Marek Lisiński jest oszustem. Nigdy nie był molestowany przez księdza, jego fundacja walcząca z pedofilią w Kościele zbudowana jest na kłamstwie, a polityczna nagonka wobec duchownych została oparta na fikcji. Sąd Apelacyjny w Łodzi wydał jednoznaczny wyrok o niewinności ks. Zdzisława Witkowskiego. Co na to płocka kuria i jej biskupi, którzy kłamliwą wersję Lisińskiego uznali za prawdę i ukarali księdza 3-letnim zakazem sprawowania posługi kapłańskiej? Ilu niewinnie oskarżonych księży cierpi z powodu pochopnie nałożonych kar?
CZYTAJ WIĘCEJ: Marek Lisiński nie był molestowany przez księdza! Sąd wydał jednoznaczny wyrok. „Twierdzenia powoda są niewiarygodne”
Kłamstwa Lisińskiego
Joanna Scheuring-Wielgus i Agata Diduszko walczące z Kościołem ateistki, zabrały Marka Lisińskiego do Watykanu, by pokazać Ojcu Świętemu ofiarę księdza pedofila. Zdjęcia papieża Franciszka całującego dłonie Marka Lisińskiego, rzekomej ofiary wykorzystania seksualnego przez księdza, obiegły świat. Dziś nie ma już wątpliwości, że papież został oszukany.
Presja była wówczas wielka i ulegli jej niestety także płoccy biskupi, którzy błyskawicznie wydali wyrok na oskarżonego kapłana, choć nie było dowodów jego winy. Lisiński czuł się mocny. Założył fundację „Nie lękajcie się”, która miała pociągnąć Kościół do odpowiedzialności za wykorzystywanie seksualne nieletnich. Szybko wyszła na jaw jego łatwa chęć zarobku. Za występ w filmie Sekielskich zażądał 50 tysięcy złotych. I choć jego wypowiedź ostatecznie nie została umieszczona w filmie, Sekielscy, posiadając tę wiedzę, nie ujawnili sprawy. Zwyczajnie ją przemilczeli. Podobnie jak tę o SB-ckiej historii bohaterów „Tylko nie mów nikomu”.
Działalność Lisińskiego obciążona była również innymi nieprawidłowościami. Jedna z podopiecznych zarzuciła mu, że próbował wyciągnąć od niej pieniądze. Ostatecznie Lisiński zrezygnował z funkcji szefa fundacji, ale mit – pomimo licznych publikacji medialnych – trwał i służył walce z Kościołem. Jak doszło do oskarżenia księdza?
Niewinnie oskarżony ks. Witkowski
W listopadzie 2007 r. Lisiński zgłosił się do ks. Zdzisława Witkowskiego, podając się za byłego ministranta z parafii, w której ksiądz kiedyś pracował. Poprosił o pożyczkę 30 tys. zł, rzekomo na leczenie żony. Kiedy ks. Witkowski zorientował się, że w sprawie choroby żony Lisińskiego został oszukany, zażądał zwrotu pieniędzy. Wówczas Lisiński najpierw przeprosił i zobowiązał się na piśmie do oddania długu, a potem w 2008 r. napisał donos do biskupa płockiego Piotra Libery, jakoby w latach 1980- 1981 był wykorzystywany seksualnie przez ks. Witkowskiego.
Nie pomogły zeznania świadków i dowody na to, że Lisiński nie był ministrantem. Biskupi płoccy przyjęli stanowisko Lisińskiego, a odrzucili ks. Witkowskiego. Kapłan został ukarany w procesie kanonicznym trzyletnią suspensą oraz dożywotnim zakazem pracy z dziećmi i młodzieżą, mimo że, jak wynika z dostępnych akt, biegły psycholog dawał wiarę księdzu, a promotor sprawiedliwości (kościelny odpowiednik prokuratora) postulował uznanie księdza niewinnym zarzucanych mu czynów. Najwyraźniej presja medialna wzięła górę. Zasada „zero tolerancji” musiała chyba zdominować zasadę sprawiedliwości i dążenia do prawdy, bo biskup Piotr Libera, nie posiadając wystarczających dowodów winy księdza, ukarał go 3-letnim zakazem sprawowania posługi kapłańskiej, skazując go na duchowe katusze i niesławę.
