8 stycznia 1894 r. w Zduńskiej Woli urodził się św. Maksymilian Maria Kolbe. Został ochrzczony w kościele Wniebowzięcia NMP w Zduńskiej Woli, gdzie otrzymał imię Rajmund. Rodzice rozbudzili w chłopcu szczególną miłość do Najświętszej Maryi Panny i wolę Maryjnej rycerskości, połączonej z miłością do Ojczyzny - Jej królestwa, która później zaprowadziła go do świętości.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Jego matka, Marianna, tak wspominała lata dziecinne późniejszego o. Maksymiliana:
W ogóle w całym swym zachowaniu się był on ponad swój wiek dziecinny, zawsze skupiony, poważny, a na modlitwie zapłakany. Byłam niespokojna, czy czasem nie jest chory, więc pytałam się go: Co się z tobą dzieje? Zaczęłam więc nalegać. Mamusi musisz wszystko opowiedzieć. Drżący ze wzruszenia i ze łzami mówi mi: Jak mama mi powiedziała, «co to z ciebie będzie», to ja prosiłem Matkę Bożą, żeby mi powiedziała, co ze mnie będzie. I potem, gdy byłem w kościele, to znowu Ją prosiłem. Wtedy Matka Boża pokazała mi się, trzymając dwie korony: jedną białą, a drugą czerwoną. Z miłością na mnie patrzała i spytała, czy chcę te korony? Biała znaczy, że wytrwam w czystości, a czerwona, że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę. Wówczas Matka Boża mile na mnie spojrzała i zniknęła”.
W 1907 r. 13-letni Rajmund podjął naukę w Małym Seminarium Duchownym Ojców Franciszkanów we Lwowie. Po jego ukończeniu zdecydował się wstąpić do zakonu franciszkanów konwentualnych (1910), gdzie otrzymał imię Maksymilian. Jego gorliwość budziła powszechny podziw. Jako kleryk czuł w sobie wezwanie do walki dla Niepokalanej, wtedy jednak jeszcze nie rozumiał, o jaką walkę chodziło. Zrozumiał to dopiero w Rzymie, dokąd na dalsze studia wysłali go przełożeni zakonni. Przebywał tam siedem lat (1912-1919) i z uwagą obserwował zachodzące przemiany, w tym umacnianie się masonerii.
Rycerstwo Niepokalanej
16 października 1917 roku jeszcze jako kleryk Kolegium Serafickiego w Rzymie brat Maksymilian Kolbe założył Rycerstwo Niepokalanej. Było to dokładnie trzy dni po ostatnim objawieniu w Fatimie. Choć późniejszy męczennik z Auschwitz nie znał treści orędzia fatimskiego, to jednak program założonej przez niego organizacji korespondował z przesłaniem, jakie otrzymała trójka portugalskich pastuszków.
Powstanie Rycerstwa związane było z dwoma obchodzonymi w 1917 roku rocznicami: 400-leciem reformacji (przybicie przez Lutra swych 97 tez na drzwiach kościoła w Wittenberdze) oraz 200-leciem masonerii (inauguracja Pierwszej Wielkiej Loży w Londynie). Z tej okazji wolnomularze organizowali demonstracje na placu św. Piotra w Rzymie. Podczas jednej z nich uczestnicy nieśli sztandary z wizerunkiem Lucyfera, który miał pod swymi stopami Michała Archanioła. Skandowali okrzyki, że za 100 lat diabeł zacznie rządzić w Watykanie, a papież będzie mu służył jako szwajcar. O. Maksymilian oglądał te wydarzenia na własne oczy.
Kapłaństwo
W kwietniu 1918 r. przyjął święcenia kapłańskie, a po powrocie do Polski oddał się bez reszty pracy duszpasterskiej. Niemal od razu zorganizował pierwsze koła Rycerstwa Niepokalanej, które wkrótce doczekało się własnego pisma formacyjnego. W styczniu 1922 r. ukazał się bowiem pierwszy numer czasopisma “Rycerz Niepokalanej”.
Było to ogromne osiągnięcie w pracy duszpasterskiej. Tym większe, że o. Maksymilian był poważnie chory na gruźlicę i dawano mu niewiele lat życia. Z punktu widzenia medycyny był po prostu niezdatny do pracy, ani jako profesor w seminarium, ani jako kaznodzieja, a nawet jako kapłan. Przełożeni wysyłali go kilkakrotnie na wypoczynek, do sanatorium. Zakazali mu nawet zajmować się Rycerstwem i “Rycerzem”. Mógł działać jedynie jako zwykły członek.
Klasztor w Teresinie
W 1927 r. w Teresinie pod Warszawą – z niemałym trudem, ale i Bożym prowadzeniem - założył klasztor i wydawnictwo Niepokalanów. Kiedy po dziesięciu latach Maksymilian został ponownie przełożonym, Niepokalanów był największym katolickim klasztorem na świecie, liczącym ponad 700 mieszkańców.
Pomimo rozkwitu Niepokalanowa, zostawiając swe plany o bajecznym rozmachu w rękach braci, o. Maksymilian wraz z kilkoma braćmi wyjechał do Azji, by tam zająć się pracą misyjną i wydawać “Rycerza Niepokalanej”. W kwietniu 1930 r. dotarł do Japonii, gdzie przyjęty życzliwie przez biskupa Nagasaki. Brak znajomości języka japońskiego nie przeszkodził mu, by już w maju wydać po japońsku pierwszy numer pisma formacyjnego. Wkrótce na peryferiach miasta wybudował klasztor, który nazwał Ogrodem Niepokalanej. Nie bez Bożej ręki miejsce na klasztor wybrał tak, że w czasie II wojny światowej ocalał on od fali uderzeniowej powstałej w wyniku eksplozji zrzuconej na miasto bomby atomowej.
