Szóstego sierpnia w Niemczech ukaże się obszerna (licząca ponad 1000 stron) książka Grzegorza Rossolińskiego-Liebe pt. „Polscy burmistrzowie i Holokaust. Okupacja, administracja i współpraca”.
Nie zamierzam recenzować publikacji przed jej przeczytaniem, ale dostępny na portalu wPolityce.pl opis książki każe włączyć tryb alarmowy. Wygląda bowiem na to, że to dzieło autora wpisuje się w sekwencję publikacji takich autorów jak Barbara Engelking i Jan Grabowski, konstruujących antypolski dogmat „nowej” historiografii, stwierdzający, że Polacy byli współsprawcami tragedii Holokaustu.
Według urodzonego w Zabrzu niemieckiego historyka, polscy burmistrzowie w Generalnym Gubernatorstwie posiadali szeroki margines autonomii i z zapałem kolaborowali z władzami niemieckimi, pomagając w realizacji Holokaustu. Wygląda na to, że celem książki jest wbijanie do głów, pod płaszczykiem naukowości i przy pomocy zręcznych manipulacji, tezy o częstym bądź zgoła masowym uczestnictwie Polaków w ludobójstwie.
Rossoliński-Liebe udaje, że nie potrafi odróżnić stanu państwa pod okupacją, państwa, którego faktycznie nie ma, państwa, które miało na zawsze przestać istnieć według Generalplan Ost, od statusu państwa wolnego i suwerennego w swoich decyzjach. Polacy „rządzili” tak samo w GG, jak miejscowa ludność Namibii „rządziła” tym krajem na początku XX wieku, kiedy był on kolonią Cesarstwa Niemieckiego i kiedy Niemcy dokonywali w nim swojego pierwszego ludobójstwa.
Idąc tokiem rozumowania pana Rossolińskiego-Liebe, należałoby uznać Żydów za współwinnych Holokaustu, skoro Judenraty i „żółta” policja żydowska, Jüdischer Ordnungsdienst, pomagały wysyłać Żydów z gett do obozów śmierci. A przecież nikt mający elementarne poczucie przyzwoitości ani nie sformułuje takiej tezy, ani się pod nią nie podpisze. Tak jak Żydzi jako naród nie byli współwinni Zagłady, tak również Polacy jako naród nie byli sprawcami przerażającej zbrodni Holokaustu. Prawda jest taka, że tę apokaliptyczną zbrodnię mają na sumieniu Niemcy! I żadne kłamstwa pod płaszczykiem „prac naukowych”, żadne opowieści, wyrwane ze strasznego kontekstu wojny, tej prawdy nie zmienią.
Żyd, który napotkał na swojej drodze Niemca, był mordowany. Dlatego tak bardzo niewielu było Żydów, którzy mogli cokolwiek o spotkaniu z Niemcami w czasie II wojny światowej (o)powiedzieć. Żaden Żyd nie mógł przeżyć niemieckiej okupacji bez pomocy Polaków. Podkreślę to jeszcze raz: bez heroicznej pomocy swoich sąsiadów, Polaków, nie było możliwe, by żydowskie dziecko lub dorosły przeżyli wojnę na terenach Generalnego Gubernatorstwa.
W Yad Vashem jest najwięcej drzewek zasadzonych na cześć Polaków, ratujących Żydów. Ale i to nie oddaje rzeczywistości wojny w Europie. Porównywanie czynów Polaków, gdzie za pomoc Żydom groziła śmierć całej rodziny, do pomocy Żydom w Holandii, Francji czy Danii, jest krzywdzącym nieporozumieniem. Rodziny Wolskich, Baranków, Kowalskich, Ulmów, Gawrychów czy Szczepaniaków to krwawe świadectwo, jak niemieccy „zwykli obywatele” mordowali polskie dzieci, kobiety i palili całe wioski w zemście za pomoc Żydom. Znakomicie udokumentowana książka Gunnara Paulssona, „Utajone miasto”, przedstawia szacunki dotyczące ratowanych z niemieckiej pożogi Żydów w Warszawie.
Dlatego obok tych ponad 7200 drzew, zasadzonych dla uczczenia pamięci Polaków, w Yad Vashem powinno zostać zasadzone wielkie drzewo – drzewo Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata – dla Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/701347-premier-morawiecki-specjalnie-dla-wpolitycepl-ostrzega