„Jako Instytut ponad dwudziestoma latami naszej działalności próbujemy nadganiać dystans 45 lat Polski komunistycznej i kolonialnej oraz wielu lat zaniechań w okresie transformacji ustrojowej. To poniekąd tłumaczy, dlaczego tak wielu ludzi, dla których nie powinno być miejsca w życiu publicznym wolnej Polski, nadal w tym życiu funkcjonowało lub funkcjonuje” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl m.in. o niewyjaśnionych sprawach zbrodni komunistycznej oraz nierozliczonych agentach SB dr Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej.
wPolityce.pl: Opinię publiczną w ostatnim czasie poruszyły próba medialnego zdyskredytowania Jana Pawła II na podstawie nierzetelnie przeanalizowanych teczek agentów SB oraz już oficjalne ogłoszenie przyczyny zabójstwa ks. Franciszka Blachnickiego. Obie te sprawy ściśle łączy tematyka działalności agenturalnej PRL-owskich służb wobec Kościoła katolickiego i jego kapłanów. Porozmawiajmy więc o tej działalności w odniesieniu do okresu przemian ustrojowych końca lat 80. XX w.
Dr Karol Nawrocki: Na początku naszej rozmowy warto podkreślić, że aparat represji Polski komunistycznej widział w Kościele Katolickim wroga. W połowie lat 70. XX w. postała specjalna komórka, Grupa D, która w ramach Departamentu IV stworzonego specjalnie do walki z Kościołem zajmowała się jego dezintegracją oraz inwigilacją duchownych postrzeganych jako przeciwnicy tzw. „władzy ludowej”. Dlaczego? Ponieważ w nich – może z pewnymi wyjątkami, jak tzw. księża patrioci, którzy również byli efektem nacisków władzy komunistycznej - skupiała się niezależność państwa polskiego. Dotyczy to zresztą każdej władzy totalitarnej, jak np. niemieckich narodowych socjalistów podczas II wojny światowej.
Podobnie było w okresie przemian ustrojowych i w całych latach 80. XX w. Specjalne grupy funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa delegowane były do tego, aby rozbijać i dyskredytować działania Kościoła katolickiego. Co więcej - jak widzimy na przykładzie ks. Franciszka Blachnickiego - także by mordować księży.
Przypomnijmy, dlaczego ci księża byli tacy niewygodni dla komunistycznej władzy w Polsce nawet w okresie, gdy wiadomo było, że komuna się nie ostoi? Można przytaczać ks. Blachnickiego, który w jednym z referatów w 1985 r. przekonywał, że „komunizm to potęga antychrześcijańska, prosta negacja istotnych wartości ważnych w życiu wyznawców Chrystusa. Panowanie tego systemu opiera się na kłamstwie oraz nienawiści siejącej terror i strach. Walczy on nie tylko z Bogiem, lecz także z człowiekiem, aby zniszczyć godność w nim samym”. To nie mogło podobać się tym, którzy mimo wszystko chcieli utrzymać ten szatański ustrój. Ale dlaczego jeszcze?
W samej istocie systemów totalitarnych głębokim zagrożeniem było wszystko, co chrześcijańskie. Odpowiedzią na encyklikę „Rerum Novarum” Leona XIII z maja 1891 roku była wydana równo po stu latach encyklika Jana Pawła II „Centesimus annus”. Wszystkie systemy totalitarne były zbudowane na pogardzie dla wartości chrześcijańskich. Przypomnę, że system komunistyczny w gruncie rzeczy miał być rozwiązaniem parareligijnym, w którym bogiem jest Marks, a Chrystusem – Lenin. W całym korpusie znaczeń chrześcijańskich komunizm widział więc głębokie zagrożenie. Kościół katolicki odegrał olbrzymią rolę niweczącą komunistyczne wizje ustrojowe.
Kościół był ostoją dla milionów Polaków. Nie tylko duchową, ale także w sensie instytucjonalnym, z wieloma pięknymi życiorysami jak np. kard. Stefana Wyszyńskiego, Jana Pawła II i wielu innych kapłanów wspierających czy to ruch Solidarności, czy – jak ks. Gurgacz – żołnierzy podziemia antykomunistycznego. Nie dziwi więc, że niszczenie Kościoła było wpisane w istotę systemu komunistycznego.
Na czym więc we wspomnianym okresie przemian lat 80. XX w. skupiała się praca operacyjna Departamentu I MSW w stosunku do Kościoła katolickiego?
