Listopadowo-grudniowy numer „wSieci Historii” przypomina historię próby zamachu na króla Zygmunta III Wazę. Do tej pory w Rzeczpospolitej nikt nie podniósł ręki na majestat króla, stąd sąd sejmowy uznał, że zbrodnia królobójstwa musi być ukarana jak najsurowiej, tak jak czyniono to wówczas w reszcie Europy.
W tekście „Michał Piekarski na mękach” Henryk Litwin przypomina historię zamachu na życie króla Zygmunta III z 15 listopada 1620 r. Szlachcic Michał Piekarski, który próbował uśmiercić władcę, twierdził, że namawiał go do tego anioł. Proces ujawnił nie tylko żal Piekarskiego do króla, ale także jego ograniczoną poczytalność, w efekcie czego władca był nawet gotów go ułaskawić.
Wstrząśnięci zamachem senatorowie i posłowie obecni na trwającym wciąż sejmie uznali jednak za konieczne surowe i przykładne ukaranie królobójcy. W efekcie 27 listopada 1620 r. został wydany wyrok skazujący zamachowca na utratę szlachectwa, konfiskatę dóbr i śmierć zadaną „w najsroższy sposób”. Kaźń miała miejsce jeszcze tego samego dnia. Egzekucyjny „orszak” wyjechał z zamku i zatrzymywał się w czterech miejscach – pod zamkiem, na Krakowskim Przedmieściu, na rynku Starego Miasta i rynku Nowego Miasta – gdzie „siepał go kat rozpalonymi kleszczami”. Na Nowym Mieście „teatrum było zbudowane”, na którym odbywały się kolejne męki. Zdzieranie skóry, obcinanie rąk „rzuconych potem w ogień”. Wreszcie oprawcy „cztyry konie wyprzągłszy z wozu, poprzywięzywali postronki do rąk i nóg, chcąc go roztargnąć, ale iż temu dosyć nie mogli uczynić, nacinał kat siekierą, a wycinając (poganiając) konie urwali mu nogę prawą”. Nie wiadomo, w którym momencie Piekarski skonał. Po rozrywaniu końmi jego szczątki zostały spalone, a prochy według jednej z relacji rozsypane przez katów, zgodnie z inną zaś – wystrzelone z armaty
— pisze Litwin.
Paweł Skubisz w tekście „Kiedy strach ma wielkie oczy” pisze o historii szpiegowskiej, która miała miejsce w Szwecji na początku lat 80. XX wieku. 22 kwietnia 1983 r. Sztokholmski taksówkarz przywiózł do ówczesnej ambasady PRL w imieniu klienta list. W przesyłce była druga koperta z napisem: „Ściśle tajne, przekazać attaché wojskowemu lub ambasadorowi”. Trafiła ona do ambasador, Marii Regent-Lechowicz. Pięć dni później […] ambasada PRL wystosowała do szwedzkiego MSZ notę, do której dołączyła otrzymaną korespondencję. A w niej Sven Roland Larsson za 25 tys. koron deklarował gotowość przekazywania tajnych informacji. […] prosił, aby […] pieniądze przekazać do skrytki w głównym urzędzie pocztowym w Sztokholmie.
Autor informuje, że polscy dyplomaci, a zarazem oficerowie służb PRL uznali list za prowokację i przekazali korespondencję władzom Szwecji. SÄPO, czyli Policji Bezpieczeństwa podjęła łowy na autora, po której zatrzymano mężczyznę, który odebrał ze skrytki przesyłkę przygotowaną przez SÄPO. Był to płk szwedzkiego lotnictwa Bertil Ströberg […]. Mężczyzna tłumaczył się, że przesyłkę odebrał na prośbę znajomego o nazwisku Larssen i miał ją przekazać dalej w Hotelu Continental. We wskazanym miejscu zaaranżowano więc spotkanie z potencjalnym odbiorcą materiałów. Nikt jednak na Ströberga nie czekał.
Skubisz opisuje reakcję mediów:
szwedzkim dziennikarzom udało się przycisnąć pytaniami ambasador Marię Regent-Lechowicz. Waldemar Wawrzyniak stwierdził, że w jego ocenie doszło do prowokacji, choć uniknął odpowiedzi na pytania, kto ją miał zorganizować. Autor zauważa, że choć prasa na początku chwaliła polskich dyplomatów za przyczynienie się do schwytania niedoszłego szpiega, to… z biegiem czasu narracja ta zmieniła się i […] ambasador została oceniona jako osoba niedoświadczona. Skubisz zwraca uwagę, że list był w polskich rękach tydzień: To wystarczający okres, aby skontaktować się z centralą wywiadu w Warszawie i ustalić dalsze etapy postępowania. Dlaczego nie skorzystano z oferty szwedzkiego oficera lotnictwa? […] można by założyć, że kierownictwo resortu spraw wewnętrznych świadomie odrzuciło możliwość współpracy z oferentem z obawy przed prowokacją […].
Dr Grzegorz Majchrzak w artykule „Najważniejszy remis w historii polskiego futbolu” przypomina czasy, kiedy polscy piłkarze walczyli jak równy z równym z najbardziej utytułowanymi reprezentacjami na świecie. 50 lat temu – 17 października 1973 r. – w eliminacjach do mistrzostw świata, które miały być rozegrane w 1974 r. w Republice Federalnej Niemiec, Polacy zagrali na sławnym stadionie Wembley z Anglikami. Nasi piłkarze, którym nikt nie dawał szans na awans po wylosowaniu dwóch wyspiarskich drużyn (drugą była Walia), pokonali jednak u siebie obu rywali i po przegranym meczu wyjazdowym z Walią nadal pozostawali w grze o awans. Byli jednak w bardzo trudnej sytuacji – nie dość, że mieli zagrać z jedną z najlepszych drużyn świata na jej terenie, to jeszcze do tego utracili swojego asa, Włodzimierza Lubańskiego.
Z tekstu dowiadujemy się, że boiskowa potyczka była trudna, obfitowała w twardą grę. Polacy po wyjściu na prowadzenie, wkrótce narazili się na odgwizdanie przeciwko sobie rzutu karnego. Jedenastkę na gola zmienił Allan Clarke. O entuzjazmie, z jakim Polacy przyjęli zwycięski remis, świadczy drobny fakt przytoczony po latach przez ówczesnego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Jana Maja. Wspominał on: „Po meczu na Wembley ambasada zrobiła spotkanie. Stara emigracja z zasady nie korzystała z zaproszeń. Na wieczór z piłkarzami zabrakło miejsca”. I dodawał: „W trakcie wieczoru podchodzi do mnie polonus, straszy facet, którego losy wojny rzuciły zagranicę i mówi: »Moje serce jest nadal w Polsce, choć tutaj żyję, pracuję, tu mi się urodził syn. Z przerażeniem obserwuję u niego proces wynaradawiania, nie identyfikuje się z Polską […]. W trakcie meczu stał się cud. W momencie, gdy Domarski strzelił bramkę, chłopak podskoczył i krzyknął: Tato! Ja jestem Polakiem!«”.
Więcej w nowym wydaniu magazynu „wSieci Historii”, w sprzedaży od 19 października br., dostępnym również w formie e-wydania na stronie internetowej http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie-sieci-historii.html.
Zapraszamy też do subskrypcji magazynu w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl oraz oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/667899-w-nowym-numerze-wsieci-historii-zamach-na-zygmunta-iii