„Zamknięcie dyskusji stwierdzeniem, że filmów historycznych nie ma albo są słabe to swego rodzaju dezercja. Od lat walczę z takim myśleniem, przekierowuje energię na działanie. Do najbliższego poniedziałku, 28 lutego, można zgłaszać teksty (scenariusze lub treatmenty) na warsztaty scenariuszowe filmów fabularnych o tematyce historycznej” - mówi portalowi wPolityce.pl Arkadiusz Gołębiewski, dyrektor Międzynarodowego Festiwalu NNW w Gdyni oraz twórca Akademii Filmowej NNW.
wPolityce.pl: Latem 2012 roku rozpoczął się pierwszy etap prac poszukiwawczych IPN na Łączce na warszawskich Powązkach. Był pan wówczas jedynym dokumentalistą, który towarzyszył ekipie prof. Krzysztofa Szwagrzyka. Jak dzisiaj patrzy pan na tę dekadę?
Arkadiusz Gołębiewski: Wydarzyło się w tym czasie bardzo wiele, zarówno na płaszczyźnie samych poszukiwań i identyfikacji, ale przede wszystkim na polu odkrywania pamięci o tych, których komuniści chcieli pogrzebać na zawsze. Będąc blisko widziałem jeszcze jeden proces, być może najważniejszy. Postępujące prace archeologiczne powodowały, że odkrywane były nie tylko ciała, szczątki pomordowanych bohaterów, ale na światło dzienne wyszły też skrywane przez lata rodzinne traumy. Największą potworności reżimu było to, że nie pozwolono ludziom nawet przeżyć żałoby po stracie najbliższych, odmówiono im pochówku, odmówiono grobu, nad którym można się pochylić. Prace prof. Szwagrzyka spowodowały, że ci ludzie wyszli z domów, przychodzili na Powązki z nadzieją, że, po pierwsze - ich najbliżsi zostaną odnalezieni, a - po drugie, że ta historia w końcu zostanie opowiedziana głośno. Tylko w ten sposób można zrzucić z rodzin niesłuszne brzemię wstydu, które narzucili na nich komuniści nazywając ich „potomkami bandytów”.
Opowiada pan o tym w swoich filmach „Kwatera Ł” i „Dzieci kwatery Ł”. To rzeczywiście ważne obrazy, oczyszczające. Czy taki cel chciał pan osiągnąć?
Wówczas się nad tym nie zastanawiałem. Szedłem za tematem, łapałem chwile, wypowiedzi i emocje. Dopiero po czasie i po wielu spotkaniach przy okazji pokazów w całej Polsce dotarło do mnie, że wywołałem pewną falę. Państwo Mieszkowscy, rodzina Borychowskich, bracia Olechnowiczowie odważyli się przed kamerą zmierzyć ze skrywana dotąd historią, co pozwoliło setkom podobnych rodzin przejrzeć się w tym, jak w lustrze. I uświadomić sobie, że ich przodkowie byli bohaterami, a nie bandytami. I bardzo cieszę się, że temat Żołnierzy Wyklętych stał się dla Polaków tak ważny. Trzeba go wciąż opowiadać na nowo i szukać nowych form narracji aby dotrzeć do najszerszego grona odbiorców. Dzisiaj jest znacznie więcej osób opowiadających o tamtym okresie, jednak do doskonałości wiele brakuje, a to przekłada się na niski poziom języka dyskusji w społeczeństwie.
Rzeczywiście, od lat toczy się w środowisku filmowym dyskusja, w której dominuje narzekactwo. Że jeśli film traktuje o ważnych, historycznych kwestiach, to jest zbyt ciężki. Nie brakuje bohaterów, o których mówimy, że ich życiorys to gotowy materiał na scenariusz, a jednak tych filmów nie ma. Dlaczego?