Powrót do Polski
W 1936 r. przełożeni odwołali o. Maksymiliana do Polski. Na ten okres przypadł czas największego rozkwitu polskiego Niepokalanowa. Żyło tam 800 zakonników. “Rycerz Niepokalanej” wydawany był w 750 tys. egz., osiągnąwszy nawet jednorazowo nakład 1 mln. Rycerstwo Niepokalanej rozszerzało się na całym świecie.
W Niepokalanowie w 1938 r. funkcjonowała już radiostacja. Powstał też “Mały Dziennik”, katolickie pismo codzienne na całą Polskę.
Na rok przed wybuchem II wojny światowej o. Kolbe wygłosił konferencję dla współbraci. Nawiązując do wydarzeń z historii Polski powiązanych z osobą Matki Bożej mówił o jej przyszłości:
Każdy naród ma swoją misję (…) Niepokalana prowadzi w przyszłość. Pewne rzeczy Wam powiedziałem. Nad morzem są ziemie rdzennie polskie, o czym świadczą nazwy takie jak Szczecin, czy na Śląsku – Wrocław. Warmia , Mazury – to ziemie polskie. Tamte okolice czekają. Jak Opatrzność Boża pokieruje – nie wiemy. Wiemy tylko, że Niepokalana chce, aby Polska wzmocniła się duchowo i aby promieniowała na cały świat. Niepokalana ma w tym swój plan. Widać, że chce mieć Polskę bardzo silną i wpływową na cały świat
— mówił wówczas o. Kolbe.
Duszpasterski i formacyjny wysiłek zatrzymała we wrześniu 1939 r. II wojna światowa. Wówczas klasztor stał się schronieniem uciekinierów, rannych, chorych, głodnych, chrześcijan i Żydów.
Jesteśmy gotowi oddać życie za nasze ideały
— mówił o. Maksymilian.
Auschwitz
Niemcy zdawali sobie sprawę z ogromu siły duchowej płynącej z Niepokalanowa. Już zatem we wrześniu wywieźli o. Maksymiliana wraz z braćmi zakonnymi do obozów na tereny Niemiec. Został zwolniony z obozu w Ostrzeszowie w uroczystość Niepokalanego Poczęcia.
17 lutego 1941 r. ponownie został aresztowany przez gestapo i przewieziony na Pawiak, a 28 maja - do Auschwitz, gdzie otrzymał numer 16670.
Po ucieczce jednego z więźniów podczas apelu na obozowym placu, wyselekcjonowano dziesięć osób, które miały umrzeć w ramach kary za wspomnianą ucieczkę. Wśród nich znalazł się Franciszek Gajowniczek, który błagał o litość tłumacząc, że ma rodzinę.
O. Maksymilian wystąpił z szeregu i zwrócił się po niemiecku do Lagerfuehrera Karla Fritzscha z prośbą, aby mógł zająć miejsce nieznanego mu współwięźnia.
Nieszczęśliwy los padł na mnie. Ze słowami „Ach, jak żal mi żony i dzieci, które osierocam” udałem się na koniec bloku. Miałem iść do celi śmierci. Te słowa słyszał ojciec Maksymilian. Wyszedł z szeregu, zbliżył się do Fritzscha i usiłował ucałować go w rękę. Wyraził chęć pójścia za mnie na śmierć
— opisywał po latach Gajowniczek, który przeżył wojnę.
Za nieregulaminową postawę kapłan mógł zostać od razu zastrzelony lub dołączony do skazańców. Jednak Niemcy zgodzili się na prośbę zakonnika.
Męczeńska śmierć
Historycy na podstawie relacji świadków nie ustalili dokładnej daty dziennej tego zdarzenia, ale jedną z najczęściej przez nich wymienianych jest 29 lipca 1941 roku. Wtedy właśnie wyselekcjonowano dziesięć osób, które miały umrzeć za to, że jeden więzień uciekł z bloku.
Ojciec Kolbe przez ostatnie dni swego życia konał w celi nr 18 w podziemiach Bloku 11, gdzie został przeniesiony z grupą innych więźniów wyznaczonych na śmierć. We wspomnieniach więźniów utrwaliło się, że skazani na śmierć głodową początkowo śpiewali i modlili się. Po kilku dniach dobywające się z celi głosy cichły.
Niemcy sukcesywnie wynosili ciała kolejnych zmarłych osób. O. Kolbe zmarł jako ostatni, dobity zastrzykiem z kwasu karbolowego. Jak wspominał tłumacz w bloku śmierci, który przeżył obóz, Brunon Borgowiec:
Ojciec Kolbe siedział na posadzce oparty o ścianę i miał oczy otwarte. Jego ciało było czyściutkie i promieniowało.
Maksymilian Kolbe zmarł 14 sierpnia 1941 r. dobity zastrzykiem fenolu. Jego ciało zostało spalone w krematorium następnego dnia. Papież Jan Paweł II kanonizował go 10 października 1982 r. Ogłosił go również Męczennikiem z miłości.
aw/wPolityce.pl/Diecezja.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/534088-127-rocznica-urodzin-sw-o-maksymiliana-marii-kolbego