„Nie wolno zapominać nam o polskich dzieciach, które stały się ofiarami niemieckich obozów na terenie Łodzi” - podkreślił wicepremier, minister kultury Piotr Gliński w liście odczytanym w Łodzi podczas odsłonięcia tablicy upamiętniającej polskie dzieci - ofiary zbrodni niemieckich.
„Każda przesiedlona rodzina, każdy odebrany dom miały w swym centrum małe, bijące trwożnie, serce”
Nie wolno zapominać nam o polskich dzieciach, które stały się ofiarami niemieckich obozów na terenie Łodzi lub przeszły przez niemieckie więzienia i areszty. Setki małych więźniów straciły w nich życie. Wielu innych, oderwanych od swoich bliskich, trafiało w głąb III Rzeszy na germanizację. Musimy pamiętać także o tym, że cierpienie najmłodszych było nieodzownym aspektem wszystkich innych form represji ze strony okupanta. Każda rozbita czy przesiedlona rodzina, każdy odebrany dom miały w swym centrum małe, bijące trwożnie, serce
— napisał wicepremier w liście odczytanym w poniedziałek podczas odsłonięcia w Łodzi tablicy upamiętniającej najmłodsze ofiary niemieckich zbrodni.
W swoim piśmie prof. Gliński wyraził nadzieję, że tablica będzie nie tylko wyrazem upamiętnienia tragedii dzieci, ale - przypominając o ich strasznych doświadczeniach - pozwoli uniknąć podobnych zdarzeń w przyszłości.
Pamięci polskich dzieci - germanizowanych, wysiedlanych, zmuszanych do niewolniczej pracy i więzionych…
Pamięci polskich dzieci - ofiar zbrodni niemieckich - germanizowanych, wysiedlanych, zmuszanych do niewolniczej pracy i więzionych, zmarłych i mordowanych w obozach i miejscach kaźni na terenie Polski
— napisano na tablicy odsłoniętej - we współpracy z Muzeum Dzieci Polskich - ofiar totalitaryzmu - na niedawno otwartej nowej siedzibie Kuratorium Oświaty w Łodzi przy ul. Więckowskiego
Odsłonięcia tablicy dokonał Jerzy Jeżewicz - jeden z nielicznych żyjących do dziś więźniów łódzkiego obozu dla dzieci przy Przemysłowej - gdy trafił tam miał zaledwie 2,5 roku, a jego brat - 3,5 roku.
… w bydlęcych wagonach
Do Łodzi przyjechaliśmy w bydlęcych wagonach. W tym piekielnym miejscu spędziliśmy rok - bez rodziców, bez osób mówiących po polsku. Tu nam odebrano imiona, przydzielając numery. Po roku przewieziono nas do Potulic, gdzie spędziliśmy ostatnie 8 miesięcy wojny. (…) Trudno mi mówić o czasach powojennych - to nie było tak, że nikt o tym obozie nie pamiętał. Myśmy pamiętali
— podkreślił.
Jeżewicz podziękował wicepremierowi Glińskiemu za upowszechnianie wiedzy o obozie dla dzieci przy Przemysłowej i za plany stworzenia ekspozycji stałej na jego dawnym terenie; w latach 50. ubiegłego wieku zbudowano tam osiedle mieszkaniowe, a jedynym zachowanym obiektem z czasów okupacji jest niewielki budynek dawnej komendantury.
„Nie możemy zapomnieć, bo historia się powtarza”
Zawsze przy okazji spotkań związanych z Muzeum Dzieci Polskich w Łodzi przypominamy te słowa: nie możemy zapomnieć. Nie możemy zapomnieć, bo historia, niestety się powtarza. (…) Jeśli mamy w sobie dość siły, aby - być może - wybaczyć zbrodniarzom, którzy przez lata niszczyli Polskę, polski naród, mordowali bezbronne dzieci, wykorzystywali je do ciężkiej pracy, to zapewne pan Bóg nam to wynagrodzi. Ale nie możemy zapomnieć - dla kolejnych pokoleń, naszych dzieci i wnuków
— zaznaczył rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak.
Jak dodał, o Muzeum Dzieci Polskich - ofiar totalitaryzmu rozmawiał ostatnio w czasie swojej wizyty w siedzibie UNICEF. Wyraził nadzieję, że niebawem przedstawiciele tej organizacji odwiedzą Łódź i poznają historię dzieci z Przemysłowej.
Ona uzasadnia naszą polską wrażliwość na sprawy dzieci, na sprawy najbardziej pokrzywdzonych
— zaznaczył.
„Drugie ofiary wojny”
Wiceminister edukacji i nauki Tomasz Rzymkowski zauważył liczną obecność dzieci i młodzieży z łódzkich szkół wraz z pocztami sztandarowymi, które brały udział w wydarzeniu.
Mówi się, że pierwszą ofiara wojny jest zawsze prawda. Ale często zapominamy o tych drugich ofiarach wojny - zawsze są nimi dzieci i młodzież; osoby niewinne, niezaangażowane, nieponoszące a najmniejszym stopniu winy. Oddajemy hołd wszystkim dzieciom polskim, które były ofiarami II wojny światowej, dwóch zbrodniczych totalitaryzmów
— mówił Rzymkowski.
Niemiecki obóz koncentracyjny dla polskich dzieci, utworzono 1 grudnia 1942 roku na terenach wyodrębnionych z Litzmannstadt Ghetto. Okupanci więzili tam dzieci i młodzież polską od 2. do 16. roku życia, ale z relacji więźniów wynika, że Niemcy przetrzymywali tu nawet kilkumiesięczne niemowlęta.
Dzieci przebywały w prymitywnych warunkach, niewolniczo pracowały, były torturowane. Najczęściej podaje się, że w obozie życie straciło kilkaset dzieci, a w sumie przez obóz przeszło około 3 tys. dzieci.
W czerwcu 2021 r. minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński wspólnie z Rzecznikiem Praw Dziecka Mikołajem Pawlakiem i Instytutem Pamięci Narodowej powołali Muzeum Dzieci Polskich - ofiar totalitaryzmu. Ma ono upowszechnić wiedzę o osadzonych w niemieckim obozie. Muzeum funkcjonuje w tymczasowej siedzibie przy ul. Piotrkowskiej 90; pod koniec ubiegłego roku zakupiono nieruchomości na terenach dawnego obozu na Bałutach, w tym budynek jego dawnej komendantury, który będzie miejscem przeznaczonym do ekspozycji stałej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/638075-min-glinski-nie-wolno-zapominac-o-malych-ofiarach-obozow