Od pięciu dni trwa wielka operacja medialna mająca na celu obciążenie Jana Pawła II winą za rzekome ukrywanie i tuszowanie pedofilii wśród księży. Podstawą do takich zarzutów ma być upubliczniony 10 listopada w Watykanie raport w sprawie byłego kardynała Theodore’a McCarricka. Jednak w liczącym 450 stron dokumencie nie ma najmniejszego dowodu na tego typu twierdzenia. Jest natomiast ukazane czarno na białym, że Jan Paweł II został najpierw wprowadzony w błąd przez trzech biskupów amerykańskich, a następnie oszukany przez samego McCarricka.
Podejmując w 2000 roku decyzję o nominacji amerykańskiego hierarchy na arcybiskupa Waszyngtonu, papież nie dysponował żadnym dowodem jego winy, ani choćby jednym obciążającym go świadectwem złożonym na piśmie lub pod przysięgą. Z jednej strony miał więc pogłoski, których nie potwierdziło dochodzenie nuncjatury apostolskiej w USA, a z drugiej słowo biskupa przysięgającego, że wszystkie zarzuty przeciwko niemu są nieprawdziwe.
W tej sytuacji Jan Paweł II dał wiarę dostojnikowi, który cieszył się wielkim szacunkiem w Stanach Zjednoczonych, a nie anonimowym listom i pogłoskom, których nie udało się potwierdzić. Być może na decyzji papieża zaważyły też wydarzenia, do których doszło siedem lat wcześniej w USA.
Kardynał jako negatywny bohater w amerykańskich mediach
11 listopada 1993 roku wszystkie serwisy informacyjne stacji telewizyjnych w Stanach Zjednoczonych od samego rana prześcigały się o doniesieniach o arcybiskupie archidiecezji Chicago. Telewizja CNN co godzinę emitowała spot zatytułowany „Upadek”, którego negatywnym bohaterem był Joseph Bernardin – pierwszy w historii Kościoła kardynał oskarżony publicznie o wykorzystanie seksualne kleryka w seminarium. Sprawę zgłosił do prokuratury 34-letni Steven Cook z Filadelfii. Mężczyzna chory na AIDS utrzymywał, że został zgwałcony przez Bernardina, gdy ten był biskupem w Cincinnati.
Od samego rana pod rezydencją arcybiskupa Nowego Jorku zaczęły gromadzić się wozy transmisyjne. Reporterzy i kamerzyści czekali na wyjście kardynała Bernardina, który zatrzymał się tam u swojego dobrego znajomego – kardynała Johna O’Connora. Przyleciał bowiem dzień wcześniej z Chicago do Nowego Jorku, by wygłosić na uniwersytecie Columbia wykład na temat mistyki Thomasa Mertona.
Przez dłuższy czas kardynał Bernardin nie chciał wyjść na zewnątrz do dziennikarzy. Doradcy przekonali go jednak, że unikanie mediów może być odebrane jako ucieczka przed odpowiedzialnością. Wyszedł więc z budynku, gdzie od razu zasypany został gradem pytań. Na najważniejsze z nich odpowiedział, że nieprawdą jest jakoby miał kiedykolwiek stosunek seksualny ze Stevenem Cookiem (później powtarzał to będzie jeszcze podczas piętnastu konferencji prasowych). Część dziennikarzy i telewidzów nie uwierzyła jednak w zapewnienia purpurata. Kiedy kilka dni później w Baltimore odbywało się doroczne zgromadzenie biskupów amerykańskich, przed budynkiem grupa demonstrantów protestowała przeciw kardynałowi Bernardinowi w imieniu ofiar wykorzystywania seksualnego przez księży.
Kardynał na ławie oskarżonych
Rozprawa przed sądem w Cincinnati przyciągnęła uwagę wielu mediów amerykańskich, które relacjonowały jej przebieg. Szybko okazało się jednak, że akt oskarżenia posypał się jak domek z kart. 28 lutego 1994 roku Steven Cook oficjalnie wycofał zarzuty. Później przyznał, że jego pozew opierał się na fałszywych zeznaniach. Dodał, że chciał w ten sposób wymusić na archidiecezji Chicago odszkodowanie w wysokości 10 milionów dolarów.
Kardynał wybaczył oszczercy. Odwiedzał później chorego Cooka, a przed śmiercią homoseksualisty na AIDS we wrześniu 1995 roku wyspowiadał go i udzielił rozgrzeszenia. Kilka dni później celebrował jego Mszę pogrzebową.
Sam Bernardin bardzo jednak przeżył fałszywe oskarżenie pod swoim adresem. Pod wpływem tych doświadczeń zapadł na zdrowiu. Wkrótce potem zachorował na raka i zmarł w listopadzie 1996 roku w wieku 68 lat.
W roku 2000 Jan Paweł II miał jeszcze świeżo w pamięci historię pierwszego kardynała oskarżonego o molestowanie seksualne. W przypadku McCarricka – podobnie jak w przypadku Bernardina – miał do czynienia z amerykańskim hierarchą, który przysięgał o swej niewinności, mimo pojawiających się zarzutów (przy czym oskarżenia wobec McCarricka nie były poparte żadnymi dowodami czy zeznaniami – w odróżnieniu od Bernardina, którego oskarżyciel opowiadał przed sądem ze szczegółami, jak został zgwałcony przez biskupa). Dlatego mając przed sobą podobny przypadek, papież dał wiarę duchownemu, a nie pogłoskom, które wówczas nie znalazły potwierdzenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/526637-zapomniana-historia-kardynala-oskarzonego-o-molestowanie