Komentatorzy religijni na Ukrainie zastanawiają się, jaką niespodziankę szykuje dla tamtejszych grekokatolików sam Franciszek. Wiadomo, że zaprosił on do Watykanu ukraińskich biskupów grekokatolickich na specjalne spotkanie, które odbędzie się w dniach 5-6 lipca. Atmosferę przed nadchodzącym wydarzeniem podgrzał nuncjusz apostolski w Kijowie arcybiskup Claudio Gugerotti, który powiedział wiernym tego Kościoła:
„Papież szykuje jeszcze większe wsparcie dla Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Mówię wam to specjalnie, żeby rozbudzić waszą ciekawość. Póki co, nie mogę powiedzieć nic więcej. Myślę, że już niedługo zostanie opublikowane to, co papież chce zrobić”.
Nic dziwnego, że słowa te – zgodnie z intencją wypowiadającego je hierarchy – wzbudziły ogromne zaciekawienie. Media ukraińskie oraz watykańskie spekulują więc, jaką niespodziankę szykuje dla swych lipcowych gości Franciszek. Najczęściej wymieniane są trzy potencjalne decyzje: pierwsza – podniesienie Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego do rangi patriarchatu, druga – beatyfikacja metropolity Andrija Szeptyckiego, trzecia – ogłoszenie wizyty papieskiej na Ukrainie.
Pierwszy z wymienionych punktów wzbudza olbrzymie kontrowersje. Już w 1963 roku metropolita Josip Slipyj zwrócił się do Pawła VI z prośbą o nadanie ukraińskim grekokatolikom statusu Patriarchatu Kijowsko-Galickiego i Wszechrusi. Także kardynał Lubomir Huzar w 2004 roku ponowił to życzenie wobec Jana Pawła II. Papieże nie decydowali się jednak na taki krok, ponieważ oznaczałoby to otwarty konflikt z całym światowym prawosławiem, zwłaszcza zaś z Patriarchatem Moskiewskim. Dziś mogłaby dojść do tego jeszcze konfrontacja z autokefaliczną Cerkwią ukraińską, która właśnie uniezależniła się od Rosji. Przyznanie tytułu patriarchy kijowskiego dostojnikowi katolickiemu obrządku wschodniego niewątpliwie zostanie odebrane przez prawosławnych jako wypowiedzenie im zimnej wojny religijnej – akt prozelityzmu oraz podważenie ich kanonicznego statusu na tamtych ziemiach.
W kurii rzymskiej zdają sobie sprawę z konsekwencji takiego kroku. Kontakty religijne i dyplomatyczne między Moskwą a Watykanem są dziś bardzo częste. O dobre relacje z Moskwą zabiega mocno sekretarz stanu kardynał Pietro Parolin. Nieprzypadkowo Franciszek jako pierwszy w historii biskup Rzymu spotkał się z biskupem Moskwy – czyli patriarchą Cyrylem – i podpisali wspólnie w Hawanie historyczną deklarację. Całokształt tych stosunków w jednej chwili legnie w gruzach, jeśli ukraińscy grekokatolicy otrzymają status patriarchatu.
Taka decyzja byłaby też niezgodna z dotychczasowym postępowaniem Franciszka, który niedawno w Maroku, a więc w kraju muzułmańskim, potępił prozelityzm. Jeżeli odrzuca się prozelityzm wobec wyznawców islamu, to o ileż bardziej wobec wyznawców prawosławia.
Nadanie patriarchatu wydaje się więc mało prawdopodobne. Jeśli Watykan zdecyduje się na taki krok, musi mieć świadomość, że doprowadzi to do zamrożenia kontaktów religijnych z dużą częścią świata prawosławnego.
Druga z potencjalnych niespodzianek Franciszka – beatyfikacja Andrija Szeptyckiego – również wywołuje wiele emocji i zastrzeżeń. Proces grekokatolickiego metropolity lwowskiego (żyjącego w latach 1865-1944) rozpoczął się w Watykanie już w 1958 roku, ale nie doszedł do tej pory do skutku z powodu sprzeciwu wewnątrz kurii rzymskiej, a także protestów niektórych polskich dostojników. Głównym powodem oporu wobec wyniesienia go na ołtarze jest postawa władyki świętojurskiego w czasie II wojny światowej, a zwłaszcza wspieranie przez niego OUN i UPA. W ostatnim czasie przeciwnicy beatyfikacji zyskali nowy argument w postaci odnalezionych niedawno wspomnień ukraińskiego biskupa greckokatolickiego i męczennika bł. Grzegorza Chomyszyna, który wystawił Andrijowi Szeptyckiemu jak najgorsze świadectwo, oskarżając go o flirt z pogańską i antychrześcijańską „herezją nacjonalizmu”.
Dziś metropolita Szeptycki zwłaszcza na zachodzie Ukrainy otaczany jest kultem jako wielki bohater narodowy. Tamtejsi grekokatolicy stawiają go jako wzór postawy chrześcijańskiej w trudnych czasach. Nie wszyscy jednak podzielają to zdanie. Beatyfikacja wywoła zapewne olbrzymie sprzeciwy w środowiskach żydowskich, polskich i rosyjskich, a więc judaistycznych, rzymskokatolickich i prawosławnych.
Nie wiadomo, czy Franciszek zdecyduje na taką awanturę, tym bardziej, że niedawno sam pod naciskiem serbskiej Cerkwi prawosławnej wstrzymał kanonizację chorwackiego arcybiskupa bł. Alojzego Stepinaca. W przypadku tego ostatniego było to o tyle dziwne, że metropolita Zagrzebia został już wyniesiony na ołtarze w 1998 roku przez Jana Pawła II i podczas procesu beatyfikacyjnego wszystkie wątpliwości dotyczące postawy chorwackiego hierarchy w czasie II wojny światowej zostały rozstrzygnięte na jego korzyść. Kościół uznał więc osobistą świętość Stepinaca i nic nie powinno stać na drodze do kanonizacji, a jednak wzgląd na dobre stosunki z prawosławiem okazał się ważniejszy. Niewykluczone zatem, że podobnie będzie w sprawie Szeptyckiego.
Wobec tego najbardziej prawdopodobną niespodzianką dla ukraińskich grekokatolików wydaje się być ogłoszenie wizyty Franciszka na Ukrainie. W każdej innej sytuacji byłoby to odebrane nad Dnieprem jako wielkie wydarzenie, jednak w sytuacji oczekiwań i nadziei rozbudzonych przez nuncjusza Gugerottiego może się to okazać rozczarowaniem. Wielu wiernych spodziewa się bowiem albo nadania patriarchatu, albo beatyfikacji metropolity Szeptyckiego.
Gdyby jednak chodziło tylko o zapowiedź pielgrzymki na Ukrainę, to rodzi się pytanie, dlaczego w takiej sprawie Franciszek miałby zapraszać do Watykanu jedynie biskupów greckokatolickich a nie rzymskokatolickich. I jedni, i drudzy należą przecież do tego samego Kościoła. Wezwanie tylko hierarchów obrządku wschodniego powoduje, że ukraińscy komentatorzy religijni obiecują sobie po tej wizycie bardzo wiele.
Jaką niespodziankę szykuje więc dla grekokatolików Franciszek, jeszcze nie wiadomo. Dowiemy się tego wkrótce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/448204-jaka-niespodzianke-ma-papiez-dla-ukrainskich-grekokatolikow