Jego metody były charakterystyczne dla aparatu represji. To był cały wachlarz działań operacyjnych, od inwigilacji, poprzez uzyskiwanie źródeł osobowych także w środowisku księży i ich współpracowników, działania dezintegrujące działalność duszpasterską księży, podsycanie osobistych i zawodowych aspiracji oraz dążeń kapłanów, skrzętne wykorzystywanie ich słabości, poprzez zastraszania, próby dyskredytowania, akty przemocy, falsyfikowanie kompromitujących dokumentów itd. Aby ich niszczyć i pozyskiwać do działalności agenturalnej jako osobowe źródła informacji.
To wszystko jest opisane i możemy to poznawać w życiorysach wielu kapłanów na czele z bł. ks. Jerzym Popiełuszką. Właściwie mamy do czynienia z wykorzystywaniem przez polski aparat represji wszystkich dostępnych metod operacyjnych, łącznie z zabójstwami księży.
Tymczasem tydzień temu podczas jednego ze spotkań z cyklu „Tajemnice bezpieki” w warszawskim Przystanku Historia IPN Pana doradca prof. Sławomir Cenckiewicz przyznał w rozmowie o przyczynach śmierci ks. Blachnickiego, że „tylko w kilku przypadkach mamy 100 proc. dowody, że konkretne osoby zostały zamordowane przez SB”. Jego zdaniem po roku 1956 zdarzeń z bardzo ostrą konkluzją wskazującą na sprawców – jak to było w przypadku ustalenia niezbicie zabójców ks. Popiełuszki - jest tyle, jak kot napłakał. Wydaje się, że na tle całej historii innych morderstw SB ustalenie przyczyny śmierci ks. Blachnickiego oraz wykrycie sprawców morderstwa na ks. Jerzym Popiełuszce to wydarzenia bez precedensu. Dlaczego tak się dzieje?
Prof. Cenckiewicz jako historyk odnosił się pewnie do swojej głębokiej świadomości dysonansu między wiedzą historyczną a możliwością jej usankcjonowania w kategoriach prawnych.
Po drugie – trzeba założyć, że działanie wszystkich służb i w obecnym świecie, i w okresie Polski komunistycznej, nacechowane było głębokim dbaniem o tajność tego typu postępowań i zachowań. Stąd od nas, Instytutu Pamięci Narodowej, wymaga to niezwykle ciężkiej pracy, zarówno prokuratorów jak i historyków - aby odnaleźć te ślady, które prowadzą do rzetelnych konkluzji związanych ze Sługą Bożym ks. Franciszkiem Blachnickim czy błogosławionym ks. Jerzym Popiełuszką.
Prof. Cenckiewicz z całą pewnością wypowiadał te słowa jako człowiek świadom dokumentów zgromadzonych w IPN. W niczym nie podważam jego pracy jako wyśmienitego profesjonalisty i fachowca od działań służb specjalnych, ale będę tu bardziej optymistyczny. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że prawne udowodnienie zabójstwa ks. Blachnickiego - pomimo historycznych a także publicystycznych przewidywań wielu osób – jest niemożliwe. A jednak nam, IPN-owi, we współpracy z ministerstwem sprawiedliwości, udało się tego dokonać. Tego typu niewyjaśnione sprawy są z całą pewnością motywem i impulsem do dalszych działań.
Prof. Cenckiewicz nawiązał m.in. do serii morderstw kapłanów w 1989 r. Stefan Niedzielak - 20 stycznia. Dziesięć dni później ks. Stanisław Suchowolec, 11 lipca ks. Sylwester Zych. Posunęliśmy się do przodu gdy chodzi o wyjaśnianie ich zagadkowych śmierci?
Wszystkie te sprawy znajdują się w zainteresowaniu naszych prokuratorów. Mogę powiedzieć tylko tyle, że nie są to jedyne, choć najbardziej znane, nazwiska księży, które nas bardzo interesują. Dorzucić można do tych nazwisk nowe, kolejne – ks. Kazimierza Kluza z Gdańska, które być może – tu trwa analiza sprawy prowadzona przez naszych prokuratorów – także stanie się przedmiotem naszych działań śledczych.
Wracamy też do spraw cywilów. Niedawno prokuratura IPN wszczęła śledztwo dotyczące śmierci dziennikarza Wojciecha Cieślewicza, a także Piotra Majchrzaka – to są dwie ofiary z Poznania, z początku lat 80. XX w. Niespełna rok temu zainicjowaliśmy w IPN projekt pod nazwą „Archiwum zbrodni”, którego zasadniczym celem jest podjęcie spraw niewyjaśnionych zbrodni z lat osiemdziesiątych. Nie chcę zbytnio rozpalać oczekiwań opinii publicznej, że będą konkluzje tak bardzo przełomowe, jak przy ks. Blachnickim, ale zapewniam, że robimy wszystko, co w naszej mocy, by wszystkie te sprawy skutecznie wyjaśnić.
