Gdy dziś wspominamy polskie elity, które doprowadziły do zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej i setki tysięcy mężczyzn garnących się do wojska, by bić bolszewików, warto pamiętać też i o zdrajcach, którzy wówczas popierali Rosję Sowiecką.
Śp. dr Bohdan Urbankowski nazwał polskich komunistów u boku Lenina „czerwoną Targowicą”. Faktycznie wzywali oni Polaków - choć tym razem chłopów i robotników, a nie szlachtę - do poddania się nowej władzy i zaprowadzenia ustroju podyktowanego przez Moskwę. Ostateczny kształt komunistycznej Polski nie był jeszcze ustalony, Lenin nie dbał o szczegóły, myślał bardziej o jednolitym imperium, Stalin zaś o republikach sowieckich. Z wpływowych Polaków nie można zapomnieć o Feliksie Dzierżyńskim, twórcy CzeKa, ale też gorliwym architekcie terroru, eksterminacji i mordów w ZSRS.
Marionetkowe władze Polski komunistycznej (polrewkom), które zdążyły się pospiesznie powołać w Białymstoku latem 1920 roku, też składały się w wpływowych działaczy partyjnych, sama Zofia Dzierżyńska koordynowała prace komunistów polskich z Moskwy.
Józef Unszlicht był najwyżej postawionym, po Dzierżyńskim, Polakiem w Sowietach. Korespondował nie tylko z „krwawym Feliksem” ale też z Lwem Trockim. Po klęsce 1920 roku stworzył plan prześladowań Cerkwi prawosławnej, orędował też za wygnaniem rosyjskich intelektualistów, np. Bierdiajewa czy Łosskiego. Unszlicht uznał także, że ziemie polskie - w obrębie nowego, komunistycznego porządku, będą musiały być zawężone, uszczuplone o terytoria wschodnie. Było to jednym z powodów zmiany nazwy partii: Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy. Polski w jakich granicach? Można przypuszczać, że wschodnia granica miała być podoba do dzisiejszej, choć nieobejmująca Prus Wschodnich, miała być podobna do kształtu „Przywiślańskiego kraju”, „tego kraju”.
Inni marionetkowi przywódcy niedoszłej „Polskiej Republiki Rad”, Julian Marchlewski czy Feliks Kon, zapewniali Lenina i Dzierżyńskiego, że uda im się wzniecić proletariacką rewolucję na tyłach polskiej armii. CzeKa przeznaczyła na działania podżegające znaczne pieniądze. Marchlewski jeszcze w 1919 roku bał się, że Armia Czerwona nie zaatakuje Polski, bo będzie skoncentrowana na walce z armią generała Denikina. Komuniści polscy bardziej wówczas nalegali na marsz na Warszawę niż sami bolszewicy rosyjscy.
Badacze są zgodni, że polscy bolszewicy byli „idealistami”, wierzyli w komunizm, którego wprowadzenie mieli opłacić krwią represji na podbitym narodzie. Mieli też świadomość ułomności nowego ustroju, skoro jeszcze w latach 30-tych Karol Radek miał powtarzać dowcip:
Czy da się wprowadzić socjalizm w jednym kraju? Da się, tylko kraju szkoda.
Wśród polskich komunistów byli i z pochodzenia Żydzi (Radek, Unszlicht) szlachta (Dzierżyński, Leszczyński, Marchlewski) i mieszczanie (Feliks Kon), najmniej było robotników i chłopów, do których rzekomo rewolucja była skierowana. I choć ich polityka była szczególnie podległa Moskwie, wyjątkowo łajdacka i ganiona nawet przez historyków w PRL (Żenczykowski) to wkrótce potem znalazła naśladowców, choć przybranych w kostiumy bardziej łagodnej zdrady. Taki to kraj, w którym żyjemy, że gdy jedni widzą szansę na niepodległość, suwerenność czy nawet wielkość, zawsze są gorliwcy, którzy przechodzą na drugą stronę, by Polskę unicestwić. I to też jest lekcja 1920 roku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/658595-w-kontrze-do-walk-o-niepodleglosc-zawsze-czai-sie-zdrada