W piątek 27 lutego 1987 roku miejscowością Carlsberg w Nadrenii-Palatynacie wstrząsnęła śmierć. Tego dnia życie stracił tu katolicki ksiądz z Polski Franciszek Blachnicki. Szybko pojawiły się wątpliwości co do wersji o naturalnej śmierci. Dziś Warszawa jest pewna: to agenci Służby Bezpieczeństwa otruli przeciwnika komunistycznego reżimu - pisze niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
Śmierć polskiego kapłana
Gazeta przypomina, że ks. Blachnicki „na obrzeżach Carlsbergu zbudował chrześcijańskie centrum, miejsce spotkań i ewangelizacji; „Marianum” działa do dziś”.
Duchowny pozostał w RFN, kiedy w Polsce wprowadzono stan wojenny w 1981 roku i Kościół powierzył mu nowe zadanie.
Puste budynki w Carlsbergu, w których wcześniej przez długi czas mieścił się dom dla dzieci byłych polskich żołnierzy pełniących służbę wartowniczą w armii amerykańskiej w Niemczech, miały na nowo wypełnić się życiem
— pisze „FAZ”. Ks. Blachnicki robił to bardzo energicznie aż do owego 27 lutego - pisze na łamach „FAZ” Gerhard Gnauck.
Czy to było morderstwo?
O tym, że reżimy bloku wschodniego mordowały także na Zachodzie, wiedziano już w latach 80. za sprawą kilku spektakularnych przykładów, choć do 1989 roku w Niemczech nie odnotowano żadnego polskiego przypadku. W sprawie ks. Blachnickiego pojawiły się jednak wcześnie wątpliwości co do wersji o naturalnej śmierci
— czytamy w artykule.
Wątpliwości wzrosły, gdy rok później dwóch bliskich współpracowników księdza w Carlsbergu zniknęło bez śladu. Dziś z akt wiadomo, że Andrzej i Jolanta Gontarczykowie byli agentami przemyconymi do Carlsbergu przez SB
— pisze „FAZ”.
Niemieckie władze bezpieczeństwa od dawna miały ich na oku. Jednak nie z powodu zabójstwa, ale z powodu podejrzenia o działalność służb specjalnych. Para wyruszyła na Wschód okrężną drogą, która miała przyciągać jak najmniej uwagi: przez Austrię do Jugosławii, potem przez Węgry i ówczesną Czechosłowację do Polski
— czytamy.
Po tym wydarzeniu rzecznik polskiego rządu mógł triumfalnie ogłosić, że Gontarczykowie, zmęczeni życiem na emigracji, „wrócili”
— napisał niemiecki dziennik.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
— NASZ WYWIAD. Dr Karol Nawrocki: Wracamy do wielu spraw umorzonych niegdyś przez prokuraturę IPN
Działalność ks. Blachnickiego
Co mogło skłonić polską bezpiekę do namierzenia ks. Blachnickiego, któremu w swoich aktach nadała pseudonim „Zawada”? Według historyka Andrzeja Grajewskiego, duchowny „odcisnął swoje piętno na prawie dwóch milionach Polaków” dzięki założonym przez siebie ruchom katolickim.
Urodzony na Górnym Śląsku w 1921 roku Franciszek Blachnicki walczył jako polski żołnierz przeciwko niemieckim okupantom w 1939 roku. Został aresztowany w 1940 roku i przewieziony do obozu koncentracyjnego Auschwitz jako więzień nr 1201. Potem nastąpiła odyseja przez obozy i więzienia oraz wyrok śmierci, który został później zamieniony na 10 lat więzienia. W celi śmierci, jak to sam określił, więzień odnalazł wiarę chrześcijańską. W 1945 roku został wyzwolony przez Amerykanów w podobozie obozu koncentracyjnego Flossenbuerg - przypomina „FAZ”.
Ks. Blachnicki w następnych latach studiował teologię i od 1950 roku pracował jako duszpasterz na Górnym Śląsku. Wkrótce rozpoczął oddolne inicjatywy. Jedną z nich był Ruch Światło-Życie, a inną walka z nadużywaniem alkoholu w Polsce.
W Carlsbergu ksiądz „nadal pracował i ewangelizował”. Wkrótce jednak „założył kolejną organizację i sformułował własną ‘teologię wyzwolenia’”. Przypominało to ruch o tej samej nazwie w Ameryce Łacińskiej, ale jego celem było wyzwolenie narodów Europy Środkowej i Wschodniej. Kościół musiał bronić „ludzkiej godności i wolności” przed dyktatorami - zaznacza „FAZ”.
Prasa w PRL i ZSRR atakowała ks. Blachnickiego jako „zdrajcę” i „polskiego ajatollaha”. Warszawski wymiar sprawiedliwości wydał nakaz jego aresztowania i rozesłał list gończy.
Ks. Blachnicki został pochowany w Carlsbergu, ale w Polsce o nim nie zapomniano. w 2000 roku jego szczątki ekshumowano i uroczyście pochowano w Krościenku, niedaleko Krakowa. Do dziś ma tam swoją siedzibę Ruch Światło-Życie. W 2020 roku Instytut Pamięci Narodowej podjął decyzję o ponownej ekshumacji.
Śledztwo IPN
Jak pisze „FAZ”, polski IPN, utworzony na wzór niemieckiego urzędu Gaucka, otrzymał w odróżnieniu od niemieckiej instytucji również uprawnienia prokuratorskie. Prokuratorem prowadzącym sprawę ks. Blachnickiego jest Michał Skwara, człowiek z 25-letnim doświadczeniem zawodowym. Polskie prawo zezwala na prowadzenie śledztwa w sprawie podejrzenia zabójstwa polskiego obywatela poza granicami kraju.
Prokurator Skwara trzeźwo i precyzyjnie wypowiada się o sprawie - zauważa „FAZ”.
Po kompleksowych badaniach przeprowadzonych przez trzy instytuty możemy bez żadnych wątpliwości stwierdzić, że ksiądz Franciszek Blachnicki został otruty
— oświadczył Skwara.
Wiemy już, czym otruto księdza i jak podano truciznę. Nie mogę powiedzieć więcej na tym etapie postępowania
— dodał.
Czy świadkowie lub dokumenty archiwalne mogą pomóc w sprawie ks. Blachnickiego?
Były już przesłuchania świadków, mówi Skwara, a niemieckie akta wykazały, że niemieckie władze bezpieczeństwa miały parę Gontarczyków na oku od jakiegoś czasu. Jeśli chodzi o archiwa władz w krajach byłego bloku wschodniego, Skwara jest sceptyczny: tak delikatne sprawy jak zabójstwa na zlecenie na terenie krajów zachodnich prawie nie zostały udokumentowane
— pisze „FAZ”.
CZYTAJ TEŻ:
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/659152-faz-o-ks-blachnickim-i-sledztwie-ipn-otruli-go-agenci-sb