Skandaliczna postawa płockiej kurii
Gdy w 2019 roku na jaw wyszły nowe krętactwa Marka Lisińskiego, nawet liberalno-lewicowe media zakwestionowały jego wersję zdarzeń. Zarówno Wirtualna Polska, jak i „Gazeta Wyborcza” opublikowały obszerne artykuły, świadczące o tym, że szef fundacji „Nie lękajcie się” kłamie i nigdy nie był molestowany przez księdza.
CZYTAJ WIĘCEJ: Nawet „Wyborcza” demaskuje Lisińskiego. Chciał wyłudzić pieniądze od Kościoła? „Poprosił o pomoc w wywalczeniu od kurii 150 tysięcy zł”
Jakże zdumiewające było wówczas oświadczenie płockiej kurii, która zaprzeczyła medialnym doniesieniom, najwyraźniej chroniąc pochopną i niesprawiedliwą decyzję biskupa:
Wina duchownego oskarżonego o molestowanie Pana Marka Lisińskiego została potwierdzona podczas prowadzonego przed Sądem Biskupim w Płocku postępowania. Poczynione ustalenia zostały zatwierdzone przez watykańską Kongregację Nauki Wiary.
W opisanej sprawie zarówno zebrane materiały, jak i postawa oskarżonego duchownego w toku postępowania kanonicznego, dały podstawy do uznania Pana Marka Lisińskiego za ofiarę molestowania seksualnego.
To szokujące zamknięcie sprawy i pozostawienie kapłana bez pomocy własnego biskupa jest wstrząsające. Zbadał ją wówczas szczegółowo Sebastian Karczewski, autor książki „Pedofilią w Kościół”. Przeanalizował dokładnie dokumenty procesowe, dotarł do świadków, prześwietlił bieg wydarzeń. Obraz, jaki wyłania się z jego śledztwa, rzuca cień na działalność płockiej kurii. Być może chodziło o wykazanie postawy „zero tolerancji” i pochopne działanie biskupa, a dziś o maskowanie jego błędów?
„Pedofilią w Kościół” - ustalenia Sebastiana Karczewskiego
Z publikacji Sebastiana Karczewskiego dowiadujemy się, że 2011 roku, zgodnie z upoważnieniem Kongregacji Nauki Wiary, biskup rozpoczął proces kanoniczny. W jego toku członkowie Sądu Biskupiego w Płocku ustalili, że nie ma podstaw do postawienia księdzu jakichkolwiek zarzutów. Ustalenia potwierdził powołany przez trybunał biegły psycholog, który po przeprowadzeniu badań stwierdził, że „brak wystarczających przesłanek psychologicznych przemawiających za prawdziwością takich oskarżeń” wobec kapłana”. Wniesiono o „uznanie, że ks. Witkowski nie popełnił zarzucanych mu w akcie oskarżenia czynów”.
Jednak w grudniu 2013 bp Piotr Libera wydał dekret, w którym obłożył księdza szeregiem kar, w tym „zakazem sprawowania posługi kapłańskiej przez okres 3 lat”. W 2017 roku bp Libera przedstawił księdzu kopię Dekretu Kongregacji Nauki Wiary, w którym potwierdziła ona karę nałożoną przez biskupa, uznając ją za „sprawiedliwą”. Jak to możliwe? Sebastian Karczewski pisze w swojej książce, że zapoznał się zarówno z treścią dekretu Kongregacji, jak i z pismem arcybiskupa Luisa Ladarii. Była w nim mowa o ks. Witkowskim jako „skazanym w procesie karno-administracyjnym, który został przeprowadzony w diecezji”.
