Profesor Jan Grabowski w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie wygłosił wykład, a dzięki Grzegorzowi Braunowi zdołano nie wpuścić historyków, którzy merytorycznie obaliliby tezy oparte na podrasowanych źródłach.
O CAŁEJ PROWOKACJI CZYTAJ TUTAJ:
Niemiecki Instytut Historyczny zorganizował prowokację. Grzegorz Braun pomógł
O czym mówił Grabowski? Stwierdził, że kilka lat temu, jako badacza Holokaustu, zaprosili go w Waszyngtonie na spotkanie doradcy Republikanów i Demokratów. Mieli być oni zatroskani o Polskę, a Grabowski miał im wyjaśniać:
Podczas trwającej nieco ponad godzinę wymiany próbowałem wyjaśnić amerykańskim politykom, że, po pierwsze, dla autorytarnych i populistycznych nacjonalistów polityka zagraniczna nie jest specjalnie ważna. Wierchuszka obozu władzy, ludzie podejmujący decyzje, to osoby niewyrafinowane, karmione i karmiące się własnymi obsesjami, nie znające zagranicy, nie ufające jej, nie znające języków, skupione na interesie własnym, własnego ugrupowania oraz wiernego, dość wąsko pojętego elektoratu. Szerzej pojęty interes publiczny, dalekosiężny interes państwa, jego rola i miejsce w Europie i w świecie, to pojęcia dla przywódców obozu rządzącego zgoła egzotyczne.
Ta historia, o ile w ogóle jest prawdziwa, miała miejsce w 2016 roku, jednak zwycięstwo Donalda Trumpa miało tu sprawić, że Biały Dom pozostał propolski (w wersji Grabowskiego) pronacjonalistyczny.
Cały wykład Grabowskiego opisuje jego emocje, jego opinie, jego wrażenia, za to faktów tam brak, badacz też nie podaje żadnego cytatu z ustaw, wypowiedzi władz czy polemik naukowych, z którymi się nie zgadza, ale oczekuje, że słuchacz uwierzy mu w ich istnienie i w mroczną formę, którą on nakreśla.
fałszowanie historii Holokaustu jest nadal opłacalną politycznie opcją, sposobem na ideologiczne wzmocnienie własnego elektoratu oraz na przyciągnięcie pod biało-czerwone sztandary wahających się wyborców innych partii. Kampania nienawiści – a sam mam z nią do czynienia od szeregu lat – dotyczy wydarzeń, które rozegrały się osiemdziesiąt lat temu i trwa w kraju, na terenie którego dokonano Holokaustu, w kraju, który w wyniku Szoah stracił ponad trzy miliony swoich obywateli.
Ale kto fałszuje? W jaki sposób? Ktoś (poza samym Grabowskim czy Engelking) podaje złe dane? Zmienia (poza samym Grabowskim i Engelking) zapisy w źródłach? Tego profesor nie zdradza - formułuje poważny zarzut ale nie przytacza ani dowodu, ani przykładu. Przecież to jest niedopuszczalne nawet w podwórkowych sporach, a co dopiero w sporach - rzekomo - naukowych. Można tak po prostu kłamać na czyjś temat?
O PRZERABIANIU ŹRÓDEŁ CZYTAJ TUTAJ: Informacje, których nie ma w źródłach i przerobione cytaty
Wykład Grabowskiego jest ewidentnie polityczny, ba, partyjny wręcz. Autor krytykę jego samego nazywa „atakiem bolszewickim” - ale znowu, przykładów brak, wytykanie mu dziwnych błędów (fałszerstw?) to - cytuje on Michała Bilewicza - „wtórny antysemityzm”.
Ale dalej jest ciekawie:
Nie ulega wątpliwości, że polską scenę polityczną, więcej – polskie społeczeństwo, toczy choroba. Postarajmy się wobec tego spojrzeć na widoczne symptomy kondycji, którą z francuska nazwę malaise polonaise, czyli polską chorobą.