Pierwsze śledztwo ws. zbadania przyczyn śmierci ks. Franciszka Blachnickiego rozpoczęte w marcu 2005 r., które prowadziła prokurator Ewa Koj, katowicka Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu zamknęła 6 lipca 2006 r. umorzeniem nie dopełniwszy elementarnych zasad postępowania procesowego? Udokumentowane, wtedy popełnione błędy długo można by wymieniać. Dlaczego tak się stało?
Dziś zadajemy sobie to pytanie wszyscy. To pokazuje złożoność tej materii a także, że nawet w jednej instytucji postępowania prokuratorskie mogą całkiem różnie wyglądać. My wracamy do wielu spraw umorzonych niegdyś przez prokuraturę IPN. To, czego nie udało się ustalić Pani prokurator Ewie Koj, udało się w ponownie podjętym postępowaniu, prowadzonym w latach 2020-2023 udowodnić bezsprzecznie Panu prokuratorowi Michałowi Skwarze. Widzimy, że obecnie ta materia i praca jest na tyle precyzyjna, że nawet w jednej instytucji budzi rozbieżne konkluzje. Dzisiaj już szczęśliwie wiemy, że tamto umorzenie było błędem.
Są dokumenty na to, że wtedy w ogóle nie dokonano w ramach śledztwa sekcji zwłok ks. Blachnickiego. Są przesłanki, by twierdzić, że „Yon” i „Pannna”, czyli podejrzewani o jego otrucie Andrzej i Jolanta Gontarczykowie byli przesłuchiwani osobno, w różnych terminach, przez dwóch różnych prokuratorów. Idealne warunki, by mataczyć. To więcej, niż błędy w postępowaniu. To nie kładzie się cieniem na katowickim oddziale IPN?
Wolę mówić o dzisiejszych działaniach katowickiego oddziału IPN. Należy postawić ten oddział w glorii, że ich prokurator Michał Skwara doprowadził postępowanie w sprawie ks. Blachnickiego do końca, czyli ustalenia bezsprzecznie przyczyny jego śmierci. To pokazuje, że ostatecznie potrafimy dowieść prawdy przy początkowych perturbacjach.
Mamy więc ustalenie fundamentalne, że ks. Blachnickiego 27 lutego 1987 r. otruto. Czy – Pana zdaniem - nie dotarliśmy do ściany i ustalenie sprawców po 34 latach, kiedy ośrodek w Carlsbergu był inwigilowany nie tylko przez służby polskie, jest w ogóle możliwe?
Moim zdaniem nie. Wierzę, że kolejne postępowania prokuratorskie prowadzone wokół tej sprawy mogą przynieść przełom. Oczywiście nie możemy być tego pewni. Nie jestem prokuratorem. Nie mam jego wiedzy. Mamy zarzut najwyższego kalibru – zabójstwa, więc nie ma tu miejsca na jakąkolwiek pomyłkę. Nie mogę obiecać, że mordercy zostaną złapani, jednak jako Prezes IPN mogę zapewnić o determinacji naszych prokuratorów w wyjaśnieniu tej sprawy.
Z mojej wiedzy wynika, że Jolanta Gontarczyk vel Lange nie została dotąd przesłuchana. Tę sprawę będzie – co by dawało pewną nadzieję – nadal prowadził prokurator Skwara?
To już jest decyzja zastępcy prokuratora generalnego i szefa prokuratury IPN Andrzeja Pozorskiego. Zakładam, że tak. Nie mam wiedzy, by zmienił się prowadzący, choć być może pragmatyka śledztwa jest inna.
Bezsprzeczna już wiedza o przyczynach śmierci ks. Blachnickiego, a zatem zmiana kwalifikacji śledztwa, otwiera Instytutowi nowe drzwi, które dotąd były zamknięte? Dotyczyć to może choćby charakteru przesłuchań.
Z całą pewnością. Nade wszystko daje nam to kolejne potwierdzenie, że polscy kapłani katoliccy byli prześladowani aż do utraty życia, nawet poza granicami naszego kraju. Także pod względem prawnym to otwiera zupełnie nowe możliwości, nowe tryby postępowania ws. już nie domniemania, ale niewątpliwego zabójstwa.