Zamknięcie dyskusji stwierdzeniem, że filmów historycznych nie ma albo są słabe to swego rodzaju dezercja. Jest źle i nic z tym nie zrobimy. Od lat walczę z takim myśleniem, przekierowuje energię na działanie. Rzeczywiście bohaterowie i tematy są, ale często brakuje czasu i środków na rozwój pomysłów, a bez tego efektownego filmu nie będzie. Przy Festiwalu NNW, nasz zespół, który współtworzę razem z reżyserem Grzegorzem Packiem i producentem Darkiem Dikti, już sześć razy zorganizował warsztaty dokumentalne - pitching forum. Spotykania są trzy etapowe. Na początku wystarczy pomysł na film. Potem krok po kroku rozwijamy scenariusz, pracujemy nad trailerem, a efektem końcowym ma być spotkanie z producentem, który projekt kupi. Dopiero wtedy jest szansa na powstanie filmu a efekty naszej pracy widoczne są w kinach i TV. Głośnym echem odbił m.in się pokazywany w kinach film „Po złoto” o Władysławie Kozakiewiczu czy również rozwijany u nas film Pawła Domańskiego „Milczące pokolenie”. Od roku rozwijamy również projekty fabularne.
Festiwal NNW do tej pory kojarzy się przede wszystkim z historiami Żołnierzy Wyklętych. Czy to nie zbyt wąskie pole dla filmowców?
Rzeczywiście, inspiracją dla powstania festiwalu była potrzeba znalezienia miejsca do pokazywania historii żołnierzy powojennego podziemia antykomunistycznego. Dzisiaj jednak, po 13 edycjach imprezy jesteśmy w zupełnie innym miejscu. To wciąż dla nas ważne historie i bezcenni bohaterowie, ale celem jest dzisiaj szerokie opowiadanie historii. Poszukiwania na „Łączce”, od których rozpoczęliśmy rozmowę wywołały zainteresowanie historią w ogóle. Proszę spojrzeć na rynek prasy historycznej, miesięczników. Odważyło to także wrażliwych na te tematy twórców filmowych. Są tacy ludzie, chcą opowiadać o przeszłości, o źródłach polskiej tożsamości, ale potrzebują rozmowy i merytorycznego wsparcia.
Szkoły filmowe nie wystarczą?
Nasza inicjatywa nie zastąpi szkoły filmowej. Naszym celem jest wsparcie tych autorów, którzy podejmują wyzwanie zmierzenia się z tematami historycznymi. Widzę pewną lukę w edukacji filmowej kina gatunkowego odnoszącego się do historii. A przecież jest ogromne zapotrzebowanie i rynek na tematykę historyczną. Powstają przecież nowe seriale, filmy a nawet festiwale, ale nie idzie za tym proces edukacyjny twórców i ciągle słyszymy o braku dobrych scenariuszy. Szkoły filmowe nie „bawią się” więc w historię, a twórcy często wybierają tematy tzw. bezpieczne. Szczególnie tematyka powojenna budzi często kontrowersje, co jest efektem przedłużonej do dzisiejszych czasów komunistycznej propagandy. I następuje efekt domina, producenci podchodzą do tych tematów z dużą ostrożnością lub bardzo selekcjonują wydarzenia. Czasem to brak pomysłu na temat, a czasem strach aby nie narazić się salonowi sprawia, że duży segment naszej najnowszej historii nie został ciągle opowiedziany.
Jestem przekonany, że gdyby był genialny scenariusz, to i chętny do produkcji by się znalazł. A może to tak nie działa?
Scenariusz to podstawa, dlatego nasze działania kierujemy do scenarzystów. Dlatego nie patrząc na szkoły, rok temu utworzyliśmy przy Festiwalu NNW Akademię Filmową. Chcemy pracować zarówno z twórcami debiutującymi jak i z doświadczonymi filmowcami, którzy w historii szukają inspiracji do robienia dużego kina. Chcemy być też platformą łączącą scenarzystów z producentami.
**W jaki więc sposób zgłosić swój projekt do Akademii?
Do najbliższego poniedziałku, 28 lutego, można zgłaszać teksty (scenariusze lub treatmenty) na warsztaty scenariuszowe filmów fabularnych o tematyce historycznej. Naprawdę zachęcamy do szerokiego myślenia o zakresie tematycznym - mogą to być zarówno klasyczne filmy historyczne bądź biograficzne, jak również współczesne opowieści, gdzie zdarzenie z przeszłości pełni funkcję katalizatora rozwoju fabuły. Nabór na kurs dokumentalny odbędzie się w kwietniu.
Kto pracuje przy Akademii, jak wyglądają jej prace i kto wspiera tą ważną inicjatywę?