Była to nieprawda, gdyż kapłana nie obciążał żaden wyrok sądu biskupiego. Co więcej. W dekrecie były całkowicie wyssane z palca stwierdzenia. Na przykład, że ksiądz miał Markowi Lisińskiemu „ofiarowywać znaczne sumy pieniędzy”, zmieniać „wersję przebiegu wydarzeń po wyjściu na jaw nowych informacji”, a nawet rzekomo prosić diecezję „aby zaspokojone zostały żądania finansowe ofiary w celu odstąpienia od dalszego postępowania”. Była też mowa o „stanie recydywy, w którym znajduje się skazany”. Coś tu wyraźnie nie grało. Zabrałem więc wszystkie akta i pojechałem do Rzymu, by wyjaśnić sprawę u źródła, a więc w Kongregacji Nauki Wiary. Okazało się, że dekret powstał na postawie fałszywych informacji, przekazanych tej ostatniej przez biskupa płockiego. Inaczej mówiąc: biskup Piotr Libera oszukał kongregację. Przesłał tam bowiem całkiem inny dokument niż ten, który przekazał ks. Witkowskiemu z datą 12 grudnia 2013 roku. Załączył do niego nieprawdziwe informacje, celowo obciążające kapłana
— pisze Karczewski. Stawia także poważne pytanie o to, „czy nie istnieje jakiś podejrzany układ między biskupem płockim a środowiskiem sędziowskim w Płocku?”. Wskazuje też, że głosy ówczesnych parafian ks. Witkowskiego, kierowane do płockiej kurii i chęć złożenia przez nich zeznań w ogóle nie zostały przez bp. Liberę brane pod uwagę.
W 2014 roku Marek Lisiński skierował do kanclerza kurii płockiej listy, w których chciał od biskupa płockiego „wsparcia finansowego” w wysokości 150 tys. zł., a następnie rekompensatę w wysokości 200 tys. zł. W 2017 roku rozszerzył powództwo, domagając się 1 miliona zł.
Ks. Witkowski walczył o sprawiedliwość i odzyskanie dobrego imienia. Złożył pozew przeciwko Lisińskiemu, ale proces został zablokowany przez kurię. Sąd Okręgowy w Płocku przyjął sprawę i zwrócił się do Kurii Diecezji Płockiej o udostępnienie oświadczeń, które były dowodem pożyczki, jaką Lisiński zaciągnął u księdza. Lisiński zabezpieczył się przed takim obrotem spraw już w 2014 roku, gdy napisał do kanclerza kurii list z prośbą „o nieudostępnianie sądom cywilnym dokumentacji” z jego procesu w sądzie biskupim. Poprosił też o przesłanie kopii dekretu Kongregacji Nauki Wiary.
Oskarżycielowi nie tylko przekazano dokumentację, ale ks. Mirosław Milewski, ówczesny kanclerz kurii płockiej, a obecnie biskup pomocniczy, wezwał księdza i w imieniu Biskupa Płockiego zażądał natychmiastowego wycofania pozwu z sądu. Co miał zrobić ksiądz? W duchu posłuszeństwa, zgodził się napisać wniosek o wycofanie pozwu
— pisze Karczewski.
Kto zwróci dobre imię oskarżonym kapłanom?
Dziś wszystko jest już jasne. Ksiądz Witkowski jest niewinny. Marek Lisicki jest obłudnym kłamcą, który na swojej zmyślonej historii chciał dorobić się majątku. Jego sprawa została rozdmuchana politycznie i uruchomiła potężną nagonkę na Kościół. Miała wywołać przewrót, rozpoczynający wyciąganie odszkodowań od parafii. I choć z pedofilią – zarówno w Kościele jak i w każdym innym miejscu – należy bezwzględnie walczyć a sprawców surowo karać, trudno oprzeć się wrażeniu, że mnóstwo oskarżeń i powielanych w prasie historii ma taką samą wartość jak opowieści Marka Lisińskiego. Rzucone po latach oskarżenia są trudne do zweryfikowania.
Z całej tej historii płynie jeszcze jeden wniosek. Biskupi muszą do problemu oskarżeń wobec księży podejść z niezwykłą dojrzałością, odpowiedzialnością i ostrożnością. Chęć ulegania politycznej poprawności, wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom mediów, pochopne orzekanie o winie lub jej braku, pogarszają sytuację i rozkręcają coraz bardziej spiralę kłamstwa. A to prawda jest w tym wszystkim najważniejsza. Jak na wyrok sądu zareaguje płocka kuria? Ilu jeszcze niewinnie oskarżonych księży jest dziś objętych zakazem sprawowania posługi kapłańskiej? Sama znam takich przypadków co najmniej kilka… Oby przypadek ks. Witkowskiego otworzył oczy biskupom i zmobilizował do podjęcia konkretnych, rzetelnych i sprawiedliwych działań.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/578406-lisinski-nie-byl-molestowany-przez-ksiedza-co-na-to-biskup