Do naszego kraju dociera dyktatura relatywizmu, która prześladuje ludzi tylko za to, że przypominają wskazania prawa naturalnego. Wymownym przykładem na to jest przypadek pani prof. Ewy Budzyńskiej
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Grzegorz Kucharczyk, autor książki „Chrystofobia. 500 lat nienawiści do Jezusa i Kościoła”, historyk, członek Polskiej Akademii Nauk.
wPolityce.pl: W tytule pańskiej najnowszej książce widniej słowo „chrystofobia”. Co pan rozumie pod tym pojęciem?
Prof. Grzegorz Kucharczyk: Chrystofobia to nienawiść do Jezusa Chrystusa i Kościoła, który on stworzył. Trzeba traktować to łącznie, zważywszy na to, że nienawiść do Chrystusa była zawsze nienawiścią do Kościoła. I odwrotnie.
Gdzie szukać źródeł nienawiści do Kościoła katolickiego? W reformacji?
Jeżeli popatrzymy na historię, a ja koncentruję się w swojej książce na ostatnich pięciuset latach dziejów to rzeczywiście okres reformacji jest przełomowy.
Dlaczego?
Nowość reformacji w sensie przewrotu rewolucyjnego polegała na tym, że Marcin Luter wprost stwierdził, że Kościół nie jest potrzebny człowiekowi jako pewny pośrednik w drodze do zbawienia. Nie chodziło o odrzucenie tego czy innego papieża, jak w poprzednich ruchach heretyckich, ale o odrzucenie całej instytucji Kościoła. W tym sensie reformacja protestancka była początkiem walki z Kościołem.
Ale ruchy heretyckie wobec Kościoła istniały znacznie wcześniej.
Tak, można to zagadnienie rozpocząć od pierwszego wieku po Chrystusie. Mieliśmy wtedy do czynienia z całą masą herezji chrystologicznych. Ale w mojej książce koncentruję się na reformacji i na epoce nowożytnej. Chrystofobia, o której piszę, miała też wymiar cywilizacyjny, dlatego reformacja protestancka jest punktem początkowym, ponieważ z niej wyrastają i nawiązują do niej kolejne wstrząsy rewolucyjne podminowujące cywilizację, która wyrosła jako produkt uboczny ewangelizacyjnej pracy Kościoła. Mam na myśli cywilizację Christianitas. W rewolucji francuskiej wiele niszczycielskiego zapału brało się z bezpośredniego nawiązania do reformacji protestanckiej.
Wskazuje pan na związku nazizmu, komunizmu i faszyzmu z liberalizmem. Co łączy te nurty ideowe?
Wspólny wróg, Kościół. Każdy z tych nurtów ustroju i myśli politycznej w różnym natężeniu i przy stosowaniu różnych metod objawiał się w chrystofobii.
To znaczy?
W przekonaniu o tym, że najpoważniejszą przeszkodą na drodze do stworzenia proletariackiego raju na ziemi, tysiącletniej Rzeszy niemieckiej czystej rasowo czy też ustroju postępu, tolerancji i wolności od mowy nienawiści jest Kościół założony przez Jezusa Chrystusa. W tym sensie można mówić o wspólnym mianowniku. We wszystkich tych ustrojach widzimy wielkie zaufanie, a nawet kult państwa jako narzędzia wprowadzenia nowej, lepszej wizji świata. Nie ma w niej miejsca dla Kościoła i na nauczanie Chrystusa. W ustroju nazistowskim czy komunistycznym państwo było postrzegane jako element postępu. Podobnie jest we współczesnych odmianach dyktatury relatywizmu, które odwołują się w sferze deklaracji do wolności, tolerancji i walki z mową nienawiści. We współczesnych ustrojach państwo również jawi się jako najważniejszy instrument wprowadzenia dyrektyw europejskich postępu i tolerancji.
Jakie przejawy chrystofobii dostrzega pan we współczesnej Polsce?
Chyba każdy obserwuje, że jesteśmy świadkami narastającego nastroju wrogości wobec Kościoła. Jest on rozumiany nie jako duchowieństwo, tu nie chodzi bowiem o antyklerykalizm, ale o wrogość wobec wszystkiego, co stanowi religię katolicką. Należy przypomnieć o zeszłorocznych marszach wojujących bezbożników, którzy w miejscach publicznych obnosili się z wizerunkami obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej czy też bluźnierczo małpowali procesję Bożego Ciała. Do tego dochodzą fizyczne napaści na duchowieństwo i ludzi wierzących. Do naszego kraju dociera też dyktatura relatywizmu, która prześladuje ludzi tylko za to, że przypominają wskazania prawa naturalnego. Wymownym przykładem na to jest przypadek pani prof. Ewy Budzyńskiej.
Not. ems
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/486822-prof-kucharczyk-obserwujemy-narastajaca-chrystofobie