Jak to jest możliwe, że tacy ludzie, jak Jolanta Lange, niegdyś Gontarczyk, o której związku ze śmiercią ks. Blachnickiego możemy gdybać, natomiast bardzo wiele pewnej wiedzy mamy o jej agenturalnej przeszłości, żyje spokojnie wśród nas, nijak nie odpowiada za swoją przeszłość? Więcej - była członkiem zarządu woj. mazowieckiego, w czasach rządów SLD – zastępcą dyrektora departamentu administracji publicznej w MSWiA, a obecnie jej Stowarzyszenie PRO HUMANUM jest sowicie finansowane przez ratusz warszawski.
Mnie to oburza równie mocno, jak Pana i czytelników. Natomiast proces transformacji ustrojowej w Polsce po roku 1989 sprawił, że wielu ludzi, którzy powinni odpowiadać za budowanie systemu totalitarnego, za inwigilację, uniknęło jakiejkolwiek odpowiedzialności. Szansą, by tę sprawę załatwić na początku lat 90. XX w., był rząd śp. Jana Olszewskiego. Wiemy, jak się skończyła historia tego gabinetu. Powstanie Instytutu Pamięci Narodowej, to dopiero 1998 rok, a realne działania nastąpiły po roku 2000. Jako Instytut ponad dwudziestoma latami naszej działalności próbujemy nadganiać dystans 45 lat Polski komunistycznej i kolonialnej oraz wielu lat zaniechań w okresie transformacji ustrojowej. To poniekąd tłumaczy, dlaczego tak wielu ludzi, dla których nie powinno być miejsca w życiu publicznym wolnej Polski, nadal w tym życiu funkcjonowało lub funkcjonuje.
Do tego potrzeba otwarcia archiwów i dostępu do materiałów Służb Bezpieczeństwa III Rzeczpospolitej. Nie ma wątpliwości, że jeśli nie cały, to znaczna część aparatu dawnej SB na miękko przeszła do pracy w nowych służbach.
Obaj wiemy, że to już zagadnienie, z którym trzeba zwracać się do ustawodawców. Przypomnę, że nasze kompetencje do badania archiwów kończą się na lipcu 1990 roku, kiedy rozwiązano Służbę Bezpieczeństwa, a PRL zaczęła być III Rzeczpospolitą.
Są inne sprawy, które IPN-owi przeszkadzają działać, choćby te w dochodzeniu prawdy o zabójstwie ks. Blachnickiego, z którymi Instytut walczy i ma trudności?
Ustawa o IPN z 1998 roku, ale i obecne polskie władze wyposażyły nas w wiele narzędzi, które pozwalają nam dochodzić prawdy na polu naukowym, wydawniczym, prokuratorskim, lustracyjnym, osiągać sukcesy edukacyjne. Nie mam na co narzekać. Są tacy, którzy nas krytykują, ale my koncentrujemy się na wykonywaniu swojej pracy, która jest misją. Widzimy jej efekty i tylko to nas mobilizuje do działania.
Na koniec powiedzmy o planach IPN. Jakie projekty Instytut przygotowuje, nad czym obecnie się skupia?
Przede wszystkim zapraszam czytelników do wzięcia udziału w Kongresie Pamięci Narodowej na PGE Narodowym w Warszawie, w dniach 13–15 kwietnia 2023 r. To pierwsze na tak dużą skalę wydarzenie organizowane przez IPN, skupiające edukatorów, naukowców, rekonstruktorów, blogerów, vlogerów, przedstawicieli organizacji społecznych i weteranów. Podczas Kongresu zaprezentujemy wyniki badań socjologicznych dotyczących świadomości historycznej Polaków.
Kontynuujemy też dziesięć dużych projektów naukowych, które są realizowane w Instytucie od wielu lat. 93 kilometry akt, tysiące miejsc poszukiwań ofiar zbrodni niemieckich i komunistycznych , nadchodzące wybory parlamentarne, w które zaangażowane będzie całe Biuro Lustracyjne, odpowiedzialne za weryfikację oświadczeń lustracyjnych kandydatów na posłów i senatorów. Wydajemy ok. 30 książek miesięcznie, pracujemy nad dekomunizacją przestrzeni publicznej. Warto przypomnieć, że w ciągu ubiegłego roku zlikwidowaliśmy 30 sowieckich pomników. Planujemy kolejne likwidacje obiektów komunistycznych. O naszych planach mógłbym mówić jeszcze długo.
Rozmawiał Radosław Molenda
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/641652-wywiad-dr-nawrocki-wracamy-do-umorzonych-przez-ipn-spraw