Rzadko zdarza się, by prezes IPN i wszyscy jego zastępcy wystąpili obok siebie na jednej konferencji prasowej. Tak się stało, bo atmosfera polityczna wokół Instytutu gęstnieje i wygląda na to, że plan jego likwidacji nie jest już tylko pijanym widem postkomunistów.
Ta ważna konferencja odbyła się w miejscu symbolicznym, którym zresztą od jakiegoś czasu IPN z powodzeniem zawiaduje, w byłym więzieniu i sowieckiej katowni na Rakowieckiej w Warszawie. To dzisiaj Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, które (choć wciąż jest w budowie) skupia jak w soczewce prawdę o komunistach. Dzięki IPN Rakowiecka żyje i się rozwija, a postkomunistów, którzy już przebierają nogami, by wyrwać od Tuska choć trochę władzy w przyszłym rządzie, musi to strasznie wkurzać.
Towarzysz Czarzasty, gdyby mógł, osobiście odpaliłby buldożer, by zabytkowy budynek zmieść z powierzchni ziemi. Sam jest zbyt słaby (o siedmioprocentowym poparciu przypomniał dzisiaj prezes IPN dr Karol Nawrocki), ale od czego ma się kumpli. Kolega Budka Borys, młodszy towarzysz z bratniej Koalicji Obywatelskiej (wiem, że skojarzenie z Milicją jest nieeleganckie, ale jakoś wyjątkowo mi dzisiaj pasuje), w wywiadzie radiowym stwierdził kategorycznie, że „na pewno w tej formule IPN nie powinien funkcjonować”. Ciekawe. Jeśli w „tej” nie, to w jakiej powinien?
Mam wrażenie, że przyjście do IPN Karola Nawrockiego pchnęło tę instytucję na nowe tory. Zapanowało myślenie o tym, że treści historycznej nam nie brakuje, należy ją tylko wysłać do młodych i w świat. Dlatego powstały nowe biura, w których myśli się o wykorzystaniu nowych technologii. Nie ustając w pracy badawczej (IPN nie stał się nagle cyrkiem bez naukowych podstaw) rozwijane są i poszerzane drogi dotarcia do kolejnych pokoleń. Jeśli więc ktoś mówi (jak Budka Borys), że Instytut trzeba zwrócić ku przyszłości, to od razu widać, że kompletnie nie ma pojęcia, co się w nim teraz dzieje.
Postkomuna mentalnie tkwi w starych koleinach. Próbuje nam wmawiać, że IPN to tylko teczki i ściganie Wałęsy i Kiszczaka. Czarzasty chce walczyć z Instytutem, którego już dawno nie ma, który jest instytucją horyzontalną. Być może dlatego, że się rozwija, jest jeszcze groźniejszy. Nie można więc w tym sporze pomijać kwestii ideologicznych, bo wydają mi się one kluczowe. Widzimy przecież obronę dziadziusiów ubeków i wyparcie prawdy o przynoszącym do dzisiaj profity spadku po zbrodniczych instytucjach PRL. Tusk otwarcie przecież mówi, że esbeckie emerytury będzie przywracał. Na drodze stoi mu… IPN. No właśnie, o to idzie ta gra. Mamy wrócić do czasu, gdy zbrodnie się niuansowało, a ofiary nie mogły się doprosić o wysłuchanie, nie mówiąc o przywróceniu im godności.
Skoro mówiłem o tym, że pojawili się w jednym miejscu prezes i jego zastępcy, to oddajmy im na chwilę głos. Bo padły dzisiaj zdania, które powinniśmy zapamiętać.
Dr Karol Nawrocki przypomniał, że IPN jest głosem Polaków pomordowanych przez komunistyczny reżim, jego likwidacja byłaby zgodą na narodową amnezję.
Prof. Krzysztof Szwagrzyk przypomniał, że kierując się hasłem „Powracamy po swoich” od lat pracuje wraz ze specjalistami z Biura Poszukiwań i Identyfikacji nad przywróceniem nazwisk bezimiennym ofiarom dwóch totalitaryzmów.
Dr Mateusz Szpytma podkreślił ogrom pracy Instytutu, bez którego tak często atakowane w kwestiach historycznych państwo polskie byłoby bezbronne.
Zaś prof. Karol Polejowski mówił o działaniach bieżących słusznie nazywając miejsce swojej pracy Instytutem Przyszłości Narodowej.
Tak się akurat złożyło, że zaraz po wspomnianej konferencji kierownictwa IPN, Rakowiecką zawładnęła młodzież z mazowieckich szkół. Fajnie, że na spotkaniu inaugurującym 7. edycję projektu edukacyjnego „Łączka i inne miejsca poszukiwań” zostało kilku dziennikarzy, bo mogli w praktyce zobaczyć, jak realizowana jest misja IPN. Dzieciaki przez kilka miesięcy będą brały udział w lekcjach, także terenowych i spotkaniach z pracownikami Instytutu, którzy pokaż im jak w praktyce wyglądają poszukiwania i identyfikacje polskich bohaterów pomordowanych przez komunistów. Powstaną z tego filmowe etiudy, które za kilka miesięcy obejrzymy wspólnie podczas gali finałowej.
Fajnie widzieć tych młodych licealistów zgłaszających się do IPN coraz liczniej, bo są jakąś nadzieją. Dopełniają pracę Instytutu rozsiewając opowieść o polskich bohaterach w swoim pokoleniu i jednocześnie brawurowo przeczą tezie, że młodzi Polacy nie interesują się niczym, a na pewno niczym wartościowym. Choćby dla nich ta instytucja powinna istnieć.
Powtórzę więc na koniec za prezesem Karolem Nawrockim:
Ręce precz od Instytutu Pamięci Narodowej!
CZYTAJ TAKŻE: IPN odpowiada na polityczne ataki Lewicy. Dr Karol Nawrocki: „Instytut jest głosem zamordowanych przez komunistów”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/668220-rece-precz-od-ipn-postkomuna-coraz-odwazniej-podnosi-leb