Akademia to kursy dokumentalne i fabularne. Warsztaty fabularne prowadzone są w formule „od first do final draft” - uczestnicy przedstawiają pierwsze wersje swoich scenariuszy/treatmentów, następnie podczas warsztatów diagnozuje się ich mocne i słabe strony, wskazuje optymalne kierunki rozwoju oraz sugeruje konkretne zmiany i poprawki dramaturgiczne. Gwarancją wysokiej jakości merytorycznej warsztatów są wybitni twórcy zaproszeni do współpracy w charakterze opiekunów i konsultantów scenariuszowych. Współpracujemy m.in z: Wojciechem Tomczykiem (scenarzysta i dramaturg), Dariuszem Gajewskim (reżyser i scenarzysta), Łukaszem M. Maciejewskim (scenarzysta), Przemysławem Nowakowskim (scenarzysta), Jarosławem Szodą (operatorem) czy Lechem Majewskim (scenarzysta i reżyser). Oprócz konsultacji indywidualnych, zaplanowano również omawianie tekstów w grupach roboczych oraz wykłady typu masterclass. W ramach Akademii prowadzony jest nasz sztandarowy projekt pitching forum, o którym już mówiłem. Nasze działania wspierają Polski Instytut Sztuki Filmowej, Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej a także FINA.
Mówił pan, że to druga edycja kursu, jakie są dotychczasowe efekty waszych prac?
Nagrodę główną pierwszej edycji przyznano scenariuszowi filmu „Zimowy pociąg”, którego autorką jest Dorota Latour. To opowieść o niespełnionej miłości, której tłem są czasy armii Andersa i historia polskich uchodźców w Persji. Uczucie młodego Irańczyka do polskiej sieroty poznajemy w trakcie rozmowy toczącej się po 60 latach od tamtych wydarzeń, w pociągu relacji Wiedeń – Warszawa. Irańczyk jako szesnastolatek, w 1942 r., był świadkiem exodusu Polaków. Jego pierwszą miłością była jasnowłosa Małgorzata. Spotkana przypadkiem w pociągu pasażerka okazuje się być „dzieckiem Andersa” ale czy jest tamtą Małgorzatą, do której uczucie sprawiło, że Irańczyk z chłopca stał się mężczyzną?
Ciekawy pomysł, który nasi eksperci uznali za najbardziej godny, by go rozwijać. Naszym celem jest doprowadzenie projektu scenariusza do prezentacji przed gronem producentów. Staramy się, by forma tej prezentacji była jak najbardziej profesjonalna. Dużym przeżyciem dla scenarzystki były próby i publiczne czytanie fragmentów scenariusza przez profesjonalnych aktorów pod opieką reżysera. Tekst w gościnnych progach FINA zaprezentowali Ewa Dałkowska i Henryk Niebudek, a odbiorcami byli uczestniczy Akademii Filmowej i, co najważniejsze, szerokie grono producentów poszukujących dobrych tekstów. Na kolejne próby czytania czekają jeszcze dwa wyróżnione projekty. Jeden to „Niedokończony utwór na gitarę” - film o Jacku Kaczmarskim, a drugi „Czekając na wiatr” - historia o żołnierzu poakowskiego podziemia, który przenika w struktury aparatu bezpieczeństwa, by uderzyć w same jądro zła.
Kiedy te filmy zobaczymy? I gdzie?
Do tego jeszcze długa droga, trzeba cierpliwości, ale zdradzę tajemnicę, że znalazł się poważny producent i reżyser który intensywnie rozwija zwycięski projekt. To nasze pierwsze doświadczenie z prowadzeniem kursu fabularnego, a już widać, jak duży jest potencjał wśród scenarzystów zajmujących się szeroką pojętą tematyką historyczną. Takie inicjatywy jak nasza, są dowodem, że warto inwestować w twórców, którzy mierząc się z tematem, jeśli dostaną profesjonalną opiekę, czas i platformę wymiany myśli, doświadczeń są w stanie bardzo szybko zainteresować producenta, który z zasady jest ostrożny i nieufny. I mam satysfakcję, bo rozwijając się w kierunku profesjonalnych szkoleń dla twórców łapiemy nowy oddech. Budujemy system, który da nam w przyszłości dobre filmy. Wszyscy na tym zyskamy, i Festiwal NNW, bo będziemy mieli co pokazywać, i widzowie, którzy wciąż chcą dobrego kina.
Rozmawiał Marcin Wikło
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/587238-10-lat-po-laczce-czy-umiemy-opowiadac-o-historii