono nadać pozory duchowości.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/593935-zagrozenia-plynace-z-niemieckiej-nowej-teologii-moralnej