Warto określenie „polska choroba” zapamiętać. Oznaczała ona w XVIII wieku domniemaną anarchię w Rzeczpospolitej, ale ta czarna propaganda była wspierana także przez pieniądze obcych dworów - np. carycę Katarzynę II. „Polska choroba” posłużyła później intelektualistom europejskim do pogodzenia się z rozbiorami. „Sami sobie winni” - tak ma brzmieć morał z szukania „polskiej choroby”.
Zatem Grabowski w wykładzie o „polskim (narastającym) problemie z Holokaustem” nie przytacza nazwisk, tytułów, fragmentów tekstów, danych, liczb, badań naukowych. To że Polska jest zła, antysemicka, mordercza, że nie szanuje ani Żydów, ani ich pamięci o Holokauście jest dla Grabowskiego po prostu aksjomatem, którego udowadniać nie trzeba, a kto uważa inaczej ten bolszewik albo nazista. Jednak cennym głosem profesora jest jego osobiste wyznanie na temat własnego ojca:
Nigdy nie byłem tego bardziej świadom niż w czasie porządkowania papierów mojego zmarłego Ojca, ocalałego z Zagłady. (…)
Ojciec pisał o przedwojennym antysemityzmie, o tym, jak niewielu ludzi uważało Żydów za współobywateli. Pisał o tym, że podczas wojny polskie społeczeństwo było solidarne we wrogim stosunku do Niemców – z jednym wyjątkiem: brak było powszechnego potępienia postępowania Niemców z Żydami. O rabowaniu żydowskiej własności, o bezkarności szmalcowników, o powszechności szantażu wobec ocalałych, ukrywających się żydowskich rozbitków.
Cytat z listu ojca do jednego z PRLowskich pisarzy jest jedynym fragmentem, świadectwem, jedynym konkretem (źródłem historycznym) przytoczonym w całym wykładzie. Pod koniec wystąpienia co prawda Grabowski cytuje jeszcze prof. Krystynę Kersten, ale w zmienionym kontekście - to co ona pisała wobec doświadczeń z PRL, badacz próbuje wpisać w realia rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Jednak powołanie się na własnego ojca jest tematem wrażliwym. Trauma Holokaustu, refleksje Ocalałego, doświadczenie Zagłady są sprawami, których nie wolno lekceważyć. Smutne jest jednak, że rodzinne emocje, nawet gdy są tak dramatyczne, stają się wymówką dla kłamstw. Autorzy tacy jak Barbara Engelking czy Jan Grabowski przecież ze swoich źródeł wycinają niemieckie sprawstwo, wykazano im liczne nieprawidłowości w cytatach, w przypisach, nieuwzględnianie realiów niemieckiej okupacji, zafałszowywanie rzeczywistości w rażący sposób.
Wolno to wszystko usprawiedliwiać traumą ojca? Gdy w nauce rodzinne opowieści przesłaniają warsztat badawczy to dokąd zajdą badania? Czy naprawdę polemikę o Holokauście mamy sprowadzić do poziomu „kto ma lepszego superbohatera” czyli „czyja rodzina jest bardziej poszkodowana w wyniku Zagłady”? Będziemy licytować się na emocje i na histerie?
Jest to jednak nowy wymiar aktywności Jana Grabowskiego. Ingerencja w źródła, dalej unikanie debaty i odwołanie się do niemieckich instytucji w poszukiwaniu zasobów, m.in. finansowych, a teraz jeszcze szantaż emocjonalny.
Na koniec trzeba przypomnieć, że formułę takiego wykładu zaproponował Niemiecki Instytut Historyczny. Zatem tak Berlin będzie odpowiadać na nasz raport o stratach wojennych?
ZOBACZ O CO NAPRAWDĘ CHODZIŁO W TEJ PROWOKACJI:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/650709-profesor-grabowski-zastosowal-szantaz-emocjonalny